Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pętla śmierci

Redakcja
Krzysztof Zabłocki - urodził się w 1949 roku w Krakowie. Żeglowanie rozpoczął w wieku 12 lat. Odnosił sukcesy w regatach. W 1984 roku zdobył mistrzostwo Warszawy, a rok później mistrzostwo Polski (wygrał dwie tzw. Błękitne Wstęgi). W rejs dookoła świata wypłynął w 1998 roku... Fot. Archiwum rodzinne
Krzysztof Zabłocki - urodził się w 1949 roku w Krakowie. Żeglowanie rozpoczął w wieku 12 lat. Odnosił sukcesy w regatach. W 1984 roku zdobył mistrzostwo Warszawy, a rok później mistrzostwo Polski (wygrał dwie tzw. Błękitne Wstęgi). W rejs dookoła świata wypłynął w 1998 roku... Fot. Archiwum rodzinne
Według wersji somalijskiej, Krzysztof Zabłocki został porwany przez grupę piratów. Następnie na jacht, opanowany już przez bandytów, napadła druga grupa, a polski żeglarz miał zginąć w czasie strzelaniny. Ciało wrzucono do morza... Tak tragicznie zakończył się rejs dookoła świata.

Krzysztof Zabłocki - urodził się w 1949 roku w Krakowie. Żeglowanie rozpoczął w wieku 12 lat. Odnosił sukcesy w regatach. W 1984 roku zdobył mistrzostwo Warszawy, a rok później mistrzostwo Polski (wygrał dwie tzw. Błękitne Wstęgi). W rejs dookoła świata wypłynął w 1998 roku... Fot. Archiwum rodzinne

Po południu 19 września 1999 roku Krzysztof Zabłocki zapisuje w dzienniku pokładowym: "Gładka woda tutaj, to kontrast z Oceanem Indyjskim przy monsunie. Zrobiłem zdjęcie z wejścia do zatoki cyplowi somalijskiemu Ras Asir (sam róg Somalii)."

Tego samego dnia, tuż przed północą: "Jest 23.00 - jestem potwornie zmęczony. Może się z godzinę zdrzemnę."
To ostatni wpis. Barbara Zabłocka, żeglarka i żona Krzysztofa, uważa, że właśnie podczas krótkiego snu jej męża, na pokład "Sadyby" weszli piraci...
Blisko Sokotry
Sierpień 1998 roku. Krzysztof Zabłocki wyrusza z załogą z Gdańska do Lizbony. Później płynie na Wyspy Kanaryjskie, aby już samotnie pokonać Atlantyk. Z Gomery do Trynidadu płynie 28 dni. W ten sposób zaczyna wielką pętlę - samotny rejs dookoła świata. Zaplanowany na ponad 20 miesięcy. Morze Karaibskie, Kanał Panamski, a na Oceanie Spokojnym Wyspy Galapagos, Markizy, Wyspy Tuamotu, Wyspy Towarzystwa, Wyspy Samoa. Dalej Cieśniną Torresa na Ocean Indyjski, z którego - zgodnie z planem - miał wypłynąć okrążając Przylądek Dobrej Nadziei na południowych krańcach Afryki. Jednak na Samoa Krzysztof poznał holenderskich żeglarzy, którzy namówili go na krótszą trasę - przez Morze Czerwone i Kanał Sueski...
Z listu Krzysztofa Zabłockiego do rodziny napisanego na Pacyfiku (czerwiec 1999): "Ciekawe, że na 4 jachty europejskie 3 były z Holandii (...). Było też urocze małżeństwo z Kanady. Oni mnie namawiają na Kanał Sueski. Gdy płynęli po nim, nie było żadnych problemów".
Wrzesień 1999 roku. Krzysztof Zabłocki wpływa na wody Zatoki Adeńskiej. To przejście z Oceanu Indyjskiego na Morze Czerwone, w stronę Kanału Sueskiego. "Sadyba" przepływa niedaleko polskiego statku handlowego "Pokój". To rzadka okazja na rozmowę z domem. Za pośrednictwem "Gdynia Radio" Krzysztof łączy się z żoną.
- Dowiedziałam się, że przepłynął Ocean Indyjski, że jest w dobrym nastroju, ma zapas słodkiej wody i niczego mu nie brakuje. Krzyś powiedział, że w ciągu tygodnia, najdalej 10 dni, dopłynie do Dżibuti - to była ostatnia rozmowa Barbary Zabłockiej z mężem. Mijały kolejne tygodnie. "Sadyba" do Dżibuti nie dopłynęła...
- Kontaktowałam się kilka razy z portem w Dżibuti, aż 25 października 1999 roku poprosiłam Polskie Ratownictwo Okrętowe o pomoc - Barbara zadzwoniła też do polskiej ambasady w Jemenie - jedynej placówki dyplomatycznej naszego kraju w tamtym regionie. - Byłam przekonana, że odnajdę męża całego i zdrowego. Byłam zaniepokojona, ale nie brałam pod uwagę najgorszego.
Rozpoczynają się poszukiwania. Barbara rozsyła zdjęcia męża i "Sadyby" do wszystkich portów w regionie Zatoki Adeńskiej. Powoli oswaja się z myślą, że Krzysztof, wchodząc na te wody, musiał przepływać koło archipelagu Sokotra. Wyspy Sokotra należą do Jemenu, choć leżą bliżej "Rogu Afryki", u wybrzeży Somalii. Na jednej z wysp przez wiele lat swoją bazę wojskową mieli Rosjanie. W latach 90. opuścili ją zostawiając tony sprzętu i uzbrojenia. Archipelag Sokotra stał się gniazdem współczesnych piratów...
- W tym okresie było 16 udokumentowanych napadów na jachty na wodach Zatoki Adeńskiej. Stało się dla mnie jasne, że Krzysztof mógł spotkać piratów - Barbara, choć upłynęło blisko 10 lat od tamtych wydarzeń - mówi wprost: - Wciąż jest mi trudno opisywać półtoraroczny czas poszukiwań.
Z Biskupic Melsztyńskich koło Czchowa wysyłała w świat listy. Telefonowała do wielu ludzi. Bezinteresownie pomagali jej przyjaciele i znajomi - np. Renata i Waldemar Kazieczkowie - rodzina gdańskich żeglarzy. Gdy Barbara w desperacji chciała polecieć do Somalii, przedstawiciele polskiego MSZ odradzili wyjazd. - Szukanie męża na własną rękę w tamtym regionie to czyste szaleństwo. Nie wyjdzie pani z tego żywa - powiedzieli krótko.
Wiersz w Atlasie Oceanów
- W grudniu 2000 roku zadzwonili do mnie przedstawiciele MSZ. Poinformowali, że "Sadyba" została odnaleziona w rejonie Puntlandu - Barbara Zabłocka, choć minęło 10 lat, głosem przepełnionym emocjami opowiada o jachcie porzuconym u brzegów samozwańczej republiki. Podobno zostały nawiązane nieformalne kontakty ze starszyzną plemienną. Według wersji somalijskiej, Krzysztof został porwany przez grupę piratów. Następnie na jacht, opanowany już przez bandytów, napadła druga grupa, a polski żeglarz miał zginąć w czasie strzelaniny. Ciało wrzucono do morza...
Barbara dostała akt zgonu wydany przez szpital w Bossasa (region Puntlandu). Do dzisiaj zadaje sobie pytanie: Jak można wydać akt zgonu, gdy nie odnaleziono ciała? Barbara przypuszcza, że piraci - mając olbrzymie środki materialne i tworząc przestępczą organizację na kształt mafii - mogą załatwić wszystko. Każdy dokument o dowolnej treści. W tym przypadku chodziło po prostu o zamknięcie sprawy. Komuś przeszkadzało, że wciąż trwają poszukiwania, że dzwonią telefony, że nadchodzą faksy wysyłane z dalekiej Polski, z niewielkiej wioski pod Czchowem. Barbara była w rozpaczy, ale działała konsekwentnie. Poprosiła nawet o udostępnienie zdjęć satelitarnych tego regionu z feralnych, wrześniowych dni w 1999 roku. Amerykanie odmówili - tajemnica wojskowa. Francuzi, którzy mają w pobliżu bazę wojskową, także nie chcieli dzielić się militarnymi informacjami...
Mówi Barbara Zabłocka: - W czasie, gdy trwały poszukiwania Krzysztofa, ONZ zorganizowała konferencję w Dżibuti, która miała pogodzić zwaśnione somalijskie plemiona. Jeden z przedstawicieli Human Rights Watch odnalazł "Sadybę" na plaży - 60 km od miasta Bossasa. Ten człowiek mówił, że wszedł na pokład zrujnowanego jachtu, skąd zabrał Atlas Oceanów należący do mojego męża.
Ten człowiek (robił fotografie, ale przekonywał później, że nie udało się ich wywołać) zabrał też album ze zdjęciami wykonanymi przez Krzysztofa i kilka innych przedmiotów, które dostarczył do polskiej ambasady w Sanie, w Jemenie. W atlasie były dziwne, odręczne wpisy obcych ludzi - agresorów. Obok imion i nazwisk piratów wypisano partie polityczne, z którymi sympatyzują. Były też różne niezrozumiałe daty i liczby oraz nieudolnie spisane dane osobowe ofiary: Christopher Zabessi. Spisane ze słuchu nazwisko - Krzysztof Zabłocki... W "Atlasie" był też wiersz. - Somalijczycy mają w zwyczaju pisać wiersz, gdy kontaktują się z kimś obcym. W takim wierszu zapisują swoje intencje wobec gościa. - Ludzie, którzy czytali ten tekst powiedzieli, że były to słowa neutralne, obojętne, pozbawione agresji. Barbara na tej podstawie wnioskuje, że wersja o napadzie drugiej grupy piratów na już uprowadzony jacht może być prawdziwa, a jej mąż rzeczywiście mógł zginąć podczas strzelaniny...
- Wersję o śmierci męża przyjęłam do wiadomości i staram się układać życie bez Krzysia. Jednak nie wykluczam także takiej możliwości, że Krzysztof wciąż żyje, porwany przez piratów z Sokotry, choć dla niego - człowieka, który kochał wolność - byłoby to potworne - mówi Barbara.
W 2004, a może w 2005 roku (Barbara Zabłocka już dokładnie nie pamięta) nadszedł rachunek na kilkaset dolarów za używanie elektronicznego urządzenia zamontowanego i zarejestrowanego na "Sadybie". Przyrząd wykorzystywał łączność satelitarną, a operator sieci poinformował, że wciąż korzysta z niego ktoś, kto właśnie płynie przez Atlantyk. - Pomyślałam nawet, że może to "Sadyba", ale szybko porzuciłam takie przypuszczenia. Najprawdopodobniej ktoś kupił urządzenie od piratów albo paserów. Poprosiłam, aby opretaor zablokował jego działanie. Do dzisiaj nie mogę uwierzyć, że ktoś to kupił i korzystał na koszt poprzedniego użytkownika!
Apel
Z postanowienia Izby Morskiej przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku (sierpień 2001 roku): "Mimo braku bezpośrednich dowodów potwierdzających informacje co do okoliczności zaginięcia żeglującego samotnie Krzysztofa Zabłockiego, można przyjąć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że został on zamordowany i wrzucony do wody w trakcie napadu pirackiego w pobliżu miejscowości Durduri".
W 2002 roku Barbara Zabłocka z przyjaciółmi z Jachtklubu Morskiego "Neptun" z Górek Zachodnich w Gdańsku, zorganizowała na wodach Zatoki Gdańskiej protest "Przeciwko przemocy na wodach świata".
Barbara napisała apel: "Wzywam Brać Żeglarską do symbolicznego protestu przeciwko przemocy na wodach świata. Proszę, aby 21 września każdy, kto kocha wolność, smak swobodnej żeglugi, zapalił symboliczną świecę i rzucił do wody kwiaty, by w ten sposób oddać cześć ludziom morza, których rejs został przerwany przez piratów. Oni przegrali spotkanie z człowiekiem, nie z żywiołem". Protest z 2002 roku przerodził się w coroczny Memoriał im. Krzysztofa Zabłockiego. Każdego roku zjawiają się żeglarze, symbolicznie podpisujący się pod apelem Barbary Zabłockiej. Kilka dni temu, po programie telewizyjnym, w którym opowiadała o mężu, zadzwonił szczęśliwie uratowany kapitan z niedawno porwanego przez piratów tankowca Sirius Star. Odbyli długą, ciepłą rozmowę. Mieli o czym ze sobą rozmawiać.
- U wybrzeży Somalii żyje już pokolenie urodzone i wychowane w tym chaosie. Dla nich świat przemocy to normalność - Barbara Zabłocka nie ma wątpliwości, że problem piractwa będzie się nasilał.
Czy przebaczyłam tym ludziom? Nie da się żyć mając w sercu wielką nienawiść. Nawet do ludzi tak złych, jak somalijscy piraci, którzy zabili mojego męża - odpowiada Barbara Zabłocka. Tomasz - syn Barbary i Krzysztofa - każdego roku bywa na plaży w Sobieszewie i samotnie spaceruje w miejscu, gdzie długo rozmawiał z ojcem przed jego startem do wielkiej pętli - pętli śmierci...
Jacek Świder

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski