MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Perfect w Krakowie tym razem bez zakazu odzywania się ze sceny

Paweł Gzyl
Perfect w świetnej formie – Grzegorz Markowski pierwszy z lewej
Perfect w świetnej formie – Grzegorz Markowski pierwszy z lewej Fot. Archiwum organizatora
Muzyka. „Autobiografia”, „Nie płacz Ewka” i „Niepokonani” – te i inne przeboje grupy Perfect zabrzmią w krakowskim Kijów.Centrum w niedzielę 14 grudnia o godz. 18. Tym razem usłyszymy je jednak w akustycznym opracowaniu.

Mimo poważnych perturbacji personalnych grają już ponad trzydzieści lat. Dlatego nie ma chyba Polaka, który nie znałby przynajmniej jednej ich piosenki. W mrocznych czasach Peerelu ich nagrania były postrzegane przez młodych ludzi jako wyraz wołania o wolność jednostki. Dzisiaj są przede wszystkim symbolem dobrego rocka, który im starszy, tym lepszy.

Początki grupy sięgają połowy lat 70., kiedy w stołecznym klubie Stodoła koncentrowało się ówczesne życie muzyczne Warszawy. To właśnie tam dwóch muzyków zespołu Breakout – perkusista Wojciech Morawski i basista Zdzisław Zawadzki – powołało do życia Perfect Super Show And Disco Band. Działalność formacji nabrała rozpędu, gdy dołączył do niej gitarzysta Zbigniew Hołdys. To on skrócił jej nazwę i skierował w stronę rocka. Trzeba było tylko znaleźć charyzmatycznego wokalistę.

– Akurat przyjechałem z festiwalu piosenki w Castlebar w Irlandii i wydano mi singiel z nagraniem „Little Things”, które dostało tam nagrodę. Hołdys posłuchał płyty i zaprosił mnie na przesłuchanie. Tam najpierw musiałem walnąć dwie szklanki wina i wypalić fajkę, dopiero pozwolono mi zaśpiewać. Kiedy ryknąłem do __mikrofonu, poczułem się, jakbym rozerwał kaj- dany – wspomina Grzegorz Markowski.

„Chcemy bić ZOMO”
Kariera zespołu rozpoczęła się na dobre wraz z solidarnościową rewoltą. Kolejne piosenki Perfectu stawały się wielkimi przebojami, granymi na okrągło przez radio. Duże znaczenie miały ich teksty pisane przez Bogdana Olewicza, który potrafił opowiadać o peerelowskiej rzeczywistości za pomocą trafnych metafor i porównań. Stało się to szczególnie ważne po wprowadzeniu stanu wojennego.

Kiedy Markowski śpiewał „Chcemy być sobą”, tłum zamieniał to na „Chcemy bić ZOMO”, a „Nie bój się tego wszystkiego” – na „Nie bój się Jaruzelskiego”. Z cenzurą igrał również Hołdys – uwielbiał między piosenkami opowiadać antykomunistyczne dowcipy. W pewnym momencie ktoś to zauważył i lider Perfectu dostał... zakaz odzywania się podczas jednego z występów w Krakowie.

_– Nie wiedzieliśmy, co zrobić z adrenaliną po koncertach. Grając dwa czy trzy razy dziennie, byliśmy tak nabuzowani, że musieliśmy gasić te buchające z nas emocje alkoholem. Właściwie nie mieliśmy innego wyjścia – to był jedyny dostępny sposób. W efekcie branża muzyczna topiła się wtedy w __wódce _– wspomina Markowski.

Perfectowi nie zdarzało się jednak wychodzić na scenę po wódce. W przeciwieństwie do młodszych zespołów muzycy nie urządzali również hotelowych burd. I żaden z nich nie popadł w nałóg.

– Trzeba było ścisnąć pośladki i przystopować. Bo wystarczyło tylko przez jeden sezon popuścić sobie cugle i po roku było się alkoholikiem. A ja widziałem obok siebie skutki picia bez umiarkowania: rozpadające się rodziny, rozwiązujące się zespoły... Zacząłem się tego bać. I na moje szczęście strach okazał się silniejszy niż pociąg do __picia – tłumaczy Markowski.

Pod koniec 1983 roku Perfect postanowił wreszcie odpocząć. Kiedy muzycy spotkali się po kilku tygodniach przerwy w sali prób, Hołdys ogłosił, że rozwiązuje zespół. Na wokalistę i jego kolegów wiadomość ta runęła jak piorun z jasnego nieba.

– To był szok. Nie było bowiem żadnych obiektywnych przesłanek do tej decyzji. Zbyszek zachował się jak dziecko – znudził się swoją zabawką i rzucił ją w kąt. Myślał, że równie łatwo będzie mu powołać do życia następne kapele. Życie szybko jednak pokazało, że to nie takie proste – tłumaczy Markowski.

„Niepokonani”
Wokalista próbował solowej kariery – nie udało się odnieść sukcesu. Dlatego postanowił reaktywować Perfect. Niestety – Hołdys nie chciał o tym słyszeć. W tej sytuacji zespół wystartował ponownie już bez niego. Mimo iż wielu obserwatorów nie wróżyło temu przedsięwzięciu sukcesu, nowa wersja formacji z Dariuszem Kozakiewiczem przy gitarze odniosła sukces. A przecież nie było to łatwe, bo grupa miała na koncie takie hity, jak „Autobiografia” czy „Nie płacz Ewka”.

_– To jest przekleństwo! Bo wyobraź sobie, że tracisz dziewictwo z Cindy Crawford, która otwiera przed tobą wszystkie uroki kobiecości, a potem przenoszą cię na Syberię i musisz się zadowalać tym, na co trafisz w lesie. Podobnie jest z nami – jak się kiedyś śpiewało „Niewiele ci mogę dać”, to potem za każdym razem próbuje się dogonić ten ideał, gubiąc po drodze portki i lądując twarzą w kałuży błota – _śmieje się Markowski.

Do dzisiaj Perfect w obecnym składzie nagrał aż sześć albumów z premierowymi piosenkami. Nie zabrakło wśród nich nowych przebojów – choćby słynnych „Niepokonanych”. Ostatnia płyta formacji ukazała się w tym roku i nosi zabawny tytuł „DaDaDam”. To wskazuje, że grupa na razie nie zamierza schodzić ze sceny.

– Nie wyobrażam sobie siebie jako dziadka z długą brodą na bujanym fotelu w kapciach na nogach. Choć przecież już mam sporego wnuka. O emeryturze nie myślę wcale, żyję teraźniejszością i jeśli natura da mi siłę, kolana nie będą chrupać, to życie samo napisze dalsze scenariusze – zapewnia Markowski.

Bilety na krakowski koncert akustyczny Perfectu w cenach od 100 do 130 zł są do kupienia w Kijów.Centrum, Empikach oraz na ww.ticketpro.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski