Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piątek trzynastego 2019. Dlaczego 13 jest pechowa, czym jest triskaidekafobia i dlaczego wierzymy w przesądy?

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Andrzej Banaś
Piątek 13? Jeśli będę bardziej uważna tego dnia, to może coś z tego zostanie mi na sobotę, niedzielę i resztę dni - mówi psycholog Katarzyna Korpolewska.

I znów 13 w piątek. To już drugi taki piątek w tym roku. Ma to dla Pani jakieś znaczenie?
Dziś już nie ma. Kiedy byłam dzieckiem, bałam się tej daty. Piątek 13-go kojarzył mi się okropnie. Powód był prosty - tak mówiły inne dzieci i ja im uwierzyłam, że ten dzień oznacza pecha. Ale zdarzyło się raz, że musiałam zdać bardzo ważny dla mnie egzamin. Wypadał, jak się można domyślić, 13-go w piątek. Postanowiłam, że to będzie dla mnie szczęśliwy dzień. I rzeczywiście taki był. Od tamtego momentu wierzę, że ten dzień, którego tak wielu się boi, dla mnie jest pomyślny. Mnie nic złego nie spotka. Żyję na przekór przekonaniom o pechowym piątku.

Skąd się w ludziach biorą obawy związane z tą datą? Można by powiedzieć, taki fajny dzień, weekend się przecież zaczyna.
Z jednej strony - owszem. Ale z drugiej, myślę sobie, że ta nieparzysta liczba, pechowa trzynastka mogła się wziąć z tego, że ona nie pasuje. Kiedyś jajka się liczyło na tuziny - miało być dwanaście. To trzynaste było nie wiadomo czym.

Trafiona przez meteorytPanią Ann Hodges z Alabamy w Stanach Zjednoczonych spotkało zdarzenie niezwykłe. W 1954 roku została trafiona przez meteoryt. Jest to jedyny udokumentowany przypadek, w którym meteoryt trafił w żywego człowieka. Pani Hodges przeżyła, lecz w ramach zadośćuczynienia postanowiła sprzedać przeklęty skrawek skały. Oczywiście, jak zawsze w takim momencie, na miejscu pojawiła się Armia i zabrała go ze sobą, twierdząc, że należy do państwa.Ostatecznie w wyniku procesu udało jej się odzyskać meteoryt, jednak bez prawa do sprzedaży. Oddała go do muzeum historii naturalnej w Alabamie.

Piątek trzynastego. Najwięksi pechowcy w historii [GALERIA]

Apostołów też było dwunastu.
Na przykład. Więc generalnie to, co nie pasowało do ustalonego wzorca, uznaliśmy za pechowe. Może to o to chodzi? A może jest to astrologicznie uzasadnione? Ale na ten temat nie będę się wypowiadać, bo to wykracza już poza moją znajomość rzeczy.

Człowiek, który boi się piątku 13-go, będzie wytwarzał pole pełne obaw, niepokojów, i może pechowe zdarzenia przyciągać

Pechowa trzynastka dorobiła się już nawet własnej nazwy chorobowej - to triskaidekafobia, na którą cierpieli podobno i Napoleon Bonaparte, i Franklin Roosevelt, czy też Mark Twain. Roosevelt do tego stopnia, że kiedy na oficjalnym przyjęciu zjawiło się 13 gości, to dodatkowo zapraszał swoją sekretarkę. Kiedy zwykła wiara w przesądy zamienia się w zaburzenie nerwicowe?
O zaburzeniu można mówić wtedy, kiedy ludzie żyją od 13 do 13 i każdy taki dzień, bez względu na to, czy jest to piątek czy nie piątek, traktują jako coś, co ma przynieść nieszczęście. W związku z tym, na przykład, biorą urlop w pracy, ograniczają swoją aktywność - przesąd zaczyna im demolować życie. Drugim czynnikiem, który warto wziąć pod uwagę, są silne emocje, przeżywane przy tej okazji. W moim domu nikt się piątku 13-go nie obawiał, o tym się nie mówiło, ale wystarczyło, że dzieci w szkole pokazały mi, że tego się należy bać, to przejęłam te emocje. Dziś już nieważne jest, co miało za tym stać, co złego miało się stać, dość, że też zaczęłam się obawiać. Myślę, że u ludzi, którzy dorastali z takimi emocjami, a być może były one jeszcze dodatkowo podsycane, albo przez to, co mówiło najbliższe otoczenie, albo przez to, co już człowiek sobie samodzielnie wbił do głowy, czytając na przykład różnego rodzaju rewelacje na ten temat. Pamiętam jak raz, przypadkiem natknęłam się w internecie na opowieści ludzi na temat tego, co dramatycznego zdarzyło się im w takim okropnym dniu.

ZOBACZ TEŻ | Piątek trzynastego. Czy gwiazdy wierzą w przesądy?

Źródło:
TVN

Tu muszę z niejakim wstydem przyznać, że mnie też zdarzyło się coś dramatycznego. Jednego roku 13 marca na stacji benzynowej pod Częstochową uderzyłam swoim samochodem w samochód właściciela stacji. Auto było białe, padał śnieg, a ja byłam zmęczona. „Oczywiście piątek trzynastego!” - zawołał właściciel i wbił mi to zdanie do głowy. Rok później stojąc na skrzyżowaniu w Olsztynie i czekając na zmianę świateł, to w mój samochód rąbnął jakiś kierowca i uciekł. I następny rok - 13 marca wracałam z warmińskiej wioski, znów padał śnieg, było ślisko i wylądowałam w rowie. Aż w końcu postanowiłam przerwać ten pechowy krąg i przestać się przejmować. To rodzi kolejne pytanie: czym jest pech? Na ile sami ściągamy nieprzyjemne sytuacje?
Jestem przekonana, że sami go przywołujemy. To jest tak, jak z infekcją: jeżeli człowiek ma osłabiony organizm, to łatwiej się zarazi od innej, kichającej osoby. Tak też chyba jest z pechem - kiedy przydarza ci się coś dramatycznego w piątek 13-go i zapamiętujesz tę datę, to następnym razem, kiedy się ten piątek pojawia, zaczynasz się bać, jesteś spięty, spięta, i być może, rzeczywiście znów coś takiego się zdarzy. Sami sprowokujemy, albo będziemy mniej uważni. To jedna strona. Z drugiej - być może jest tak - mówię być może, bo tego tematu nie zgłębiłam - że człowiek, który boi się piątku 13-go, będzie wytwarzał wokół siebie pole pełne obaw, niepokojów, słowem dysharmonii i może takie zdarzenia przyciągać.

Ludzie zajmujący się fizyką kwantową dowodzą, że jeśli się na czymś mocno skupiamy, to rzeczywistość nam to ofiarowuje. Dlatego wolę skupiać się na tym co miłe, dobre i piękne. Ale nie zastanawiało Panią, skąd w katolickim w końcu kraju tak silna jest wiara w przesądy i zabobony, w to, że istnieje fatum?
To zawsze szło w parze obok siebie. Sami papieże wierzyli w astrologię i korzystali z porad astrologów.
Papież Leon X założył na papieskim uniwersytecie katedrę astrologii. Astrologia została potępiona przez bullę papieską już po jego śmierci, w 1590 roku.
Tak naprawdę każdy z nas chciałby mieć kontrolę nad tym, co się dzieje. Jeśli mamy jakieś magiczne sposoby, żeby tę kontrolę sprawować, to dlaczego by nie sięgnąć po nie? Jeżeli astrolog przepowie ci przyszłość, to ty wiesz, czego się spodziewać, jesteś spokojniejsza. Jeżeli minie piątek 13-go, odetchniesz z ulgą i powiesz: „Ojej, teraz będzie tylko dobrze”. Jak ci czarny kot przebiegnie drogę, to zawrócisz i pójdziesz inną drogą. Ale to wszystko w istocie daje poczucie pozornej kontroli. Wszyscy chcielibyśmy mieć tę kontrolę i wiedzieć, co się zdarzy w przyszłości. Stąd też łapiemy się takich sposobów.

Ludzie wierzący mają zagwarantowaną opiekę i opatrzność Boga. Czy to w naszej naturze tkwi, że wolimy się na wszelki sposób zabezpieczyć? Panu Bogu przysłowiową świeczkę, a diabłu ogarek?
W ogóle z poglądami ludzi jest tak, że one do końca nie są spójne. Takim dobrym przykładem dla mnie jest choćby palenie papierosów. Rodzice palą, wiedzą, że to jest szkodliwe, ale nadal to robią. I krzyczą na swoje dziecko, żeby, broń Boże, nastolatek nie sięgnął po papierosa. Jest w tym niekonsekwencja, prawda? To się wiąże z wewnętrznym konfliktem naszych różnego rodzaju dążeń. Wiemy, że papierosy są szkodliwe, ale palimy, bo nam to sprawia przyjemność, albo nie chcemy ponieść trudu rzucania palenia. Myślę, że podobnie jest i z tymi przekonaniami, wydawałoby się najważniejszymi, bo dotyczącymi światopoglądu. Z jednej strony czujemy się katolikami, chcemy przestrzegać zasad religii, ale z drugiej strony - no, chcielibyśmy wiedzieć, co się zdarzy w przyszłości. I tak dwie te sfery idą obok siebie mimo że są ze sobą sprzeczne. Często zresztą ludzie wierzący naruszają zasady religii. Tak się to po prostu zdarza. Człowiek nie jest doskonały. Ale w tym przypadku, myślę, że część ludzi może nawet nie mieć świadomości, że to naruszenie jest prawie dogmatyczne.

Że wiara w piątek 13-go jest po prostu grzechem.
Ale jeden grzech drugiemu nierówny. Przekąszenie kawałka salami w piątek nie można porównywać ze złamaniem podstawowego dogmatu, jaki już w tej rozmowie padł: jeśli wierzy się w Boga, w to, że On się nami opiekuje, to po co chodzimy do wróżki?

Piłkarskie przesądy. Paulina Czarnota-Bojarska o boiskowych rytuałach

Źródło:
TVN

Dziś z jednej strony mówi się, że wiara w przesądy i zabobony to dawne czasy, czasy ciemnoty, ale dziś w naszych nowoczesnych cyberczasach wróżbici są obecni w stacjach telewizyjnych, można sobie zamówić tarota przez telefon…
… a horoskop obecny jest w każdym piśmie, prawda?

Dlaczego ta nasza super nowoczesna cyfrowa rzeczywistość potrzebuje świata magii?
Wielu z nas ma własną magię, powiedziałabym, rodzinną, na własny użytek. Pamiętam, jak raz pewna dziewczyna opowiadała mi, że dorastała w domu, w którym mama chorowała na nowotwór. W jej rodzinie było takie przekonanie, że jeżeli ktoś jest chory, to trzeba koniecznie postawić w jego pokoju, świeże kwiaty w wazonie, bo one, kiedy więdną, niejako przejmują, czy wyciągają chorobę. Nie słyszałam, żeby to był popularny pogląd, ale w tej rodzinie taki panował.

Znam całe mnóstwo ludzi, którzy mają swoje małe, codzienne wróżby w stylu: „Jeśli zdążę dojść do tego zakrętu, zanim minie mnie ten samochód, to coś mi się uda”. Dla pewnego starszego pana, którym się opiekowałam, ważne było, jakiego ptaka zobaczy przez okno po wstaniu z łóżka. Jeśli to była wrona, czy gawron, to wiedział, że będzie miał kiepski dzień. Jeśli sójka, czy wróbel - że będzie radosny. Skąd się w nas to bierze?
Myślę, że każdy z nas potrzebuje czegoś, co nie jest do końca materialne i oczywiste. Najlepszym przykładem tego, że potrzebujemy czegoś, co nie jest materialne, jest potrzeba miłości. Miłość jest czymś, co trudno zważyć i zmierzyć, i udowodnić jej istnienie. Kiedy ktoś mówi ci, że cię kocha, a ty masz wątpliwości, to jak wykazać, że ta miłość rzeczywiście istnieje? Nasze życie jest niejako wzbogacane o coś, co nie jest wymierne. A poza tym to znów kwestia tej kontroli, o której rozmawiałyśmy - jeżeli dobiegnę do rogu, to coś mi się uda, odniosę powodzenie, los działa na moją korzyść. To daje poczucie kontroli, ale też tego, że los nam sprzyja. A ta wiara, że odniesiemy sukces, jest nam potrzebna.

A może jest tak, że kiedy raz okoliczności złożyły się szczęśliwie, to je utrwalamy w umyśle, łącznie z tym, na co silnie zwróciliśmy uwagę, więc potem już żyjemy z tymi okolicznościami, a nawet celowo je wyszukujemy - i rozpoznajemy, więc przenosimy na inne dni i zdarzenia?
Tak jest, oczywiście. Tego typu techniki wykorzystuje się często w programach rozwojowych, psychoterapeutycznych po to, żeby człowiek miał dobre nastawienie, więcej energii w sobie. Utrwala się więc skojarzenia, na przykład wtedy, kiedy walczymy z lękiem, albo wtedy, kiedy chcemy zbudować w kimś wyższą samoocenę własnych kompetencji, własnej wartości. Bardzo często wówczas odwołujemy się do takich zdarzeń, szukamy tak zwanej kotwicy. Czyli takiego zdarzenia, które wywołuje dobre emocje. Wtedy już nie trzeba biec do tego wspomnianego rogu ulicy, tylko chodzi o to, żeby sobie przypomnieć ten moment i poczuć dokładnie to, co się czuło w tamtym momencie.
Nasz mózg też działa w taki sposób, że wyszukuje to, co znamy. Szukamy twarzy w drzewach, zaciekach na suficie, czy smugach na szybach. Tego tam nie ma, ale my to widzimy. Może podobnie jest z tym szukaniem pecha w piątku 13-go, bo jest to szukanie porządku, pewnej prawidłowości, wzorca.
Wszystko to zależy od bardzo głębokich przekonań kształtujących nasz światopogląd. Znam ludzi, którzy są racjonalni do szpiku kości i jeśli coś nie jest udowodnione naukowo, mówią, że tego nie ma. Ja dojrzałam do takiego przekonania, że mówię sobie: „Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to nie znaczy, że to nie istnieje”. Wiele rzeczy, które teraz są dla nas zjawiskami już dawno udowodnionymi i wytłumaczalnymi, kiedyś wiązano z magią, irracjonalnymi przekonaniami. Warto jest chyba połączyć te dwa obszary - kiedy próbujemy tłumaczyć, dlaczego ludzie wierzą w przesądy, zabobony. Z jednej strony, jak patrzymy na smugi na szybie, to staramy się dobrać odpowiedni schemat, który mamy w głowie. Czyli zobaczyć obraz, który jest nam znany. Tak działa nasz mózg i jest to wspaniała cecha, bo dzięki temu łatwo rozpoznajemy to, co jest nam znane. Szybciej dostosowujemy się do sytuacji. Z drugiej strony, możemy powiedzieć: „No, zgoda, OK, ale czy to nie jest mylące”? Bo czasem możemy zobaczyć coś, czego się przestraszymy, zupełnie niepotrzebnie, bo wystarczyło się lepiej przyjrzeć. Ale nie zapominajmy, że naszym zachowaniem rządzą też emocje. Czasem lepiej jest się przestraszyć na zapas i uciec przed czymś, co nie było niebezpieczne, niż przegapić autentyczne niebezpieczeństwo. I jeszcze jedna ważna kwestia: tak, nasza wyobraźnia, nasz mózg potrafi stworzyć obrazy, które być może nie istnieją w oczach innych ludzi. Ale jeśli przyjrzymy się na przykład obrazom impresjonistów, to - przepraszam - tam jest zbiór różnych maźnięć na płótnie. A my widzimy obraz. Nasza wyobraźnia sprawia z jednej strony, że nasze życie jest piękniejsze, ale z drugiej jest narzędziem do tego, żebyśmy szybko się orientowali, albo, żebyśmy przeżywali jakieś niezwykłe emocje.

Nie uważa Pani, że wybieranie takiej postawy, że jeśli jest piątek 13-go, to coś złego mi się wydarzy - i się wydarza - to jest też nasza skłonność do tego, że lubimy na coś zrzucać winę, bo tak jest nam wygodniej.
To na pewno, racja. Rozdarłam spodnie - to dlatego, że jest piątek 13-go, a nie dlatego, że byłam nieuważna. I to jest też bezpieczne. Mogę być codziennie nieuważna, ale jeśli zrzucę to na piątek 13-go, to po nim na szczęście jest sobota, jutro będzie lepiej.

Z pechem jest tak, jak z infekcją: jeżeli człowiek ma osłabiony organizm, to łatwiej się zarazi od innej, kichającej osoby

Dlaczego tak bardzo potrzebujemy usprawiedliwienia dla samych siebie, dlaczego wolimy zrzucić winę na kogoś czy czegoś?
Tu akurat uważam, że brak umiejętności przyznawania się do błędu wynika ze sposobu wychowania. To, że nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności wynika z tego, w jaki sposób byliśmy socjalizowani. Wychowywali nas i rodzice, i nauczyciele w szkole, ale też inni dorośli, z którymi mieliśmy kontakt. Dla dziecka, które popełniło błąd i było karane albo karcone, to straszny ciężar emocjonalny; nawet jeśli ktoś powie tylko: „No i zobacz, co zrobiłeś!”, to jest silne przeżycie. Naturalne jest to, że takie dziecko chce się bronić: „To nie ja, to kot rozbił wazon, to Jasiek przebiegł i to zrobił”. Nie chce przeżywać tych silnych emocji i nie chce czuć się winny. W szkole jest podobnie. Później to się za nami ciągnie. Nikt nie mówi nam: „Masz prawo czasem zrobić coś nie tak, takie nieszczęścia jak zbity wazon zdarzają się i nie są to najgorsze nieszczęścia w życiu. Musisz być bardziej uważny, ale przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Każdemu może się to zdarzyć”. Unikanie odpowiedzialności dotyczy też, później, ludzi dorosłych, w miejscu pracy: lepiej się nie przyznać, że ja to zepsułem, bo nastąpi katastrofa, wyrzucą mnie, pozbawią premii czy awansu. Ciekawe jest to, że ci, którzy nie potrafią się przyznać do błędu, jeśli złapią na nim kogoś, to wręcz sadystycznie pokazują: „To twój błąd!”. Ponieważ sami boją się popełnienia błędu.

Piątek trzynastego - przesądy, memy.

Piątek trzynastego - przesądy i MEMY. Tego dnia lepiej nie w...

Czy tego typu pechowe okoliczności, którymi się usprawiedliwiamy, możemy przerobić na coś pozytywnego? Jeśli już ma być ten piątek 13-go, to niech z tego będzie jakiś pożytek, jakaś refleksja. Jak to zrobić?
Możemy to zrobić. Po pierwsze możemy powiedzieć sobie: „Tego dnia muszę być bardziej uważny”. To fantastyczny trening uważności. Jestem bardziej uważna jadąc tego dnia samochodem i być może coś z tego zostanie mi na sobotę, niedzielę i resztę dni. Po drugie trzeba powiedzieć sobie: „Przejdę przez ten dzień. Nic złego mi się nie wydarzy”. Albo można zrobić, to co ja zrobiłam - powiedzieć sobie: „Dla mnie to jest szczęśliwy dzień”.

Ludziom przesądnym trudniej żyć? Tak przynajmniej pokazał Marek Koterski w „Dniu świra”, kiedy bohater, jak wraca, bo czegoś zapomniał, to musi siadać, odczekać dziesięć sekund. Przesądni są też piłkarze i trenerzy - rozmawiałam o tym, jak karkołomnym przesądom czasem ulegają i jak mocno wierzą w swoje amulety. Mają mnóstwo…
… rytuałów. Trudniej z tym żyć, bo te rytuały nas ograniczają, zabierają czas, a ich złamanie budzi złe emocje. Ale amulety, jako coś, co przynosiło szczęście, maskotka, były znane od dawna. Ludzie wierzyli, że w nich znajdą ochronę, że one przyciągają tylko dobre wydarzenia, czyli coś, co działało na ich korzyść. Inną sprawą jest tragedia, jaka wydarza się po zgubieniu takiego amuletu, czy w naszych czasach maskotki. Tak naprawdę nie ma znaczenia, jaką trasę wykona autokar z piłkarzami, czy mam przy sobie amulet, jaka jest pogoda i kto pierwszy powiedział mi „dzień dobry”. Generalnie lepiej wierzyć w to, że dobry omen jest we mnie, a nie na zewnątrz. Że to we mnie jest wiara i przekonanie, i wiem, że będzie dobrze.

***

Katarzyna Korpolewska, doktor psychologii, związana z Wydziałem Psychologii UW i Wyższej Szkoły Komunikowania i Mediów Społecznych. Prowadzi szkolenia dla firm. Współpracuje z mediami Autorka powieści m.in. „:Tamten poranek”

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Piątek trzynastego 2019. Dlaczego 13 jest pechowa, czym jest triskaidekafobia i dlaczego wierzymy w przesądy? - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski