Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijane hordy rządzą na ulicach Krakowa

Marcin Warszawski
Fot. Andrzej Banaś
Kontrowersje. Brytyjscy turyści stali się zmorą Krakowa. Traktują nasze miasto jak jedną wielką knajpę. Mieszkańcy są zbulwersowani bezczynnością policji.

Krzyki, picie do nieprzytomności na ulicy oraz załatwianie potrzeb fizjologicznych przy zabytkowych kamienicach – tak wyglądała Wielkanoc pod Wawelem. Stare Miasto po raz kolejny zamieniło się w wielką knajpę pod gołym niebem. Do tego, co działo się w Krakowie już od Wielkiego Piątku, odniósł się nawet w świątecznej homilii metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz.

"Synowie Albionu i polska gościnność" - przeczytaj komentarz autora >>

– Ze smutkiem zauważyłem, że lokale były otwarte w tym dniu i bynajmniej nie świeciły pustkami. Kusiły także czerwone światła w oknach. Moi drodzy, zróbmy wszystko, by Kraków nie zatracił swojego charakteru miasta (...) wielkiej historii i nie stał się miastem sklepów alkoholowych i czerwonych okien – powiedział kardynał Stanisław Dziwisz.

Spostrzeżenia metropolity potwierdzają krakowianie. – Przez cały świąteczny weekend watahy pijanych i półnagich Anglików biegały po centrum, drąc się na potęgę. Tak jest niemal codziennie, a raczej conocnie, ale w święta było wyjątkowo tragicznie – relacjonuje jeden z mieszkańców Starego Miasta (nazwisko do wiadomości redakcji).

Problem picia na umór i poczucia bezkarności nasila się w centrum miasta z każdym rokiem. Cierpią krakowianie mieszkający nie tylko w okolicach pubów, ale także obok hoteli, do których wracają nad ranem pijani Anglicy, by kontynuować imprezy.

Problem pokazują też statystyki. W roku 2011 do krakowskiej izby wytrzeźwień trafiło 157 obcokrajowców. Rok temu było ich już niemal 240. Od lat największy odsetek pijanych stanowią właśnie obywatele Wielkiej Brytanii.

– Alkoholowa turystyka stała się prawdziwą zmorą naszego miasta. Dla wielu Brytyjczyków Kraków to przede wszystkim tanie piwo dostępne na każdym rogu przez całą dobę. Ich wybryki to efekt pijaństwa – ocenia Agnieszka Karbowska ze Stowarzyszenia „Kraków Prawo Bezpieczeństwo”.

Brytyjczyków do zabawy w Polsce zachęcają otwarte do późnych godzin nocnych puby, działające – nie tylko w weekendy – dyskoteki oraz niespotykana gdzie indziej, gigantyczna sieć całodobowych sklepów z wódką. Tymczasem w Zjednoczonym Królestwie alkohol można kupować w barach i sklepach zazwyczaj tylko do godziny 23. Jedynie za zgodą rządu w wyjątkowych sytuacjach czas sprzedaży może zostać wydłużony, tak jak z okazji zbliżającego się futbolowego mundialu w Brazylii.

– Brytyjskie regulacje w kwestii sprzedaży alkoholu są bardzo dobre. Gdyby u nas wprowadzono takie ograniczenia, skala problemów byłaby mniejsza – ocenia Adam Chra­pisiński, dyrektor Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.

Restauratorzy uważają, że wśród powodów wyjątkowego rozzuchwalenia zagranicznych turystów jest brak stanowczych działań służb mundurowych, które nie chcą interweniować, także z powodu słabej znajomości języka angielskiego.

– Wielu Anglików na takie zachowanie w swoim kraju nie mogłoby sobie pozwolić. Przykładowo w Londynie błyskawicznie zostaliby spacyfikowani przez policję – stwierdza Leszek Lejkowski ze Stowarzyszenia Gastronomików Rynku Głównego.

W jego opinii porządek i bezpieczeństwo zależą także od samych przedsiębiorców. – Pewnych sytuacji branża nie powinna tolerować. Klientów zachowujących się wulgarnie czy zakłócających porządek powinno się z lokalu wypraszać natychmiast – uważa Lejkowski. Niestety, wielu właścicielom pubów zależy tylko na zysku, więc przymykają oko nawet na wulgarne zachowanie wobec pracowników lub innych klientów.

Służby mundurowe zapytane o stanowczość wobec pijanych obcokrajowców twierdzą, że nie unikają podejmowania interwencji. – Jednocześnie musimy pamiętać, że Kraków jest miastem żyjącym z turystyki. Dlatego staramy się być wyrozumiali wobec gości, w pierwszej kolejności pouczamy, ale w przypadku rażącego czy chuligańskiego łamania prawa interweniujemy stanowczo – twierdzi podinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Takie tłumaczenia nie przekonują miejskich radnych. – Nie rozumiem, dlaczego Brytyjczycy są za swoje pijackie wybryki w Krakowie traktowani ulgowo – dziwi się radny Dominik Jaśkowiec (PO). Jego zdaniem policja powinna częściej odwozić pijanych obcokrajowców do izby wytrzeźwień. – Myślę, że wielu z nich taki pobyt czegoś by nauczył – sugeruje Jaśkowiec.

Podobnego zdania jest wiceprzewodniczący Rady Miasta Józef Pilch (PiS). – Nie możemy tłumaczyć pijackich wybryków turystów tym, że zostawią w naszym mieście parę groszy. Pijane hordy na ulicach szkodzą wizerunkowi Krakowa – komentuje Józef Pilch.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski