Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pekin 2022. Trener kadry juniorek Janusz Starzyk: Hania Zięba czerpie z tego, czego dokonuje Maryna Gąsienica-Daniel [ROZMOWA]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Hanna Zięba jest mistrzynią Polski w gigancie. Tytuł wywalczyła w styczniu w ośrodku Palenica w Szczawnicy
Hanna Zięba jest mistrzynią Polski w gigancie. Tytuł wywalczyła w styczniu w ośrodku Palenica w Szczawnicy polskimistrz.pl
Janusz Starzyk, trener alpejskiej kadry juniorek, to wychowawca wielu utalentowanych zawodniczek. W ślady Agnieszki Gąsienicy-Daniel kilka lat temu poszła jej siostra Maryna, a teraz przed olimpijską szansą staje najmłodsza w ekipie 16-letnia Hanna Zięba. - Powiedziałbym nawet, że dziś Hania jest level wyżej niż Maryna w jej wieku – mówi nam doświadczony szkoleniowiec z zakopiańskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego przed startem obu zawodniczek na igrzyskach w Pekinie.

Przed rokiem, po tym jak Maryna Gąsienica-Daniel zajęła szóste miejsce w slalomie gigancie mistrzostw świata w Cortinie d’Ampezzo, stwierdził pan, że niektóre nasze młode alpejki są równie dobre, jak Maryna z czasów, gdy była w ich wieku. Czy miał pan na myśli 16-letnią Hannę Ziębę?
Tak, między innymi także ją.

Czy można powiedzieć, że jest nad wiek dojrzała, tak jak Maryna w tamtych latach?
Coś w tym jest. Ja bym to ujął w ten sposób, że jest dojrzała sportowo, narciarsko. Chodzi o mentalne przygotowanie zawodniczki do treningu i zawodów. Maryna była, podobnie jak Hania, bardzo sfokusowana na narciarstwo. Potrafiła wizualizować swoje zachowanie na nartach i Hania czyni to podobnie. Powiedziałbym nawet, że dziś jest level wyżej niż Maryna w jej wieku. Pewnie to efekt tego, że ma starszą koleżankę, z którą się zna i może z tego czerpać, jest dla niej przykładem.

Czy to również efekt poprawy finansowania i nastawienia do narciarstwa alpejskiego w Polskim Związku Narciarskim?
Na pewno. Jestem trenerem od 30 lat, więc troszkę czasu spędziłem w tym środowisku. Wydaje mi się, że to, co się dzieje od dwóch lat w narciarstwie alpejskim, to krok siedmiomilowy. Zaczyna to lepiej funkcjonować od niższych kategorii wiekowych, zaczynamy wypracowywać system szkolenia dzieci i młodzieży. Nie idzie to szybko, ale w dobrą stronę. Dzieje się to głównie dzięki Marynie.

Trochę talentów przez ostatnie lata zmarnowaliśmy, ale patrzmy w przód. 16-letnia Hanka Zięba będzie podczas igrzysk pewnie najmłodszą alpejką na świecie. W tej stawce to niesamowity wyczyn.
Nie znam nazwisk wszystkich dziewczyn powołanych na te igrzyska, natomiast były przed nią dziewczyny, które w takim wieku zaczynały kariery. Jak na przykład Ana Jelusić, Chorwatka, która już nie startuje, bo jest z rocznika 1986. Znaliśmy się dobrze, bo wtedy, kiedy ja trenowałem Agnieszkę Gąsienicę-Daniel (obecnie Gładczan), czyli siostrę Maryny i Olę Kluś to trenowaliśmy razem z Jelusić. Ona wygrała w Topolino zawody uważane za mistrzostwa świata dzieci, natomiast Ola Kluś była wtedy trzecia. Pamiętam, że rok później były igrzyska w Salt Lake City i Chorwaci wysłali tam Anę, która zajęła w slalomie 23. miejsce. Zdarzały się więc takie przypadki, tylko trzeba było mieć trochę odwagi w zaryzykowaniu i – mówiąc brzydko – w zainwestowaniu w zawodniczkę. Później Jelusić była dwa razy na podium Pucharu Świata, więc to się opłaciło. Ja nie mówię, że będzie tak samo w przypadku Hani, ale trzeba patrzeć odważnie i optymistycznie. I podejmować takie działania.

Na razie Hanna poleciała do Pekinu po naukę. Bo w tak mocno obsadzonych zawodach jeszcze startowała.
Nie startowała, ale ja bym nie mówił, że pojechała po naukę. Ja jej powtarzałem, że jedzie na normalne zawody. Wysokiej rangi, ale normalne. Jej nastawienie ma być takie, że tam ma wystartować i pojechać najlepiej jak umie.

Jakie jest jej doświadczenie międzynarodowe?
Startowała we wspomnianych zawodach w Topolino, także we Vratnej, gdzie też są międzynarodowe zawody dzieci. Brała też udział w dość mocno obsadzonych imprezach FIS. Ona jest pierwszoroczną juniorką, dopiero w tym roku rozpoczęła starty w zawodach FIS. Mamy zaliczonych osiem-dziewięć gigantów, więc to jest bardzo mało, by mówić o doświadczeniu w startach międzynarodowych.

Maryna Gąsienica-Daniel koncentruje się na gigancie, tłumacząc to m.in. tym, że jej parametry fizyczne są najbardziej odpowiednie akurat dla tej konkurencji. Jak jest w przypadku Hanny Zięby?
Hania jest trochę za młoda, żeby to jednoznacznie określić. Wydaje mi się, że będzie jeździła i gigant, i slalom, a ponadto na pewno supergigant, bo już dwa razy w tym roku wystartowała w tej konkurencji. Ma do tego odpowiednią budowę anatomiczną i warunki fizyczne.

Mówił pan, że nastawienie mentalne Maryny i Hanny jest podobne. A jak możemy porównać inne ich cechy? Bardzo chwalił pan po mistrzostwach świata umiejętność Maryny stania na nartach, określając wręcz, że pod tym względem jest jedną z pięciu najlepszych na świecie.
Dla mnie jako trenera najważniejszy w technice jest właśnie balans, stanie na nartach. Jeżeli ta pozycja jest dobra, to można iść dalej i szukać rozwiązań indywidualnych, technicznych dla danego układu motorycznego i biomechanicznego, jakim jest zawodniczka lub zawodnik. Z Hanią poświęciliśmy prawie trzy lata na doskonalenie tego elementu i wydaje mi się, że nieźle to wychodzi. Dostrzegam tu podobieństwa pomiędzy techniką Hani i Maryny. Hania jest jeszcze bardzo młoda i jej technika nie jest jeszcze ukształtowana tak, jak u Maryny. Hania nie jest też aż tak świadoma tego na sto procent, tak jak „Mery”. Natomiast bardzo dobrze czuje, co się z jej ciałem dzieje i w skręcie potrafi się skoncentrować na tym, co ma wykonać. Jest osobą zadaniową, dość łatwo się z nią pracuje w tym sensie, że dostaje jakieś zadanie i potrafi się skoncentrować na tym zadaniu. Co więcej, sama też dochodzi do rozwiązań, które dostaje jako zadanie na treningu.

Czy jej pierwszy seniorski tytuł mistrzyni Polski w gigancie był dla pana zaskoczeniem? Czy można ją porównywać z Zuzanną Czapską, która prowadziła po pierwszym przejeździe, ale w drugim wypadła z trasy?
Trenowaliśmy z Zuzią i jeszcze paroma innymi dziewczynkami, które startowały na tych mistrzostwach i na treningach Hania, jeśli nie wygrywała, to była bardzo blisko tej, która wygrywała. Liczyłem więc na to, że zjedzie dobrze, a to, czy będzie pierwsza, druga czy na dalszych miejscach, to tego nikt nie zagwarantuje. To są zawody i różnie może być, ale generalnie poziom Hani jeżeli chodzi o gigant jest dość wysoki, biorąc pod uwagę to, w jakim jest wieku. Na liście światowej w swoim roczniku jest w gigancie około piątego miejsca, ma 45 FIS-punktów. To fajny wynik, dobrze prognozujący na przyszłość.

Piąta w swoim roczniku na świecie?
Tak, to się oczywiście zmienia, jest bardzo dynamiczne, coraz to nowe młode dziewczyny zaczynają starty, rozkręcają się w trakcie sezonu, ale to jednak dobra prognoza.

Jak Hanna przyjęła powołanie na igrzyska? Jest bardzo zaskoczona?
Od listopada czy nawet października miała z tyłu głowy, że coś może się wydarzyć, robiliśmy olimpijską akredytację, tak na wszelki wypadek, więc miała jakieś myśli na ten temat. Natomiast odkładałem to ad acta, żeby nie koncentrować się na tym, tylko raczej na treningu, na zawodach i na przygotowaniu do sezonu. Gdy już się pojawiła bardziej konkretna opcja, to porozmawialiśmy o igrzyskach. Przedstawiłem jej, jakie są pozytywy i negatywy tego wyjazdu i startu, ale decyzję zostawiłem jej samej. Troszeczkę była zaskoczona, bo jednak myślała, że akredytację się robimy tylko tak na wszelki wypadek. Do końca nie była pewna, bo dopiero na dwa-trzy dni przed terminem zgłoszeń okazało się, że jest nie cztery, a pięć miejsc dla alpejek z Polski.

Jak wyglądały jej ostatnie dni przed wylotem do Pekinu?
Gdy wróciła z zagranicy, pracowała z fizjoterapeutą, musiała się odbudować trochę motorycznie, a ponadto miała zajęcia z psychologiem. Było też dużo zajęć związanych z logistyką, musiała zrobić testy na koronawirusa itd.

Praca z psychologiem to u pana w grupie standard, czy konkretnie jest ukierunkowana na Hannę?
Pracuję w Szkole Mistrzostwa Sportowego od lat i tam czasem organizujemy spotkania z psychologiem, żeby pokazać zawodnikom, żeby zaciekawili się, zobaczyli, iż to jest istotne w dzisiejszym sporcie. Ponadto prowadzę kadrę narodową juniorek, której członkiem jest Hania i tam też pracowaliśmy z panią psycholog na zasadzie wspólnych spotkań, a następnie każda z dziewczyn szukała psychologa, który jej odpowiada. Niektórzy uważają, że to nie jest im potrzebne, to kwestia indywidualna. Naszą rolą było pokazanie, że to ważny element treningu i że z usług psychologa warto korzystać.

Maryna Gąsienica-Daniel jest od niedawna w teamie Atomica. A Hanna?
Ona także, chciałem podziękować Atomikowi Polska za pomoc. Tak się złożyło, że poprzednia firma miała problemy związane z obecną sytuacją na świecie. Hania dostała atomiki dopiero w październiku, więc byliśmy poddenerwowani, gdyż w tym czasie mieliśmy tylko jedną parę nart gigantowych i jedną slalomowych. Dziś Hania ma już osiem par do giganta. Atomic bardzo nam więc pomógł.

Jaki jest plan startów po igrzyskach?
Główną imprezą dla Hani miały być marcowe mistrzostwa świata juniorów w kanadyjskiej Panoramie. I wyjazd na igrzyska trochę burzy cykl przygotowań do tej imprezy. Mieliśmy w planie na luty Puchar Europy – dwa giganty w serbskim Kopaonik i dwa w słoweńskim Mariborze plus mocne FIS-owe giganty w austriackim Filzmoos. Tymczasem Hania poleciała do Pekinu, więc tego etapu nie zrobimy w takim wymiarze, jak sobie zaplanowałem. Mistrzostwa świata juniorów to dla niej docelowa impreza w tym sezonie, a pobyt w Pekinie jest długi. Muszę więc przebudować cały okres bezpośredniego przygotowania startowego.

W Chinach sportowcy chyba bardziej niż o formę obawiają się zachorowania.
Chorowanie to jedno, a pozytywny wynik testów to drugie. Wszyscy się tego boją, bo jeden wynik dodatni i po igrzyskach. Dlatego wszyscy zawodnicy bardzo zwracają uwagę na izolację i przestrzeganie zasad. Cztery lata przygotowań i może się okazać, że nic z tego.

Wierzymy, że mimo wszystko igrzyska będą bardzo udane. Także dla Maryny i Hanny.
Mamy plany na przyszłość, toczą się rozmowy w Polskim Związku Narciarskim i mam nadzieję, że uda się stworzyć team, by pójść za Maryną, wykorzystać to, co ona zrobiła dla narciarstwa alpejskiego w Polsce. Chciałem bardzo podziękować Marcinowi Orłowskiemu i Marynie, bo bardzo nam pomagają w różnych kwestiach. Czasami możemy nawet podłączyć się do nich podczas treningu, więc fakt, że Hania jest tu, gdzie jest, to też zasługa Marcina i Maryny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski