Kulturałki
Alem zabrnął w tych dygresjach (bo przecież, nie daj Bóg, nie obsesjach, Panie Kajetanie Drogi); wracam owóż do głównego wątku - że miło, że urlop (swoją drogą, zdążę zobaczyć to Auto da fe przed wakacjami, jak zapowiada teatr w Internecie?). A może udać się na urlop ze spektaklem Aj waj!, czyli historie z cynamonem _w pamięci, co go Rafał Kmita w Teatrze STU wystawił. Przez sto minut bawiłem się w wypełnionej szczelnie sali STU podawanym z wdziękiem humorem - sytuacyjnym, słownym, muzycznym; raz jeszcze Tadeusz Kwinta pokazał swą klasę, raz jeszcze Andrzej Róg dowiódł swego talentu i edukacyjnej siły Studia Aktorskiego, jakie kiedyś działało przy STU, raz jeszcze Sonia Bohosiewicz potwierdziła, że nie przypadkowo tak świetnie wypadła, grając blisko sześć lat temu obok Anny Polony, swej pani profesor z PWST, w _Twórcach obrazów. Dobrze, że ma tego Kmitę... A on - pokazał literacki smak, poczucie humoru i fenomenalną zdolność, jak na człowieka, który wyszedł z kabaretu, przystało, puentowania scen. Niektóre puenty aż giną - przykryte zwielokrotnionym śmiechem; a tu po trzeciej i czwartą rozrzutnie dopisał autor i reżyser zarazem. Reżyser, który poprowadził spektakl w znakomitym rytmie, na "zakładkę", bez zbędnych pauz. Bez modnych szarż. Zachwycał się już spektaklem Kmity Paweł Głowacki, ale on musiał o swoim Marguezie napomknąć (on ma cholera, lepsze, obsesje...), zatem już mu się nie napisało o muzyce, jaką ofiarował Kmicie do spektaklu Bolesław Rawski. Kompozytor od lat tworzący w Krakowie, a zarazem pozostający w cieniu innych. Wielkich. Nie wiem, jak Mistrz Zygmunt Konieczny odebrał te muzyczne frazy, ja byłem wielce ukontentowany (Głowacki też, a nie napisał.) Nie wiem, bo bodaj nikt wie, czy będą w tym roku ogłoszone nominacje do statuetek Ludwika - w kategorii muzyka byłby Rawski jednym z pewnych kandydatów!
A najlepszym sprawdzianem, że to znakomity spektakl, bynajmniej nie jest środowy felieton Pawła G. Ale to, co wyłuszczyła na łamach "Gazety Wyborczej" p. Joanna Targoń - że... Mniejsza o to. Wystarczy zdanie ostatnie; nie puenta - od puent to jest Rafał Kmita. A oto ono: Spektakl Kmity można spokojnie pokazywać jako turystyczną atrakcję w jednej z knajpek przy Szerokiej, na przemian z występami klezmerów. _Wcześniej autorka też wspomina _kazimierskie knajpki, zatem być może lubi, może się zna. Na pewno zaś jest tak - i to proszę potraktować jako Pierwsze Prawo Kulturałek, które brzmi: Spektakl, na który wybrzydza Joanna Targoń, jest bezwzględnie spektaklem, który zobaczyć należy.
Że jeśli chwali, iść nie warto, nie piszę, bo przecież nie po to się ma Czytelników, by obrażać ich inteligencję
WACŁAW KRUPIŃSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?