Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Korzeniowski: Polecę do Rio bez presji. I wcale nie jestem bez szans

Rozmawiał Michał Skiba
Paweł Korzeniowski
Paweł Korzeniowski Adrian Wykrota/Polska Press
Rozmowa. - Obecnie jestem osobą drugoplanową, ale mi to nie przeszkadza - mówi przed startem w Rio pochodzący z Oświęcimia 31-letni pływak Paweł Korzeniowski.

- Z perspektywy czasu zmiana dystansu z 200 metrów na 100 stylem motylkowym to była dla Pana najtrudniejsza decyzja w karierze?

- Bardzo długo się nad tym zastanawiałem. Dwa lata temu doszedłem do wniosku, że muszę coś wybrać, coś zmienić. Był to dobry wybór, bo zawodnicy na 200 metrów delfinem pływają teraz bardzo szybko, a na igrzyskach będą pływali zdecydowanie szybciej niż w zeszłorocznych mistrzostwach świata w Kazaniu. Uznałem, że większe szanse na sukces mam na krótszym dystansie.

- Nie będzie tak, że dopiero impreza w Rio de Janeiro odpowie Panu na pytanie, czy było warto?

- Zacznijmy od tego, że ta decyzja była naprawdę bardzo przemyślana. Jestem zadowolony z tego ruchu. To jest dla mnie najważniejsze.

- Zawsze w sezonie po igrzyskach odnosił Pan największe sukcesy. Dwanaście miesięcy temu w Kazaniu i w maju na mistrzostwach Europy w Londynie widać było, że są u Pana rezerwy. Może zostały na Rio?

- Impreza w Rosji, mimo że nie zdobyłem medalu, była dosyć udana. Pierwszy raz popłynąłem w finale 100 metrów delfinem - to mnie bardzo zmobilizowało. Do tego doszła sztafeta 4x100 metrów stylem dowolnym. W Kazaniu pływałem bardzo szybko, były rekordy życiowe. Na igrzyskach ma być podobna dyspozycja albo nawet lepsza.

- Może Pan śmiało stwierdzić, że ze zdrowiem wszystko w porządku? Po poprzednich mistrzostwach świata miał Pan duże problemy z barkiem.

- W ostatnich miesiącach urazy raczej mnie omijały. Chwała Bogu za to, bo bez zdrowia moje treningi byłyby bez sensu. Co prawda przytrafiła mi się mała kontuzja przed samym startem w mistrzostwach Europy w Londynie na 100 metrów delfinem, gdzie walczyłem o minimum na igrzyska. Pojawił się ból pleców i nie byłem pewny, czy w ogóle wystartuję. Na razie wszystko jest jednak porządku.

- Można rzec: „Teraz albo nigdy”. To będzie Pana czwarta i chyba ostatnia szansa na zdobycie medalu olimpijskiego.

- Tak, tą to moje czwarte igrzyska i na pewno ostatnie, w których wystartuję. Wszystko albo nic, miejmy nadzieję, że tym razem się powiedzie.

- Wszystko to znaczy medal obojętnie jakiego koloru?

- Dokładnie. Jeśli uda się dopłynąć na podium, nie będę wybrzydzał. Wierzę w to. Musi się udać to, co sobie założyłem. Muszą zadziałać wszystkie małe detale, nad którymi pracuję przez cały rok. Przyjdzie szczęście - są szanse na krążek.

- Ponieważ to ostatni występ w igrzyskach - czuje Pan presję i stres czy wręcz odwrotnie?

- Jednak nie czuję już takiej presji. Są inni pływacy z ciśnieniem na medal, pewnie też z większymi szansami. Obecnie jestem osobą drugoplanową, ale w ogóle mi to nie przeszkadza i z pewnością igrzyska w Rio będę traktował na luzie i bez jakiejkolwiek presji. Nie jestem bez szans. Gdybym miał jechać tylko na wycieczkę, na pewno bym zrezygnował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski