Znaleziony Stanisław Bylica FOT. ARCHIWUM
78-letni mężczyzna mieszka z żoną w Wołowicach. Są bezdzietni. W Skawinie mają rodzinę, która interesuje się ich losem i odwiedza. Po zaginięciu starszego mężczyzny uruchomili wszystkie służby. W poniedziałek zaczęły się poszukiwania policyjne i strażackie. Wioskę obiegła informacja, że pan Stanisław, który ma problemy z pamięcią wyszedł z łaciatym kundelkiem Ciapkiem i zaginął.
Mądry pies Ciapek
- Zastanawiałam się, czy nie zatrzymał jakiegoś samochodu i nie pojechał do Krakowa. Obdzwoniłam wszystkie szpitale. Nigdzie go nie było - mówi Beata Kostrz ze Skawiny, żona siostrzeńca pana Stanisława. Martwiła się, bo wujek wyszedł w samej koszuli.
Tymczasem strażacy z Wołowic przeczesywali wioskę. - Wiedzieliśmy, że ten człowiek miał problemy z chodzeniem, więc sam nie mógł daleko pójść - mówi Marian Paszcza, jeden z wołowickich strażaków, uczestnik akcji. - Chodziliśmy od domu do domu pytaliśmy o zaginionego. Jakiś mieszkaniec go zauważył tuż po wyjściu z domu o godz. 1 w nocy. Następnie około godz. 3 szczekanie psów obudziło innego mieszkańca. Widział spacerującego mężczyznę z psem, ale nie spodziewał się, że błądzi - opowiada Paszcza.
Ratownicy penetrowali okolice. W poniedziałek nie trafili na żaden ślad. Minęła kolejna noc. - Nikły szanse na znalezienie tego człowieka przy życiu, bo jest bardzo schorowany - przyznają strażacy.
W poszukiwaniach brało udział około 40 druhów z Wołowic i Czernichowa. Przełom był we wtorek późnym popołudniem. Wówczas dwie wołowiczanki poszły na spacer z kijkami nad Wisłę. Gdy wracały, z wielkiej plantacji kukurydzy wybiegł łaciaty piesek. Pokazał się i energicznie wbiegł z powrotem w środek upraw. To zastanowiło spacerujące panie. Rozważały, czy nie jest psem zagubionego człowieka?
Kobiety zebrały w jedno miejsce trochę trawy, żeby zaznaczyć, gdzie zobaczyły psa i z tą informacją poszły do sąsiada-strażaka. Po naradzie strażak wszczął alarm. Intensywne poszukiwanie zaginionego zaczęły się na około 15 hektarowej plantacji kukurydzy. Ciapek się już nie pojawił. Mijały godziny. Było około godz. 22.
- Wydawało się, że nie sposób w takiej połaci znaleźć nic. Już mieliśmy zakończyć akcję, nagle przez radio usłyszeliśmy strażaków, którzy byli po drugiej stronie kukurydzianych upraw: Znaleźliśmy! Żyje! - relacjonuje Marian Paszcza. Druhowie, którzy znaleźli pana Stanisława sprawdzali jego stan, rozmawiali z nim. Mówią, że odzywał się bardzo logicznie. - Chce mi się pić i bolą mnie nogi - powiedział ratownikom.
Natychmiast wezwali pogotowie, które zabrało poszkodowanego. Wtedy pojawił się Ciapek, nikomu nie dał się złapać, pobiegł za karetką. Teraz Beata Kostrz z radością mówi, że wszystko się dobrze skończyło. - Mąż z ciocią byli u wujka w szpitalu, jest wyczerpany, ale nic mu nie zagraża. A Ciapek nad ranem wrócił do domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?