Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Peter Gabriel "Up"

Redakcja
Po wydaniu (omówionego w tym cyklu) krążka z muzyką do filmu Martina Scorsese "Ostatnie kuszenie Chrystusa" ("Passion"), bohater dzisiejszej opowieści - Peter Gabriel - długo koncertował, aż wreszcie zdecydował, że pora wziąć się za pracę nad kolejną płytą. Tym razem miał to być klasyczny album autorski. Kilka miesięcy później, czyli w 1992 r., do sklepów trafiło wydawnictwo "Us". Jego konsumpcja ujawniała, że niestety nie było to arcydzieło na miarę czterech poprzednich ("3", "4", "So" i wspomnianego "Passion"). Longplay robił wrażenie wykonanego trochę "na siłę". Przede wszystkim brakowało mu dawnej świeżości i spontaniczności. Mimo że nie wzbudził zachwytu, sprzedał się jednak dość dobrze, bo kilka piosenek, dzięki świetnym teledyskom, stało się skutecznie go promującymi przebojami ("Steam", "Digging In The Dirt", "Blood Of Eden", "Kiss That Frog") oraz dał asumpt do zorganizowania kolejnego wielkiego tournée. Przyjęto je wręcz wspaniale. Po jego zakończeniu i odpoczynku, w 1996 r. Gabriel przystąpił do rejestracji kolejnego krążka. W swoich studiach (Real World), bez pośpiechu i rozgłosu nagrywał pierwsze szkice przyszłych pieśni. Pewnie czując, że ze względu na panujące wówczas mody (techno, rap) jeszcze "nie czas" na jego wydanie, robił wszystko niezwykle rozważnie i dokładnie. Łączył elementy swojego dotychczasowego stylu, z tym, co uznał za wartościowe w otaczającej go wtedy zsamplowanej rzeczywistości. I gdy szło mu na tyle dobrze, że zaczął myśleć o ewentualnym terminie opublikowania płyty, pojawiły się dwie niezwykłe przeszkody. Oto w grudniu 1997 r. zaproponowano mu stworzenie fabularnego widowiska muzyczno-teatralnego, które miałoby uświetnić milenijne obchody w Londynie, a potem zamówiono u niego muzykę do filmu "Rabbit-Proof Fence". Takich ofert się nie odrzuca, więc Peter ostro wziął się do pisania. W efekcie świat otrzymał głośny spektakl i płytę "OVO" oraz jego trzeci soundtrack. Gdy artysta uporał się z zamówieniami, wreszcie w spokoju i z pewnością, że już pora, aby go wydać, zabrał się za swój album. Pracował, pracował, pracował, aż wreszcie w 2002 r. przekazał do naszych rąk pierwszy "prawdziwy" longplay od 10 lat - krążek "Up". Nieomal wszyscy, po jego przesłuchaniu, orzekli - to kolejne gabrielowskie arcydzieło!

Niezapomniane płyty historii rocka (278)

"Up". 67-minutowa, 10-utworowa wędrówka od wczoraj (klasyczność i szlachetność melodii) do jutra (nowoczesność i wyrafinowanie elektroniki), a także stąd (europejsko-brytyjski rock) do tamtąd (afrykańsko-bliskowschodnia rytmika i instrumenty). Wszystko na nim jest jednością. Drapieżność instrumentów w "Darkness" poraża, a śpiew koi. W "Growing Up" depresyjny głos nabiera życia dzięki obsesyjnej perkusji. Potem, gdy wpatrujemy się w błękit nieba kołysze nas chór The Blind Boys Of Alabama ("Sky Blue"). A co dalej? Rozmarzono-smutne "No Way Out", majestatyczno-żałobne "I Grieve", komputerowo-taneczne "The Barry Williams Show", liryczno-wzniosłe "My Head Sounds Like That", niepokojąco-edge'owskie (gitara w brzmiąca jak w U2) "More Than His" i wreszcie rewelacyjne, symfoniczno-etniczne (Boże! Co za smyczki i jakie bębny), narastające, ozdobione równie rewelacyjną wokalizą Nusrata Fateh Ali Khana - "Signal To Noise". No a po tej kulminacji jest jeszcze tylko ascetyczne zamknięcie - głos i fortepianowe krople w "The Drop". I Cisza...
JERZY SKARŻYŃSKI
Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski