Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze znalezione w kurniku

Redakcja
Chciałbym, by Polacy zarabiali równowartość 2000 euro, a polski emeryt dostawał każdego miesiąca 1000 euro. Licząc po kursie 7 zł za euro, wychodzi 14000 zł pensji i 7000 złotych emerytury - wylicza Kazimierz Pazgan, jeden z najbogatszych Polaków, szef sądeckiego Konspolu. Na zdjęciu Kazimierz Pazgan rozmawia o podatkach z Aleksandrem Kwaśniewskim, obok były minister gospodarki Janusz Steinhoff. Fot. Jerzy Cebula
Chciałbym, by Polacy zarabiali równowartość 2000 euro, a polski emeryt dostawał każdego miesiąca 1000 euro. Licząc po kursie 7 zł za euro, wychodzi 14000 zł pensji i 7000 złotych emerytury - wylicza Kazimierz Pazgan, jeden z najbogatszych Polaków, szef sądeckiego Konspolu. Na zdjęciu Kazimierz Pazgan rozmawia o podatkach z Aleksandrem Kwaśniewskim, obok były minister gospodarki Janusz Steinhoff. Fot. Jerzy Cebula
Głowa kurczaka powinna być zwrócona na północny wschód, zgodnie z kierunkiem modlitwy Kaaba. Nóż ma być ostry, aby jednym cięciem wyzwolić ptasie życie z kruchego ciała. Krew musi spłynąć obficie i jak najszybciej. Podczas podrzynania gardła należy wypowiedzieć słowa: Bismillahi Arrachmani Arrachim. Na koniec jeszcze tylko ceremonialne Allah Akbar i po wszystkim...

Chciałbym, by Polacy zarabiali równowartość 2000 euro, a polski emeryt dostawał każdego miesiąca 1000 euro. Licząc po kursie 7 zł za euro, wychodzi 14000 zł pensji i 7000 złotych emerytury - wylicza Kazimierz Pazgan, jeden z najbogatszych Polaków, szef sądeckiego Konspolu. Na zdjęciu Kazimierz Pazgan rozmawia o podatkach z Aleksandrem Kwaśniewskim, obok były minister gospodarki Janusz Steinhoff. Fot. Jerzy Cebula

Małopolscy milionerzy - Kazimierz Pazgan

- Rabin jest droższy od imama, a poza tym, my nie sprzedajemy do Izraela. To niewielki rynek - Kazimierz Pazgan, szef sądeckiego Konspolu i jeden z najbogatszych Polaków, tłumaczy, dlaczego w jednym ze swoich zakładów - w Słupcy koło Poznania - nie zatrudnia Żydów, lecz muzułmanów. Dlaczego płaci im krocie za szeptanie modlitw.

- Takie usługi nie są tanie. Wydatki wchodzą w cenę produktu. Opłaca się, bo kurczaki to dobry biznes - szef Konspolu proponuje, aby zgadywać, ile może zarabiać w jego firmie muzułmanin obecny przy uboju kurczaków. Jaki będzie rachunek wystawiony przez człowieka dbającego, aby wszystko było Halal - zgodnie z prawem islamu? Zgadujemy więc: może dwa i pół tysiąca złotych na rękę, czyli średnią krajową? Pięć tysięcy złotych, czyli dwie średnie krajowe? Może siedem tysięcy złotych, a więc prawie trzy razy tyle, ile wynosi przeciętna polska pensja?

Pudło! Aby produkować z kurczaków convenience food (gotowe dania do szybkiego przygotowania) na talerze wyznawców islamu zamieszkałych w Marsylii i Paryżu (sprzedawane są głównie we Francji), trzeba w Słupcy pod Poznaniem wyłożyć na stół dobre kilkadziesiąt tysięcy złotych. Certyfikat uboju Halal to nie są żarty. Rada imamów czuwa, aby był przyznawany uczciwie...

- Najpierw korzystaliśmy z usług profesora z Iraku, który pracował na poznańskim uniwersytecie. Pomagał mu student z Syrii. Później pojawili się przybysze z Kirgistanu - Kazimierz Pazgan nie kryje zadowolenia, że i na tym rynku panuje cicha konkurencja.

Trąbka

Czas: lata 60. ubiegłego wieku. Miejsce: Kamionka Wielka - wieś niedaleko Nowego Sącza. Młody Kazik Pazgan (pochodzi z niebogatej rodziny) gra na trąbce w parafialnej orkiestrze. Gra dobrze, więc gdy jest już uczniem szkoły średniej, chałturzy z chłopakami na weselach. Nieprzespane noce i zabawa. Bywa, że młodociani muzycy mają problemy z gronem pedagogicznym. Te problemy znikną, gdy staną się pełnoletni. Ale i życie niebezpiecznie przyspieszy. Na weselu każdy się chce napić z orkiestrą...

- Tamten czas wspominam jak największą przygodę - Kazimierz Pazgan - jeden z najbogatszych Małopolan i Polaków ("Forbes" wycenił jego rodzinny majątek na 260 mln zł, a "Wprost" na 500 mln zł), nie unika wspomnień z młodości. - To część mojego życia. To, co robiłem wtedy, ukształtowało mój charakter - żartuje, że do poprawczaka trafił dopiero po studiach.

Na początku lat 70. zostaje wychowawcą w domu poprawczym w Świdnicy. Los rzuca go na Dolny Śląsk z nakazu pracy, zaraz po ukończeniu studiów na resocjalizacji. Ten sam los sprawi, że to właśnie w Świdnicy Kazimierz Pazgan wybierze życiową drogę przedsiębiorcy.

Kwiaty

Butelka koniaku oprawiona w celofan, plus kwiaty - dużo, dużo kwiatów. W latach 70., w Świdnicy, kwiaciarnię Kazimierza Pazgana znało wielu zaopatrzeniowców państwowych firm i publicznych instytucji. To był czas goździków kupowanych na Dzień Kobiet, 1 Maja, Dzień Nauczyciela i wiele, wiele innych, pięknych okazji. Kupiłeś kwiaty za pięć tysięcy, wypijałeś na zapleczu pięćdziesiątkę koniaku. Kupiłeś jeszcze więcej goździków - dostawałeś całą butelkę.
- Nie miałem zezwolenia na sprzedaż alkoholu, ale mogłem sprzedawać upominki - wspomina Kazimierz Pazgan. Taka sprzedaż wiązana. Kwiaciarnię prowadził jako ajent. Wziął ją w ajencję od spółdzielni ogrodniczej. Dzięki temu wybiegowi nie był gnębiony jak prywaciarze. Po prostu płacił socjalistycznej spółdzielni zryczałtowaną daninę - niewspółmiernie niską w stosunku do przychodów. Biznes kręcił się znakomicie.

Pazgan swój "pierwszy milion" zarobił na kwiatach. Był przygotowany na następny krok. Epoka Gierka dawała możliwości, ale trzeba było widzieć biznes tam, gdzie inni nic nie widzieli. Szef dzisiejszego Konspolu nie znał się ani na kwiatach, ani na kurczakach, ale miał intuicję i odwagę. Zdecydował się wrócić w rodzinne strony. Wziął gierkowski, niskooprocentowany i umarzany w połowie kredyt. Na kurnik...

Kurczaki

Układ był taki: państwo zapewnia paszę i zbyt jaj, a drobiarski przedsiębiorca pieści kury, aby dużo niosły. No i komu to przeszkadzało?

