Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies i koty pana Tadeusza

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Działka w Dosłońcu po wypadku właściciela stoi pusta. On sam leży w szpitalu po wypadku
Działka w Dosłońcu po wypadku właściciela stoi pusta. On sam leży w szpitalu po wypadku Aleksander Gąciarz
Starszy mężczyzna najpierw w wyniku pożaru stracił dach nad głową, a kilka dni później zdrowie w wypadku drogowym. Choć nie ma do czego wracać, nie chce zamieszkać w Domu Pomocy Społecznej. Na podwórku czekają na niego koty.

O obejściu w Dosłońcu i zamieszkującym go Tadeuszu Greli pisaliśmy kilkakrotnie. Reportaż o samotnie żyjącym w fatalnych warunkach mężczyźnie nakręciła też w grudniu telewizja TVN. W sobotę, 18 lutego, w murowanym budynku, który od pewnego czasu służył mężczyźnie za mieszkanie, wybuchł pożar. „Dobytek”, składający się z gromadzonych przez lata ubrań i najróżniejszych przedmiotów, spłonął. Z drogi, przy której znajduje się posesja, widać przepalony dach.

Wicewójt gminy Racławice Małgorzata Sadowniczyk przyznaje, że warunki mężczyzna miał bardzo trudne, ale wcześniej, gdy za „dom” służyła mu zwykła ziemianka, było jeszcze gorzej.

- Po różnych interwencjach zrobiliśmy w budynku trochę porządku. Przynajmniej na tyle, na ile nam pozwolił. Wstawiliśmy dodatkowe drzwi, żeby miał cieplej oraz kuchenkę gazową. Proponowaliśmy mu węgiel i drewno do pieca, ale powiedział, że nie będzie go używał. Nie chciał też tapczanu - mówi.

Po pożarze Tadeusz Grela przeprowadził się do mieszkającej w jednej z sąsiednich miejscowości siostry, również starszej kobiety, żyjącej w trudnych warunkach. Mieszkał u niej kilka dni. W poniedziałek, 27 lutego, w rejonie stacji benzynowej w Racławicach uległ wypadkowi. Z ustaleń policji wynika, że w czasie, gdy prowadził rower, został potrącony przez kierowcę opla. Doznał złamań (m.in. kości stopy) i potłuczeń. Trafił do szpitala w Miechowie, gdzie przebywa do dzisiaj.

Tymczasem na posesji w Dosłońcu pozostał pies i dwa lub trzy koty. Losem zwierząt Tadeusza Greli już kilka razy interesowali się pracownicy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Tym razem też ktoś zgłosił potrzebę interwencji. Pies i koty miały pozostawać bez opieki.

Beata Porębska z KTOZ przekonuje, że w momencie, gdy Tadeusz Grela trafił do szpitala, zwierzęta z prawnego punktu widzenia stały się bezdomne i to na gminie spoczywa obowiązek zaopiekowania się nimi. Powinny zostać przekazane do schroniska dla zwierząt, które zresztą jest w Racławicach. - Nie rozumiem jak można było ich nie zabezpieczyć przez tyle czasu - mówi.

Małgorzata Sadowniczyk odpiera ten zarzut. Przypomina, że jeszcze przed pożarem racławicki Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej podpisał umowę wolontaryjną z sąsiadem Tadeusza Greli. - Miał zaglądać do starszego mężczyzny i dawać nam znać, gdyby coś złego się działo. Po pożarze ten sam sąsiad zadeklarował, że będzie karmił psa i koty - tłumaczy.

Tymczasem w ubiegły piątek pies zniknął. - Nie wiemy, co się stało. Czy ktoś go ukradł, czy siostra go komuś oddała, czy ktoś po prostu pozbył się problemu. Ta suka nikomu nie dawała dojść do siebie. Wątpię, żeby ktoś przyszedł i tak ją sobie po prostu odpiął. Trzeba to koniecznie wyjaśnić - mówiła nam w poniedziałek Beata Porębska i nie wykluczała, że zawiadomi policję o kradzieży psa.

W czwartek wicewójt przekazała nam informację, że psa z posesji zabrała siostra Tadeusza Greli i oddała go rolnikowi z Janowiczek, który dzierżawi od niej pole. - Ten sam mężczyzna wyraził chęć zabrania do siebie kotów - słyszymy.

Gdy przekazaliśmy tę informację Beacie Porębskiej z KTOZ stwierdziła, że to nie załatwia problemu. - Koty należałoby wysterylizować przed oddaniem, bo jest wiosna i zaraz będą się rozmnażać u nowego właściciela - przekonuje.

Małgorzata Sadowniczyk odpowiada z kolei, że w jej opinii gmina nie ma prawa do rozporządzania zwierzętami, gdyż te mają w tej chwili właścicieli. - Nie jest wykluczone, że pan Grela po wyjściu ze szpitala zechce wrócić do domu i powie, żeśmy mu ukradli jego zwierzęta.

Beata Porębska uważa wprawdzie, że mężczyzna nie ma do czego wracać, ale trudno przewidzieć, jaka będzie jego najbliższa przyszłość. Gmina złożyła wniosek o umieszczeniu Tadeusza Greli w Domu Pomocy Społecznej w Mianocicach, ale on nie wyraził na to zgody. Siostra zgodziła się go przyjąć do siebie, ale tylko na czas rehabilitacji. Decyzję w sprawie dalszych losów mężczyzny podejmie w tej sytuacji sąd.

- Spodziewamy się wyroku w przyszłym tygodniu - mówi Małgorzata Sadowniczyk.

Znał Piotra Skrzyneckiego?

Przed dwoma laty byliśmy świadkami rozmowy Tadeusza Greli z pracownikami Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzątami, podczas której opowiadał m.in. o swojej przeszłości. O kilku innych faktach opowiedział reporterom TVN. Z jego relacji wynika, że działka w Dosłońcu to jego ojcowizna. Większość dorosłego życia spędził natomiast w Krakowie. Mówi, że ukończył technikum, pracował w zakładach budowy maszyn i mieszkał w tym czasie w hotelach pracowniczych. W wolnych chwilach odwiedzał m.in. Piwnicę pod Baranami, a jej założyciela, Piotra Skrzyneckiego znał osobiście. Uprawiał też sport. Na początku lat 60., podczas służby wojskowej na wybrzeżu został ranny. Nigdy nie założył rodziny. Twierdzi, że jest ogromnie przywiązany do swoich zwierząt.

(ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski