Gdzie zatem podział się twórca tak znakomitych filmów jak „Paryż, Teksas”, „Nieba nad Berlinem” czy „Lisbon Story”, w których udowadniał, że najważniejsze są przecież obrazy, bo w myśleniu można się pogubić i oddalić od rzeczywistości? To pytanie powracało do mnie nieraz podczas seansu „Pięknych dni”.
Bezimienni on i ona siedzą w wypełnionym słońcem ogrodzie, z którego widok roztacza się na Paryż. Bohaterowie toczą ze sobą intymną i niezwykle szczerą rozmowę o życiu, miłości i przemijaniu. Powracają do przeszłości, opowiadając nieraz o wstydliwych, erotycznych doznaniach. Odnosimy jednak wrażenie, że tak naprawdę żadne z nich niczego w życiu nie doświadczyło. Ich relacja jest bowiem beznamiętna i zamiast stanowić o sile filmowej narracji - wywołuje nieproszoną nudę.
Wendersowi nie pomogła nawet trójwymiarowa technologia, w której nakręcił swój film (dodajmy w rekordowo szybkim tempie - zaledwie dziesięciu dni) ani też zapierający dech w piersiach plener - ogród w posiadłości legendarnej francuskiej gwiazdy Sary Bernhardt z widokiem na Paryż. Nie chcę się tu jednak wyłącznie pastwić nad reżyserską klęską niemieckiego autora.
Dostrzegam bowiem w „Pięknych dniach” także przebłyski talentu Wendersa, którymi zachwycał niegdyś cały świat. Widzowie, znający dobrze wczesną twórczość autora „Z biegiem czasu”, po obejrzeniu jego najnowszego działa, zatęsknią do jego filmów sprzed paru dekad, w których przedstawiciel niemieckiej nowej fali rozwijał swój wyjątkowy styl, tworząc kino powolnego rytmu, czasem zredukowanych do minimum dialogów i kontemplacji.
Pomagali mu w tym bohaterowie, którzy wędrowali zwykle po Stanach Zjednoczonych, jak choćby w znakomitym „Paryż, Teksas” czy też w poetyckim „Niebie nad Berlinem” (w „Pięknych dniach” bezimienna para spędza cały dzień w wygodnych fotelach na tarasie). Wędrowali oni jednak zawsze w jakimiś celu, a do jego zobrazowania reżyser nigdy nie potrzebował zbyt wielu słów. Wydaje się, że zapomniał o tym podczas realizacji „Pięknych dni”, które uginają się pod ciężarem pretensjonalnego języka ocierającego się o kicz.
„Piękne dni”, reż. Wim Wenders
produkcja: Francja, Niemcy
występują: Reda Kateb, Sophie Semin
Festiwal Jana Kiepury. Wspaniały prolog z Miniaturami
Autor: Stanisław Śmierciak
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?