Wisła Can-Pack Kraków 68
CCC Polkowice 64
(13:17, 22:18, 21:9, 12:20)
Wisła: Lavender 21, Quigley 18 (2x3), Ouvina 15, Żurowska 11, Szott 0 – Tamane 3, McCray 0, Pawlak 0, Skobel 0.
CCC: Leciejewska 22, Musina 12, Snell 11 (2x3), Majewska 4, Skerovic 2 – Oblak 7, Skorek 4, Szczepanik 2, Misiek 0.
Sędziowali: Piotr Pastusiak, Dariusz Zapolski i Marcin Koralewski.
Ekipie z Polkowic nie udało się obronić trofeum, choć „pomarańczowe” walczyły jak lwice. – Rozgrywki Pucharu Polski tym różnią się od rywalizacji o mistrzostwo, że tu wszystko zależy od jednego meczu. I później nie ma „przeproś”, trzeba rzucić wszystkie siły na szalę – mówił przed meczem Jacek Winnicki, trener CCC.
W sobotnim finale spotkały się dwie najlepsze drużyny w kraju, mistrzynie i wicemistrzynie. W ekipie z Polkowic zabrakło środkowej Janel McCarville, ale początkowo nie było widać tego osłabienia. Świetnie prezentowała się bowiem Magdalena Leciejewska.
Polka w pierwszej połowie była prawie bezbłędna. Nie radziła sobie z nią Jantel Lavender, która była nieco senna w walce na tablicach. W efekcie to polkowiczanki wygrały „deskę” w tej części meczu. Był moment, gdy CCC prowadziło już 7 punktami. Wiślaczki zmobilizowały się jednak, dogoniły rywalki i przed przerwą na tablicy widniał remis.
Po zmianie stron krakowianki błyskawicznie wyszły na prowadzenie 41:35. Dobrze w grze z kontry odnajdywała się Cristina Ouvina, która tego dnia niemal nie pudłowała, a do tego wspierała koleżanki w walce o zbiórki. Niebawem krakowianki prowadziły już 12 punktami.
Wydawało się, że Wiśle nic już nie może zagrozić. Jednak na minutę przed końcem CCC zbliżyło się na 7 „oczek”. Zrobiło się nerwowo, zirytowana naciskiem rywalek Allie Quigley omal nie uderzyła łokciem w twarz Teji Oblak. Odgwizdano faul niesportowy Amerykanki i przewaga krakowianek mocno stopniała. Ostatnie sekundy przyniosły jednak zwycięstwo „Białej Gwieździe”. MVP finału została Lavender, która tego dnia imponowała skutecznością.
– W przyszłym sezonie musimy zmodyfikować formułę Pucharu Polski – zapowiedział na antenie Sportklubu prezes PZKosz Grzegorz Bachański. Zasugerował, że rozgrywki PP mają sens tylko wtedy, gdy grają w nich drużyny, którym na tym zależy. – Gdy, tak jak w sobotni wieczór, zespoły zostawiają na parkiecie serce, od razu chce się to oglądać – podkreślał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?