Po wprowadzeniu stanu wojennego Zachód uderzył kurzą bronią - zablokował transporty kapitalistycznej paszy do socjalistycznych dziobów. To był pierwszy kryzys w drobiarskim biznesie Kazimierza Pazgana. Wyszedł z niego obronną ręką, bo szybko zlecił opracowanie receptury na polską paszę i przerzucił się z produkcji jaj na mięso. Kurczaki zastąpiły kury. Biznes się kręcił, a Kamionka Wielka piękniała. Budując pierwsze kurniki, trzeba było zadbać o drogę, most, linię telefoniczną. Wtedy nie było telefonów komórkowych, internetowych e-maili. Wtedy w ogóle niewiele było, ale sądecki przedsiębiorca, jeśli już narzeka - to raczej na kurs euro, o którym 25 lat temu nikomu się nawet nie śniło. W tamtych pionierskich czasach problemy były inne. Na przykład: jak zrobić kiełbasę z kurczaka, którego mięso jest kruche i nie chce się lepić, a socjalistyczna dystrybucja żałuje lepiszcza w postaci wieprzowiny i wołowiny (drobiowe wędliny robiono z dodatkami).

- Jako pierwsi na świecie opracowaliśmy metodę wytwarzania kiełbasy z kurczaków, bez dodawania mięsa wołowego i wieprzowego - chwali się Kazimierz Pazgan. Cały świat zaciekawił się tą technologią. Gdy biznes działał w najlepszym porządku, nadeszła transformacja ustrojowa, a wraz z nią Leszek Balcerowicz. To był drugi kryzys w drobiarskiej historii Kazimierza Pazgana. Sądecki przedsiębiorca przetrwał, bo kredytów nie miał tak dużo jak inni, a i skala jego biznesu była większa. Do dzisiaj jednak - gdy ktoś przekonuje o bezdyskusyjnych zasługach prof. Leszka Balcerowicza w gospodarczych przemianach Polski - Pazgan tylko się uśmiecha. Tak trochę z życzliwości wobec rozmówcy, bo z Balcerowiczem mu nie po drodze...

Euro

"Ma to opracowanie jedną - za to poważną wadę - jak to się mówi, jest »zbyt piękne żeby było prawdziwe«. Myślę, że mogę postarać się pomóc, przedstawiając je niektórym moim gościom i znajomym, specjalistom w dziedzinie finansów i podatków"...
Powyższy, krótki list napisał do Kazimierza Pazgana szef ITI - Mariusz Walter. Obaj od lat są na listach najbogatszych Polaków i - jako przedsiębiorcy z doświadczeniem - mają swoje gospodarcze pomysły i teorie.

Walter do Pazgana napisał po zapoznaniu się z analizami, dotyczącymi gospodarczej sytuacji Polski. Szef ITI zareagował jak wszyscy. Z niedowierzaniem; z przekonaniem, że choć to trzyma się kupy, to żadnym sposobem takiego planu nie uda się urzeczywistnić. No bo jak sobie wyobrazić sytuację, w której niemal z dnia na dzień kurs euro zmienia się z ok. 4 na 7 zł!? Większość z nas odebrałaby to jako gospodarczą katastrofę. Dla przeciętnego zjadacza chleba takie osłabienie złotego oznaczałoby przede wszystkim spadek wartości wpłaconych do banków pieniędzy. Dla ekonomistów, 7 zł za 1 euro to brak możliwości obsługi zadłużenia państwa. Gospodarczy koniec świata, kataklizm - przecież już teraz, gdy tylko złoty słabnie zbyt mocno w stosunku do innych walut, politycy i finansowi analitycy grzmią w mediach o "spekulacyjnych atakach", trudnej sytuacji i "nadciągającym bankructwie" walutowych kredytobiorców. No i zagraniczne wakacje byłyby wtedy znacznie droższe...

- Będę z uporem powtarzał, że kurs równowagi poniżej 4 zł za 1 euro uczyni większość z nas biedakami Europy na całe dziesięciolecia - Kazimierz Pazgan od kilku lat próbuje przekonywać do iście rewolucyjnego pomysłu: adminis-tracyjnego osłabienia złotówki, podwyższenia (stopniowo i pod państwową kontrolą) pensji Polaków i drastycznego powiększenia budżetu państwa, przede wszystkim dzięki wielkim wpływom z gruntownie zmienionego systemu podatkowego. - To całe mówienie, że budżet państwa powinien być jak najmniejszy, to najgorsza pomyłka naszych czasów - przekonuje.

Dopiero wtedy, gdy 1 euro będzie kosztowało 7 zł, a średnia pensja w kraju nad Wisłą i Odrą sięgnie 14 tys. złotych, wejdziemy do Eurolandu. - Oczywiście pod warunkiem, że strefa euro będzie jeszcze istnieć - nie kryje sarkazmu szef Konspolu i przypomina, że już trzy lata temu (można to sprawdzić w archiwach) wskazywał w prasowych wywiadach na kandydatów do bankructwa: Grecję i Portugalię.

Plan

Jakie są najważniejsze elementy planu Pazgana?

- Przede wszystkim, to nie jest żaden "plan Pazgana", bo ja sobie tutaj nic sam nie wymyśliłem - szef Konspolu przypomina, że kilka lat temu zespół naukowców pod kierownictwem prof. Aleksandra Welfe z Łodzi, wykonał na zlecenie Krajowej Izby Gospodarczej (Kazimierz Pazgan jest w zarządzie KIG) analizę dotyczącą relacji kursu złotego do euro, średnich płac i konkurencyjności naszej gospodarki. Wyszło czarno na białym, że wejście Polski do strefy euro przy kursie wymiany 3,5 zł oznacza gromadne bankructwa polskich firm, duże bezrobocie i wielką biedę. Kurs wymiany na poziomie 4,5 zł pozwoli polskim firmom konkurować na rynkach UE, ale pod warunkiem utrzymania płac pracowników na obecnym, niewysokim (w porównaniu z bogatą Europą) poziomie. Dopiero kurs wymiany na poziomie 7 zł za euro, otworzyłby pole do podwyżek płac (popyt na wytworzone w Polsce towary byłby ogromny; zagraniczne firmy ustawiałyby się także w kolejce do nowych inwestycji w naszym kraju). Budżet państwa pęczniałby od dopływu gotówki, bo zamiast CIT-u, którego i tak nikt nie płaci, obowiązywałby 1-proc. podatek od przychodu. Dodatkowo, wszyscy (firmy i osoby fizyczne) - mogliby odliczać od dochodów wydatki inwestycyjne (na rozwój przedsiębiorstwa; na zakup mieszkania). To nakręciłoby koniunkturę i zapewniło lawinowy wzrost wpływów budżetowych choćby z podatku VAT.
- Chciałbym, by Polacy zarabiali równowartość 2000 euro, a polski emeryt dostawał każdego miesiąca 1000 euro. Licząc po kursie 7 zł za euro, wychodzi 14000 zł pensji i 7000 zł emerytury - wylicza Kazimierz Pazgan, jeden z najbogatszych Polaków, szef sądeckiego Konspolu. Zapewnia, że jest to możliwe, a obecny kryzys strefy euro to najlepszy moment na takie "wywrotowe" (patrząc z perspektywy Brukseli) działania.

Na razie Konspol płaci swoim pracownikom średnio 2 tys. zł na rękę i to jest dokładnie tyle, aby - przy obecnych relacjach kursowych - firma mogła być konkurencyjna. Wciąż świeża w nowosądeckiej firmie jest pamięć o roku 2008, gdy kurs euro na poziomie 3,5 zł spowodował trzeci prawdziwy kryzys w historii drobiarskiego biznesu Kazimierza Pazgana. - Musiałem zrezygnować z dostarczania ton mięsa do KFC i McDonalda w Europie Zachodniej. Przy kursie 3,5 zł za euro nawet w Polsce bardziej opłaca się sprzedawać kurczaki z Niemiec - mówi sądecki przedsiębiorca i obiecuje, że już niedługo zadziwi branżę handlowym pomysłem, który sprawi, że o Konspolu będzie głośno. Na razie to tajemnica...

Jacek Świder

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski