Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Peterowi Tabaczkowi z Unii skuteczną walkę o bramki uniemożliwiają kontuzje

Rozmawiał Jerzy Zaborski
Peter Tabaczek (w środku) między dwoma sanockimi zawodnikami, ostatnio dał im się mocno we znaki
Peter Tabaczek (w środku) między dwoma sanockimi zawodnikami, ostatnio dał im się mocno we znaki fot. Jerzy Zaborski
- Gol strzelony Sanokowi, w ostatnim, wygranym meczu u siebie 4:1, przed przerwą w lidze dla reprezentacji Polski, był dla pana 89. w historii kilkuletniej przygody z oświęcimską Unią...

- Jednak dopiero czwartym trafieniem w tym sezonie, ale rozumiem kontekst pytania (śmiech).

- A mianowicie?

- W tym sezonie miałem szansę zostać najskuteczniejszym strzelcem wśród obcokrajowców oświęcimskiego klubu. Trzeba będzie to świętowanie odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.

- Dlaczego? Przecież do wyniku 106 trafień Czecha Karela Hornego nie jest tak daleko...

- Niby tak, ale biorąc pod uwagę moje tegoroczne „szczęście” do kontuzji, będzie to zadanie bardzo trudne do wykonania. Chyba, żeby w moim przypadku nastąpiłaby gwałtowna eksplozja skuteczności, a przecież w „szóstce” o każde trafienie jest bardzo trudno. Tutaj słabeuszy już nie ma. Do rozegrania pozostała jeszcze połowa spotkań w grupie silniejszej, a potem już tylko play-off. A przecież nie wszyscy mogą grać o medale, żeby maksymalnie przeciągnąć rozgrywki swojej drużyny.

- Sanokowi strzelił Pan gola po pojedynku z bramkarzem. Z wysokości trybun można było odnieść wrażenie, że w Pana zachowaniu było trochę nonszalancji...

- Tak to tylko wyglądało. W rzeczywistości mam opracowany pewien wariant ogrywania bramkarza. Tuż przed nim balansuję ciałem, przekładam krążek na bekhend, żeby posłać go do siatki. Cieszę się, że w meczach o punkty potrafię sprzedać to, nad czym pracuję na treningach.

- Z poprzedniego sezonu ma Pan złe wspomnienia z meczów przeciwko sanoczanom. Czy dlatego nie reagował Pan na zaczepki Michaela Dantona?

- Nie wracam do przeszłości. Mam już dość kontuzji w tym sezonie, dlatego z nikim nie mam zamiaru się okładać. Najpierw była pęknięta kość w prawej ręce, a potem wstrząs mózgu. Mam na koncie w tym sezonie dopiero 13 spotkań. Na dzisiaj życzę sobie zdrowia, żeby móc pomagać drużynie.

- Przeciwko sanoczanom po raz pierwszy zagrał Pan w ataku z Radimem Haasem i Maciejem Szewczykiem, na skrzydle. Na początku sezonu był Pan przecież środkowym pierwszej formacji...

- Sam byłem ciekaw, jak po kontuzji wypadnę w takim ustawieniu. Poszło chyba całkiem dobrze. W okresie, w którym w zespole są braki kadrowe, trzeba umieć się odnaleźć.

- Wygraliście w tym sezonie trzy spośród czterech meczów z Sanokiem. Czy ten zespół wam leży?

- Może coś w tym jest. Jednak ostatnio zagraliśmy konsekwentnie, bez przestojów, które zdarzały nam się w poprzednich meczach u siebie, kiedy długo prowadziliśmy, żeby w końcówce oddać pełną pulę. Tak było przecież z Podhalem, Cracovią, czy Tychami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski