Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pili w pracy, ale dostali posady w innej kopalni

Ewelina Sadko
Brzeszcze, Libiąż. Kierownicy z KWK Brzeszcze, którzy dostali "dyscyplinarki", mają teraz takie same posady. Nowy pracodawca nie chce komentować sprawy. Górnicy: Załatwili to po znajomościach

Afera w kopalni w Brzeszczach wybuchła we wrześniu ubiegłego roku. Trzech górników na kierowniczych stanowiskach urządziło sobie w biurze kopalni libację alkoholową. Nakrył ich górnik i zaalarmował policję. Trzech pijanych zostało zwolnionych z pracy dyscyplinarnie. Nie na długo. Jak donoszą nam górnicy z Brzeszcz, teraz mają takie same posady, tylko w innej kopalni.

- To przykład na to, że jak się ma znajomości, to można nawet zatuszować tak poważną sprawę. Ciekawe, co jeszcze szefostwo kopalni ukrywa, co nie wyszło na światło dzienne - komentuje górnik, który zaalarmował naszą redakcję.
Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się sprawie i dowiedzieć się, ile w tym jest prawdy.

Okazało się, że trzej mężczyźni: główny górniczy do spraw przodków, główny górniczy do spraw przygotowania produkcji oraz główny inżynier górniczy do spraw ścian, którzy zostali zwolnieni w KWK Brzeszcze, zostali zatrudnieni w Przedsiębiorstwie
Robót Górniczych w Mysłowicach i pracują w kopalni Janina w Libiążu.

Dzwonimy do kopalni. Odbiera kobieta, a kiedy pytamy o jednego z niedawno zatrudnionych pracowników, podaje nam numer do gabinetu. To biuro nadsztygarów i kierowników robót. Ktoś odbiera. Okazuje się, że to jeden z nowozatrudnionych.

- Jak pan skomentuje to, że po zwolnieniu za pijaństwo w kopalni po kilku tygodniach znalazł pan podobną posadę w innej kopalni? - pytamy.

- Wcale nie jest lekko. Odczuwamy konsekwencje tego, co się wydarzyło cały czas - mówi. - Wiem, że ludzie gadają, ale proszę mi wierzyć, pieniądze to nie wszystko i nie zastąpią utraty zaufania. To najsurowsza kara - mówi i kończy rozmowę.

W brzeszczańskiej kopalni wre. Firma boryka się z ogromnymi problemami finansowymi i grozi jej zamknięcie. Zwykli górnicy boją się, że nie znajdą pracy, a tu zwolnieni dyscyplinarnie mają ją od ręki.

- Najgorzej ma ten, który ich nakrył, bo wszyscy mają pretensje, że poruszył kupę, która teraz śmierdzi - mówi jeden z górników. - Wiadomo było, że tej trójce nikt nic nie zrobi, bo "siedzieli" na zbyt wysokich stołkach. Tam są układy i sami swoi, którzy nie dadzą sobie krzywdy zrobić - twierdzi.

Rzecznik Kompanii Węglowej, której podlega KWK Brzeszcze, nie chce komentować sprawy. - Nie mogę ujawnić, czy zwolnieni dyscyplinarnie pracownicy są obecnie gdzieś zatrudnieni i na jakich stanowiskach, ponieważ zaraz nam się posypią pozwy sądowe - mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Mogę powiedzieć tylko, że faktycznie zostali zwolnieni dyscyplinarnie. Reszta to sprawa wewnętrzna firmy - wyjaśnia.

O komentarz poprosiliśmy związki zawodowe działające w kopalni w Brzeszczach.

- Doszły nas słuchy o zatrudnieniu, ale nie chcę tego nawet komentować - mówi Waldemar Wolant, szef ZW "Sierpień 80".

- Mamy poważniejsze problemy, musimy bronić swoich miejsc pracy. Tym się teraz martwię - dodaje.

Górnicy, których zakład pracy od dawna jest nierentowny, w maju mieli przestój w wydobyciu węgla. Przez ten czas część z nich nie mogła pracować. W ciągu pięciu dni każdy z nich stracił około 800 złotych brutto.

- Najbardziej denerwuje nas to, że nikogo nie interesują górnicy, którzy są sercem tej kopani, zjeżdżają pod ziemię - mówi Adam, górnik z 20-letnim doświadczeniem. - Tacy jak ci zwolnieni dostają od sześciu do siedmiu tys. zł miesięcznej pensji. Może im tak poobcinać parę złotych, to od razu zakład stanie na nogi - irytuje się.

Przypomnijmy jak było ze zwolnieniem. Połowa września. Trzech kierowników siedzi z butelką wódki w gabinecie. Oblewają sukces jednego z nich. Libacja trwa, gdy nagle do gabinetu wchodzi górnik. Kierownictwo zdenerwowane faktem, że ktoś im przerywa, obrzuca pracownika wyzwiskami i wyrzuca za drzwi. Ten zawiadamia ochronę. Sprawy nie da się już załagodzić. Mężczyzn przebadano alkomatem. Wynik nie pozostawiał złudzeń.

Górnicy z Brzeszcz dmuchają w alkomat na bramie, gdy ochroniarz zauważy, że są "w niewyraźnym stanie". W miesiącu jest ok.tysiąca kontroli. We wrześniu ub. roku kontroli było 800. Ilu było pijanych pracowników, nie wiadomo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski