Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięściarz po pracy

Krzysztof Kawa
Kawa na ławę. Nie czuję się specjalistą od boksu zawodowego, na galach bywam rzadko.

Zaintrygowało mnie jednak, że na każdej z nich powtarzało się to samo pytanie skierowane do pokonanych pięściarzy: „Dlaczego przegrywając walkę, nie zdecydowałeś się zaryzykować i pójść na całość?”. Co jeszcze ciekawsze, odpowiedź obitych jak worek siłaczy – w Paryżu, Atlantic City, Hamburgu, Gdańsku, Wrocławiu, wreszcie w Krakowie – za każdym razem była podobna: „Bo jeszcze mam dla kogo żyć”.

Zabrzmi to dziwnie, lecz warto sobie uzmysłowić, że zawodowi bokserzy przy wejściu do hali, w której ustawiono ring, podbijają kartę pracy.

Jako widzowie wychowani na filmach akcji życzylibyśmy sobie, by tłukli się między sobą do krwi ostatniej, na śmierć i życie. A im chodzi o coś zupełnie innego – by wyjść z ringu z pełną sakiewką. I jak najmniej obolałym.

Bo dla nich okładanie się pięściami to praca jak każda inna. No, może bardziej ryzykowna niż sortowanie listów na poczcie, ale jednak to tylko praca. Nie jest przypadkiem, że najbardziej porywające walki bokserzy toczą za młodu, gdy rozsądek przegrywa z entuzjazmem w dążeniu do sławy i majątku. Im zawodnik starszy, tym mniej w nim radości z uprawianej profesji, a coraz więcej wyrachowania.

Rutyna zawodnika jest wrogiem dla płacących za bilety, bo widowisko staje się nijakie, o czym mogliśmy się przekonać, oglądając Adamka w starciu ze Szpilką. Ale ta rutyna jest zarazem wielkim sojusznikiem samego zainteresowanego, skoro to ona podpowiada, że nie warto rzucać się z pięściami na rywala, gdy możliwości ciała ogranicza wiek.

Miałem okazję posłuchać wynurzeń kilku sportowców w dniu, w którym podjęli decyzję o odejściu na emeryturę i z reguły najbardziej gorzko brzmiały słowa pożegnania wypowiadane przez bokserów. Michalczewski stwierdził, że lepiej stoczyć o jedną walkę za mało niż resztę życia spędzić na wózku inwalidzkim. Adamek uderzył w podobne tony: „Mądry człowiek wie, kiedy nadchodzi TEN moment”.

46-letni Gołota igrał z ogniem najdłużej z nich, ciągle korciło go, by wrócić między liny. I to pomimo, a może właśnie z tego powodu, że ciągle przegrywał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski