Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijąc za błędy na górze

Ryszard Niemiec
Preteksty. Jest stara angielska maksyma, wedle której sport należy traktować sumiennie, ale nie trzeba go brać zbyt poważnie.

Sprzeniewierzenie się tej zasadzie jest widoczne u nas na każdym kroku: sumiennie nie traktuje sportu nikt, śmiertelnie poważnie wszyscy. Dlatego nasi medaliści olimpijscy, mistrzowie świata, Europy dostają zaproszenia na posiłek w Belwederze, gdzie przy deserze dekoruje się ich orderami, natomiast organizatorzy olimpiady młodzieży muszą pisać supliki do Ministerstwa Sportu, wykazujące, że wracającym do domu zawodnikom należy się suchy prowiant na drogę!

Biurokratyzm w zarządzaniu polskim sportem obserwuję od czasów zamierzchłych, gdy olimpiady młodzieży nazywały się jeszcze spartakiadami. Moje poczucie ładu moralnego zostało naruszone już na spartakiadzie szkół średnich PRL, na której zostałem wyróżniony nagrodą w postaci piłki do koszykówki.

Ponieważ zaniedbałem podpisu, potwierdzającego odebranie giftu, odgórnie nakazano obniżyć mi stopień z WF na świadectwie maturalnym! Minęło z górą półwiecze, zmienił się ustrój, mamy nowego - bodaj piętnastego z kolei - ministra sportu w III RP, który na urząd przesiadł się prosto z wioślarskiej łódki olimpijskich medalistów, a sumiennego podejścia do sportu wciąż brakuje.

Na Sądecczyźnie organizowano olimpiadę piłkarską chłopców, niestety, w warunkach iście saharyjskich, wymagających nadzwyczajnego nawadniania organizmów. Niby oczywistość, ale zderzająca się nieubłaganie z budżetem imprezy, zatwierdzanym na resortowym szczeblu. Powstał problem odpowiedzialności za dodatkowy wydatek w wysokości ca 1 tysiąca złotych… Gdyby przy młodzieżowych igrzyskach piłkarskich akredytował się jakiś przedstawiciel resortu, co było od zawsze praktykowane, sprawę rozwiązałby od ręki.

Niestety, po raz pierwszy od wielu lat, żaden wysłannik ministra sportu nie pojawił się nawet w formule wizytatora. Niewiele zabrakło, by organizatorzy turnieju zakłócili weekend sądeczaninowi Andrzejowi Czerwińskiemu - nowemu ministrowi skarbu, byłemu piłkarzowi Sandecji. Kto jak kto, ale on w pełni rozumie ideę nakazującą arbitrom przerywanie gry dla uzupełnienia płynów. Koniec końcem, ryzyko dodatkowego wydatku przyjął na klatę prezes OZPN w Nowym Sączu Antoni Ogórek, co zapobiegło ochładzającym, ale niebezpiecznym, przebieżkom piłkarzy do Popradu, Dunajca, Kamienicy.

Ofiarą, ale poniekąd i beneficjentem absencji ministerialnych notabli na turnieju, okazał się szef komisji sportu RM Nowego Sącza Mieczysław Gwiżdż. Obsadzony w roli otwierającego i zamykającego imprezę, porwał słuchających go lapidarnością i zwięzłością wywodu. Młodzież doinformowana przez trenerów o ligowej przeszłości pana Mietka, obejmującej staże w Wiśle, poznańskiej Olimpii i Sandecji, zaczęła łamać szyki, wyrywając się doń po autografy. Pomyślałem na boku, że gdyby minister Adam Korol szukał wyręczyciela w znoju zaszczycania mistrzowskich zmagań szczebla centralnego, Gwiżdż byłby jak znalazł!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski