Ciepły od słońca odcinek leśnej drogi. Morze kwiatów otoczone z trzech stron drzewami. Gorąco, zacisznie, przytulnie. Jak przystało na motyla o dumnej nazwie paź królowej przejawiał iście królewskie zachowania. Patrolował swoje królestwo wzdłuż i wszerz. Co rusz przysiadał na żółtych główkach lekarskich mniszków.
Łyk nektaru na przekąskę i w drogę. Każdy zabłąkany motyl, nawet pospolity bielinek, stawiał go na równe nogi. Żółte cytrynki działały nań niczym płachta na byka. Taka już jego natura. Władca może być tylko jeden. Podlatywał na odległość skrzydła i sprawdzał kto zacz.
Gdyby to był paź płci przeciwnej doszłoby do gorących zalotów. I składania jaj na dzikiej marchwi, której liście porastały kraj lasu. Ta sama płeć, czyli konkurencyjny samiec, oznaczałby wojnę z przykrymi dla aparycji skutkami. Postrzępione skrzydełka, wytarte kolory.
Obce gatunki motyli po sprawdzeniu szybko ignorował. Póki co, był piękny. Słonecznej barwy skrzydła pokrywała czarny rysunek z czerwonymi plamkami i długimi ostrogami. W grupie dziennych motyli zajmował poczesne miejsce zarówno pod względem rozmiarów jak i urody. Zupełnie mnie ignorował. Wiem, wiem w niczym nie przypominam motyla. Dzięki temu mogłem go fotografować do woli, gdy wygrzewał ciało do słońca. Wspaniały, latający klejnot.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?