Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsze ludobójstwo XX wieku

Joanna Lubecka, historyk, pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, jest adiunktem Akademii Ignatianum w Krakowie
Praca od rana do nocy, fatalne warunki higieniczne, brak jedzenia skutkował 50 proc. śmiertelnością więźniów w obozach koncentracyjnych w niemieckiej Afryce Południowo-zachodniej
Praca od rana do nocy, fatalne warunki higieniczne, brak jedzenia skutkował 50 proc. śmiertelnością więźniów w obozach koncentracyjnych w niemieckiej Afryce Południowo-zachodniej fot. Ho/National Archives of Namibia
Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. 1904. W niemieckiej kolonii Afryka Południowo-zachodnia wybucha powstanie. Oddziały Schutztruppe topią je we krwi. Ocalali tubylcy trafiają do obozów śmierci i obozów koncentracyjnych, gdzie masowo giną. Tak powstaje eksterminacyjne laboratorium III Rzeszy.

Sprawny aparat eksterminacji w III Rzeszy wymagał nie tylko poparcia narodu, ale również rzeszy naukowców, strategów i logistyków. Część z nich zdobyła doświadczenia znacznie wcześniej, budując niemieckie imperium kolonialne. Przetestowano tam czystki etniczne, eksterminację ludności posuniętą aż do ludobójstwa.

Niemiecki Lebensraum

Podczas gdy Anglia i Francja już od początku XIX wieku tworzyły swoje imperia kolonialne, Niemcy zajęci byli wewnętrznymi sprawami. Dopiero w 1871 roku zjednoczyły się i ogłosiły powstanie Rzeszy Niemieckiej. Niechęć kanclerza Bismarcka wobec zamorskich podbojów ograniczała niemiecką obecność w Afryce do wypraw o charakterze naukowym.

Podróżnicy niemieccy przemierzali Saharę (Heinrich Barth, Gustav Nachtigal), Niemiec Gerhard Rohlfs jako pierwszy Europejczyk przemierzył Afrykę z północy na południe. Rozwijał się handel, ale w pierwszej fazie nie towarzyszyły mu ambicje polityczne i militarne. Sytuacja zmieniła się, gdy cesarzem został Wilhelm II Hohenzollern, a kanclerzem Rzeszy Bernhard von Bülow. Obaj panowie nie mieli zamiaru biernie przyglądać się rywalizacji innych mocarstw. Wilhelm wkrótce ogłosił, że Niemcy wkraczają na drogę Weltpolitik (polityki światowej), a kanclerz von Bülow oświadczył w Reichstagu, że Niemcom również „należy się jakieś miejsce pod słońcem”.

Na niwie naukowej koncepcję tę rozwinął znany niemiecki geograf Friedrich Ratzel, który w wydanej w 1897 r. książce pt. „Geografia polityczna” sformułował pojęcie Lebensraum, a więc niemieckiej przestrzeni życiowej, której celem miało być zapewnienie narodowi niemieckiemu wyżywienia i bezpieczeństwa.

Zawarte w tej koncepcji zasady darwinizmu społecznego (rozwój silniejszych narodów kosztem słabszych) szybko zyskały popularność i pozwoliły świadomie zarządzać istniejącymi już koloniami: Niemiecką Afryką Południowo-Zachodnią (dzisiejsza Namibia), Niemiecką Afryką Wschodnią (dzisiejsza Tanzania) oraz Togo i Kamerunem. W 1884 roku już 2,5 mln km2 Afryki znajdowało się pod panowaniem niemieckim, obszar ten zamieszkiwało 14 mln Afrykańczyków, z których większość nie miała pojęcia o zwierzchności Niemiec.

W pierwszej fazie niemieckiej ekspansji kolonialnej politycy niemieccy borykali się z niechęcią wewnętrznej opinii publicznej oraz sporej części parlamentarzystów szczególnie skupionych wokół socjaldemokratycznej partii Niemiec (SPD). Stąd kolonialny aparat administracji ukryty był w ministerstwie spraw zagranicznych.

Podobny kamuflaż zastosował rząd w nazewnictwie: nie używano nazwy kolonia, lecz Schutzgebiete (obszary chronione), a wojska stacjonujące w koloniach nosiły nazwę Schutztruppe (oddziały ochrony). Zabiegi te miały przekonać niemiecką opinię publiczną o dobrych intencjach rządu wobec ludności afrykańskiej.

Herero i Nama

Stosunek Europejczyków do ludności afrykańskiej był niejednolity, choć trudno byłoby go nazwać przyjaznym. Uważani byli za istoty niższe, mniej inteligentne, niedojrzałe, często niegodne szacunku, a z czasem niegodne życia.

Laureat pokojowej nagrody Nobla (1906), prezydent Stanów Zjednoczonych Theodore Roosevelt tak opisywał wojny kolonialne: „Najszlachetniejszą ze wszystkich wojen jest wojna z dzikimi, choć zarazem też jest wojną najstraszniejszą i nieludzką. Cała cywilizowana ludzkość ma dług wdzięczności wobec nieokrzesanego, nieustraszonego osadnika, który wypiera z ziemi dzikich. Amerykanin i Indianin, Bur i Zulus, Kozak i Tatar, Nowozelandczyk i Maorys, w każdym z tych przypadków zwycięzca - którego czyny mogą być straszliwe - kładzie głębokie fundamenty dla przyszłych pokoleń silnych ludzi.” Postawa taka była typowa dla polityków kolonialnych.

Niemcom jednak przypadło w udziale kolonizowanie plemion stojących na dość wysokim poziomie cywilizacyjnym. Szczególnie dotyczy to plemion Herero i Nama zamieszkujących Afrykę Południowo-Zachodnią. Oba były schrystianizowane, w obu większość elit plemiennych mówiła językiem holenderskim, często też angielskim.

Hendrika Witbooi’a wodza plemienia Nama tak scharakteryzował niemiecki gubernator Afryki Południowo-Zachodniej: „gdyby los nie sprawił, że zasiadł na nieistotnym afrykańskim tronie, zostałby unieśmiertelniony w światowej historii”. Zarówno Witbooi jak i wódz Herero Samuel Maharero mieli szeroką wiedzę nie tylko o Afryce, zdawali sobie sprawę z rywalizacji mocarstw, byli gorliwym chrześcijanami, potrafili pisać i czytać. Oba plemiona od lat toczyły ze sobą wojny, Niemcy wykorzystali to stosując rzymską zasadę „dziel i rządź”.

Wymordowali wszystkich

Coraz liczniej napływający do Afryki Południowo-Zachodniej ochotnicy Schutztruppe nie zgadzali się z pokojową polityką gubernatora Theodora Leutweina, zwolennika „bezkrwawego kolonializmu”. Szerzyła się samowola oddziałów niemieckich, gwałty, rabunki, kary cielesne i kary śmierci.

Postawę ochotników najlepiej obrazuje wpis w pamiętniku kapitana Maximiliana Bayer: „Prawa natury stworzone przez naszego Pana są takie, że tylko silny ma prawo trwać na tym świecie, a słabi i bezsilni przepadną na korzyść silnych. Nadejdzie chwila, w której przepadną Hotentoci (Nama), nie będzie to żadna strata dla ludzkości, ponieważ są w końcu wyłącznie złodziejami i bandytami, nikim więcej”. Jako pierwsi za broń chwycili Hererowie.

W styczniu 1904 roku zaatakowali niemieckich osadników, oszczędzając zgodnie z rozkazami Maherero kobiety, dzieci, Brytyjczyków, Burów i misjonarzy. 9 miesięcy później wybuchło powstanie Nama. Żadne z plemion nie miało szans w tej walce. Do stłumienia powstań ściągnięto „Wielkiego Generała Potężnego Cesarza”, jak sam tytułował się Lothar von Trotha, który wcześniej utopił we krwi powstanie bokserów w Chinach. W 1904 roku wydał tzw. proklamację z Osombo zoWindimbe, która przeszła do historii jako pierwszy rozkaz eksterminacji. Nie chodziło już o stłumienie powstania, lecz o wyniszczenie całego plemienia. „W obrębie niemieckich granic każdy Herero zostanie zastrzelony” - brzmiał rozkaz von Trothy.

Niemiecki misjonarz tak wspomina tłumienie powstania: „Niemcy nie brali jeńców. Zabijali całymi tysiącami kobiety i dzieci leżące wzdłuż poboczy. Przebijali je bagnetami i dobijali kolbami karabinów. Nie sposób znaleźć słów, by oddać to, co się działo; to było zbyt straszne. Matki z dziećmi u piersi, chłopcy i dziewczynki; ludzie starsi. Nikomu nie okazywano litości. Mordowali, aż nie zostało już więcej Herero do zabicia”. Ocaleni z pogromu Herero zostali wygnani przez Niemców na pustynię Omaheke i odcięci od wody. Historycy szacują, że z pragnienia i głodu zginęło od 30 do 100 tys. ludzi. ONZ uznała tę zbrodnię za pierwsze ludobójstwo w XX wieku.

Po stłumieniu rebelii każdy ocalały Herero i Nama powyżej 7 roku życia musiał nosić na szyi tabliczkę z numerem. Ci, którym nie udało się uciec do brytyjskich kolonii, zamknięci zostali w pięciu obozach koncentracyjnych, zwanych eufemistycznie „obszarami zamkniętymi” i jednym obozie śmierci (nieopodal Lüderitz na Wyspie Rekinów). Praca od rana do nocy, fatalne warunki higieniczne, brak jedzenia skutkował 50 proc. śmiertelnością. Jeden z niemieckich misjonarzy tak opisał te warunki: „nie jestem w stanie oddać nieuzasadnionej brutalności, braku moralności, czy okrutnego poczucia wyższości, które charakteryzują zachowanie tamtejszych żołnierzy i cywilów. Nie da się tego opisać”.

Kontynuacja

Po I wojnie światowej Niemcy straciły swoje kolonie, ale ludzie, którzy zdobyli doświadczenia w Afryce zostali przejęci przez reżim Hitlera. Wykorzystano wojskowych weteranów, z których większość tworzyła Freikorpsy (nacjonalistyczne oddziały wojskowe po I wojnie), a od lat 20. zakładali zbrojne bojówki SA i SS. Doświadczenia „naukowe” czasów kolonizacji posłużyły do tworzenia praw antyżydowskich i antysłowiańskich.

Wprowadzony w koloniach w 1906 r. zakaz mieszanych małżeństw posłużył jako wzór dla niemieckich prawników opracowujących Ustawę o obywatelstwie Rzeszy i Ustawę o ochronie niemieckiej krwi. W ustawach norymberskich zastosowano określenia wymyślone w praktyce kolonialnej, a więc: Mischlinge (mieszańcy), Rassenschande (zhańbienie rasy).

Twórcy kolonialnej eugeniki Eugen Fischer, Fritz Lenz prowadzili na ocalałych z pogromu Herero rasowe „badania” medyczne, podczas których niemieccy naukowcy analizowali 778 głów Herero oraz Nama uciętych jeńcom. Książka Fischera „Zarys ludzkiej dziedziczności i rasowej higieny” była podstawową lekturą Hitlera, gdy siedział w więzieniu po nieudanym puczu monachijskim. Wiele jej elementów znalazło się w „Mein Kampf”.

Po dojściu Hitlera do władzy Fischer został mianowany rektorem Uniwersytetu Berlińskiego, jego asystentem został zaś młody lekarz Josef Mengele, który zasłynie z „eksperymentów medycznych” w KL Auschwitz, a więźniowie nazwą go Aniołem Śmierci. Zarówno Fischer jak i Lenz byli współodpowiedzialni za akcję T4 (eutanazję). Po II wojnie obaj pracowali na uniwersytetach zachodnioniemieckich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski