Krzyki, picie do nieprzytomności na ulicy oraz załatwianie potrzeb fizjologicznych przy zabytkowych kamienicach – tak wyglądała Wielkanoc pod Wawelem. Stare Miasto po raz kolejny zamieniło się w wielką knajpę pod gołym niebem. Do tego, co działo się w Krakowie już od Wielkiego Piątku, odniósł się nawet w świątecznej homilii metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz.
"Synowie Albionu i polska gościnność" - przeczytaj komentarz autora >>
– Ze smutkiem zauważyłem, że lokale były otwarte w tym dniu i bynajmniej nie świeciły pustkami. Kusiły także czerwone światła w oknach. Moi drodzy, zróbmy wszystko, by Kraków nie zatracił swojego charakteru miasta (...) wielkiej historii i nie stał się miastem sklepów alkoholowych i czerwonych okien – powiedział kardynał Stanisław Dziwisz.
Spostrzeżenia metropolity potwierdzają krakowianie. – Przez cały świąteczny weekend watahy pijanych i półnagich Anglików biegały po centrum, drąc się na potęgę. Tak jest niemal codziennie, a raczej conocnie, ale w święta było wyjątkowo tragicznie – relacjonuje jeden z mieszkańców Starego Miasta (nazwisko do wiadomości redakcji).
Problem picia na umór i poczucia bezkarności nasila się w centrum miasta z każdym rokiem. Cierpią krakowianie mieszkający nie tylko w okolicach pubów, ale także obok hoteli, do których wracają nad ranem pijani Anglicy, by kontynuować imprezy.
Problem pokazują też statystyki. W roku 2011 do krakowskiej izby wytrzeźwień trafiło 157 obcokrajowców. Rok temu było ich już niemal 240. Od lat największy odsetek pijanych stanowią właśnie obywatele Wielkiej Brytanii.
– Alkoholowa turystyka stała się prawdziwą zmorą naszego miasta. Dla wielu Brytyjczyków Kraków to przede wszystkim tanie piwo dostępne na każdym rogu przez całą dobę. Ich wybryki to efekt pijaństwa – ocenia Agnieszka Karbowska ze Stowarzyszenia „Kraków Prawo Bezpieczeństwo”.
Brytyjczyków do zabawy w Polsce zachęcają otwarte do późnych godzin nocnych puby, działające – nie tylko w weekendy – dyskoteki oraz niespotykana gdzie indziej, gigantyczna sieć całodobowych sklepów z wódką. Tymczasem w Zjednoczonym Królestwie alkohol można kupować w barach i sklepach zazwyczaj tylko do godziny 23. Jedynie za zgodą rządu w wyjątkowych sytuacjach czas sprzedaży może zostać wydłużony, tak jak z okazji zbliżającego się futbolowego mundialu w Brazylii.
– Brytyjskie regulacje w kwestii sprzedaży alkoholu są bardzo dobre. Gdyby u nas wprowadzono takie ograniczenia, skala problemów byłaby mniejsza – ocenia Adam Chrapisiński, dyrektor Miejskiego Centrum Profilaktyki Uzależnień.
Restauratorzy uważają, że wśród powodów wyjątkowego rozzuchwalenia zagranicznych turystów jest brak stanowczych działań służb mundurowych, które nie chcą interweniować, także z powodu słabej znajomości języka angielskiego.
– Wielu Anglików na takie zachowanie w swoim kraju nie mogłoby sobie pozwolić. Przykładowo w Londynie błyskawicznie zostaliby spacyfikowani przez policję – stwierdza Leszek Lejkowski ze Stowarzyszenia Gastronomików Rynku Głównego.
W jego opinii porządek i bezpieczeństwo zależą także od samych przedsiębiorców. – Pewnych sytuacji branża nie powinna tolerować. Klientów zachowujących się wulgarnie czy zakłócających porządek powinno się z lokalu wypraszać natychmiast – uważa Lejkowski. Niestety, wielu właścicielom pubów zależy tylko na zysku, więc przymykają oko nawet na wulgarne zachowanie wobec pracowników lub innych klientów.
Służby mundurowe zapytane o stanowczość wobec pijanych obcokrajowców twierdzą, że nie unikają podejmowania interwencji. – Jednocześnie musimy pamiętać, że Kraków jest miastem żyjącym z turystyki. Dlatego staramy się być wyrozumiali wobec gości, w pierwszej kolejności pouczamy, ale w przypadku rażącego czy chuligańskiego łamania prawa interweniujemy stanowczo – twierdzi podinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Takie tłumaczenia nie przekonują miejskich radnych. – Nie rozumiem, dlaczego Brytyjczycy są za swoje pijackie wybryki w Krakowie traktowani ulgowo – dziwi się radny Dominik Jaśkowiec (PO). Jego zdaniem policja powinna częściej odwozić pijanych obcokrajowców do izby wytrzeźwień. – Myślę, że wielu z nich taki pobyt czegoś by nauczył – sugeruje Jaśkowiec.
Podobnego zdania jest wiceprzewodniczący Rady Miasta Józef Pilch (PiS). – Nie możemy tłumaczyć pijackich wybryków turystów tym, że zostawią w naszym mieście parę groszy. Pijane hordy na ulicach szkodzą wizerunkowi Krakowa – komentuje Józef Pilch.
Napisz do autora:
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?