Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarska uczta

Redakcja
Piłkarze krakowskiej Wisły rozegrali w Wielką Sobotę bezsprzecznie najlepszy w rundzie wiosennej pierwszoligowy mecz. Zdobyli bardzo efektowne bramki, przeprowadzili wiele szybkich, składnych akcji i gdyby nie kiepski stan murawy, odnieśliby zapewne jeszcze wyższe zwycięstwo, bo nierówne boisko w kilku przypadkach uniemożliwiło im wykorzystanie świetnych, prostopadłych podań.

Wisła Kraków - Górnik Zabrze 4-0 (2-0)

   Wisła wystąpiła bez kontuzjowanych: Angelo Huguesa i Macieja Stolarczyka, jedynie na ławce rezerwowych usiadł Marcin Baszczyński. W Górniku zabrakło przede wszystkim podpory defensywy, pauzującego za żółte kartki, Jacka Wiśniewskiego.

Bezpośrednio z wolnego

   Na taktykę gości duży wpływ miał gol strzelony już 2 min z wolnego przez Mirosława Szymkowiaka. Po faulu Michała Probierza na Kosowskim, środkowy pomocnik "Białej Gwiazdy" spod lewej linii bocznej posłał piłkę w pole bramkowe, licząc chyba, że któryś z jego kolegów zmieni jej lot. Ale dość nieoczekiwanie odbitej od murawy piłki nikt nie dotknął i wpadła do siatki blisko słupka. Zagapił się przede wszystkim bramkarz Górnika Piotr Lech, docenić jednak trzeba wyczyn Szymkowiaka, który nadał piłce odpowiednią rotację.
   Zabrzanie nie mieli czego bronić, musieli zdecydować się na otwartą grę, a to - jak przewidywał na łamach sobotniego "Dziennika Polskiego" Kamil Kosowski - sprawiło, że kibice obejrzeli niezwykle atrakcyjne widowisko, w którym główne role przypadły krakowianom.
   W 11 min po szybkiej akcji Macieja Żurawskiego z Kosowskim, Paweł Pęczak wybił piłkę na róg. 2 minuty później Lech obronił chytry strzał Szymkowiaka, po zagraniu Mariusza Jopa. W 24 min po prostopadłym podaniu Żurawskiego, mógł podwyższyć rezultat Marcin Kuźba, ale zamiast podjąć próbę zaskoczenia Lecha, chciał "wyłożyć" piłkę Kosowskiemu. Kuźba w 28 min idealnie obsłużył Kalu Uche, lecz Nigeryjczyk trafił w bramkarza Górnika, a w 29 min Lech przeszkodził w strzeleniu gola Kuźbie.
   W tym czasie kilka groźnych kontr przeprowadzili zabrzanie. W 20 min, po wolnym Rafała Kaczmarczyka, Marcin Szulik natychmiast przekazał piłkę Adamowi Kompale, który wybiegł na pozycję i strzelił niedaleko od słupka. W 27 min Kompała uderzył równie mocno, co celnie. Zmierzającą do bramki piłkę zatrzymał przed linią Argentyńczyk Mauro Cantoro, który w sobotę bez zarzutu wypełniał zadania obronne. Tym razem częściej widzieliśmy go na własnej połowie - w destrukcji, rozgrywaniem zajmował się natomiast Szymkowiak.

Wolej Kosowskiego

   To właśnie "Szymek" miał duży udział w uzyskaniu drugiego gola przez wiślaków w 31 min. Po jego "wrzutce" w pole karne, główkował obrońca Górnika Pęczak, na tyle niefortunnie, że Kosowski z 18 m strzelił prawą nogą z woleja w lewy, dolny róg bramki, wywołując aplauz widowni.
   Końcówka pierwszej połowy okazała się pechowa dla Piotra Pęczaka. W 41 min w starciu z Cantoro, pękł mu naskórek pod prawym okiem i nie mógł kontynuować gry.

Spalony!

   W 48 min arbiter nie mógł uznać trzeciej bramki dla Wisły. Po wolnym Szymkowiaka, strzał Jopa obronił Lech, dobitka Paszulewicza była celna. Niestety, na linii bramkowej dotknął piłkę Uche, który stał na spalonym. Chwilowego rozkojarzenia krakowian tą sytuacją omal nie zamienił na gola Kompała. W 49 min znalazł się sam przed Piekutowskim, przegrał jednak pojedynek z bramkarzem Wisły. Jego vis-a`-vis Piotr Lech też nie próżnował, w 51 min wybił na róg "bombę" Żurawskiego pod poprzeczkę. Nie dał się również zaskoczyć w 56 min mocno szarżującemu i groźnie strzelającemu Kosowskiemu.
   Jeszcze tylko w 57 min indywidualną akcję przeprowadził Rafał Kaczmarczyk, minimalnie pudłując i goście zupełnie oddali inicjatywę wiślakom. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

20. trafienie Żurawskiego

   Po świetnym, tzw. krzyżowym podaniu z pierwszej piłki Jacka Paszulewicza, kilkadziesiąt metrów przebiegł Maciej Żurawski, nie udało się go zatrzymać Koźmińskiemu, a gdy napastnik Wisły wpadł w pole karne, posłał piłkę obok wychodzącego Lecha w prawy róg bramki. To 20. trafienie Żurawskiego w tym sezonie ligowym, znów został samodzielnym liderem klasyfikacji.

Piłka w prezencie

   W 71 min Marcin Kuźba łatwo minął Roberta Kolasę, wpadł między Błażeja Radlera i Marka Koźmińskiego, który co prawda ubiegł gracza "Białej Gwiazdy", ale bardzo niefortunnie trafił w zupełnie zaskoczonego takim obrotem sprawy Tomasza Prasnala. Odbitą piłkę natychmiast z 16 m uderzył znów prawą nogą Kosowski tak samo jak przed przerwą w lewy, dolny róg bramki.
   Tuż przed końcem czwartą w tym sezonie żółtą kartką został ukarany Arkadiusz Głowacki i nie wystąpi jutro w rewanżowym meczu półfinałowym Pucharu Polski z Widzewem Łódź (początek na stadionie przy Reymonta o godz. 18), zagra za to w sobotę z Amiką Wronki (też w Krakowie o godz. 18.15).
   Wczoraj po południu wiślacy w komplecie stawili się na treningu.
JERZY SASORSKI
   1-0 Szymkowiak 2 min
   2-0 Kosowski 31 min
   3-0 Żurawski 63 min
   4-0 Kosowski 71 min
   WISŁA (1-4-4-2)
   Piekutowski 7
   Kuzera 7
   Głowacki 8
   Jop 8
   Paszulewicz 8
   Uche 6
   (68 Pater 5)
   Szymkowiak 9
   Cantoro 8
   Kosowski 9
   Kuźba 6
   (78 Dubicki 5)
   Żurawski 7
   (74 Frankowski 5)
   GÓRNIK (1-4-4-2)
   Lech 5
   Pęczak 4
   (44 Radler 4)
   Lekki 4
   Kolasa 4
   Koźmiński 4
   Probierz 4
   (61 Piegzik 3)
   Szulik 4
   (68 Dobi 3)
   Kaczmarczyk 5
   Prasnal 5
   Kompała 5
   Sikora 4

Poznaniak Żurawski

Snajper Wisły widocznie tęskni za rodzinnym miastem, bo jeździ tam, kiedy tylko może

   Maciej Żurawski nie chciał rozwodzić się nad swym 20. golem w rozgrywkach. Spieszył się na święta - do Poznania. - Czasu za wiele nie ma. Już w środę zagramy mecz Pucharu Polski z Widzewem, więc w poniedziałek po południu odbędzie się trening - stwierdził w Wielką Sobotę snajper "Białej Gwiazdy".
   - Czy spodziewaliście się, że z Górnikiem pójdzie Wam tak łatwo?
   - Nie, Górnik wcześniej sygnalizował, że jest solidnym zespołem. Jednak zagraliśmy przeciwko niemu tak, jak zawsze powinniśmy grać: Wisła stwarzała sobie sytuacje, grała ładnie dla oka i była dość skuteczna. Wynik 4-0 satysfakcjonuje kibiców, no i nas, bo w górze tabeli jest dosyć ciasno. Zwiększyliśmy przewagę nad Legią, ale w walce o tytuł ciągle liczą się Groclin, Odra i Katowice.
   - Czy jest Pan dumny z pełnego ekspresji sposobu, w jakim znalazł się Pan przed bramkarzem Lechem i strzelił gola na 3-0? Ograł pan Marka Koźmińskiego, a to znaczy chyba więcej niż ograć na przykład Tomasza Prasnala?
   - Nie wiedziałem, że to Marek tam był... Gol jak gol, wykorzystałem drugą tego dnia okazję. Jestem zadowolony, bo ostatnio leczyłem kontuzję i po raz pierwszy trenowałem w czwartek. W piątek był rozruch, w sobotę już mecz. Jeszcze nie czułem normalnego rytmu. Jak trenujesz - to widać na boisku.
   - "Szymek" mówi, że czuje Pan presję dziennikarzy po meczu z Lazio i dlatego tak często podaje Pan piłkę zamiast strzelać?
   - W pierwszej połowie raz rzeczywiście przedobrzyłem. Mogłem iść sam na bramkę, a zagrałem "w ciemno", licząc na obecność któregoś z kolegów. Ale mecz z Lazio nie miał z tym nic wspólnego. Nie czuję presji.
   - Przed tygodniem oglądał Pan na żywo mecz Lecha z Widzewem (Wisła w tym samym czasie grała w Szczecinie - przyp. maro). Czy po powrocie do klubu miał Pan jakieś kłopoty?
   - Nie. Byłem kontuzjowany, a nie dostałem wytycznych, by w dniu, w którym koledzy grali z Pogonią, brać jakieś zabiegi. Przy tej kontuzji nie było to konieczne. Pojechałem więc do rodziny i zajrzałem na stadion Lecha.
(MARO)

Zdaniem trenerów

Teatr jednego aktora

   Waldemar Fornalik (trener Górnika): - Pracując jeszcze w Wiśle, wygrywaliśmy tu też kilka meczów po 4-0. Wiedziałem, jakie jest to wspaniałe uczucie, natomiast zastanawiałem się, co przeżywa trener drużyny przyjezdnej. Tym razem się o tym przekonałem. Nie chciałbym używać wyświechtanych stwierdzeń, że pierwsza bramka ustawiła mecz, bo tylko po pierwszej bramce nawiązywaliśmy równą walkę z Wisłą. Od 2-0 i druga połowa to był teatr jednego aktora. Popełniliśmy w tym meczu tyle błędów, co w sześciu poprzednich nam się nie zdarzyło. Wisła zagrała wspaniałe spotkanie. Jest to dla mnie kandydat numer jeden do mistrzostwa Polski. Paweł Pęczak ma rozcięty__naskórek na kości jarzmowej, ale myślę, że wszystko będzie w porządku.
   Henryk Kasperczak (trener Wisły): - Odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Zespół pokazał, że w tej chwili osiągnął wyższą formę, szczególnie odzyskaliśmy skuteczność i paru zawodników kontuzjowanych. Od początku widać było zdecydowanie i ochotę do gry. Niestety, muszę się poskarżyć na nasze kochane boisko, które jest w katastrofalnym stanie. Żeby grać futbol, trzeba mieć dobre boisko. Szkoda. Bo jakość boiska poważnie nam przeszkadzała, choć niezależnie od tego zespół starał się, wszyscy wywiązali się z założeń przedmeczowych. Wisła była zdecydowanie lepsza od przeciwnika.
(SAS)

Kamil Kosowski:

Ochota, polot i pasja

   Kamil Kosowski nie chce rozmawiać z dziennikarzami dwóch gazet sportowych. I wcale nie chodzi o bojkot. Ma natomiast żal, że owe gazety bez pardonu wchodzą w jego życie osobiste. Dlatego przed każdą rozmową robi zastrzeżenie…
   - To Pan sprawił Górnikowi najwięcej przykrości, zdobywając dwie bramki i jednocześnie to Pan może być chyba najbardziej zadowolonym piłkarzem tego ciekawego widowiska.
   - Cieszę się przede wszystkim z tego, że cała drużyna zagrała w końcu bardzo dobry mecz w tym sezonie. Od początku do końca udany i skuteczny. To na pewno dobrze wróży. Widać było w naszej grze ochotę, polot i pasję. Były składne akcje, dużo sytuacji, kilka z nich wykorzystaliśmy. To przypominało naszą grę z jesieni z europejskich pucharów. Trochę słów uznania należy się też Górnikowi, który nie stanął z tyłu i nie bronił się.
   - Mówił Pan przed meczem, że wiele zależeć będzie od taktyki Górnika. Po golu Mirosława Szymkowiaka, Górnik musiał się odkryć.
   - Zgadza się. Zdobyliśmy wreszcie bramkę z wolnego. Cieszę się, że Mirek ją zdobył, bo znakomicie wykonuje stałe fragmenty gry. W pierwszej chwili nie za bardzo mi się to podobało, bo za wcześnie strzelony gol może też rozkojarzyć, ale później mieliśmy parę okazji, które mogliśmy wykorzystać. Mnie się udało. Strzałem z woleja pokonałem Piotra Lecha. Worek na dobre się rozwiązał.
   - Zawodnicy Górnika bardzo Panu pomogli?
   - Przy pierwszym moim golu ktoś wybił piłkę głową, nie zapamiętałem kto. Nie chciałem zastanawiać się, kombinować, od razu uderzyłem. Tak się złożyło, że piłka dobrze mi siadła na nodze. Druga moja bramka to praktycznie nie moja zasługa. Może też nie Tomka Prasnala, co Marka Koźmińskiego...
(SAS)

Potrzebny lewy pomocnik

Lyon poważnie zainteresowany Kosowskim

   - Jeżeli dwóch różnych ludzi z Lyonu obserwuje Kosowskiego na meczach Wisły w Krakowie, to znaczy, że trener Paul Le Guen myśli poważnie o transferze - mówi "Dziennikowi" Claude Chevally z "L’Equipe", zajmujący się na co dzień sprawami mistrza Francji i aktualnego wicelidera Olympique Lyon. Mecz z Lazio obserwował II trener OL Yves Colleu, natomiast z Legią były trener, a teraz doradca prezesa Aulasa - Bernard Lacombe.
   To do jego stolika podszedł po meczu Kamil Kosowski. Nieco wcześniej do gabinetu wiceprezesa Wisły udała się wraz z piłkarzem żona Angelo Huguesa, bramkarza Wisły, który przez trzy sezony był rezerwowym w Lyonie. - Można się domyślać, że Angelo odgrywa tutaj pewną rolę, bo faktem jest, że Kosowski był obserwowany już od kilku miesięcy, może nawet od meczu sparingowego w lipcu - _mówi dziennikarz "L’Equipe". Oficjalnie nikt niczego nie potwierdza.
   Zasadnicze pytania są dwa: czy Kosowski pasuje do tej drużyny i czy OL jest w stanie wyłożyć nawet do 5 mln euro? - _Sytuacja jest trochę paradoksalna. Po kilku miesiącach poszukiwań Paul Le Guen znalazł wreszcie równowagę w linii pomocy. Po tym jak Lyon tracił bardzo dużo goli, trener zadecydował, że będzie dwóch defensywnych pomocników - Violeau i Dhorasoo, a przed nimi cofnięty Govou, Carriere oraz Juninho Pernambucano, który formalnie gra po lewej stronie, ale jest prawonożny. Problem polega na tym, że zespół od dwóch lat nie ma lewego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Poza tym, moim zdaniem, bardzo prawdopodobne jest odejście Carriere’a, którego do Realu Sociedad chce ściągnąć trener Denoueix
(byli razem w Nantes - red.), więc trzeba będzie przebudowywać linię pomocy. Wtedy w środku może grać Juninho - mówi Chevally.
   Lyon to obecnie najbogatszy klub we Francji z budżetem na ten sezon 101 mln euro, który musiał jednak być zmniejszony ze względu na wyeliminowanie w I turze Ligi Mistrzów i stratę z tego tytułu przynajmniej 12 mln euro. OL to jednak prawdziwe przedsiębiorstwo rozbudowane przez wpływowego prezesa Aulasa. Klub ma nawet firmowy salon fryzjerski oraz biuro podróży. - Kwota 5 mln euro za Kosowskiego byłaby więc realna, choć OL - jeżeli doszłoby do negocjacji - chciałby ją obniżyć - mówi Chevally. - Możliwości są dwie: sprzedaż tych zawodników, których utrzymanie kosztuje najdrożej np. Carriere’a czy Andersona oraz pozyskanie środków za piłkarzy, których... w Lyonie już nie ma. Chodzi o Foe wypożyczonego do Manchesteru City - Lyon chce za niego 10 mln euro, oraz Marleta (reprezentant Francji), za którego FIFA nakazała Fulham zapłacić 4 mln euro, ale właściciel klubu Al-Fayed złożył odwołanie. Jeśliby nawet wpłynęły tylko te pieniądze, transfer już byłby możliwy.
   Inne nazwiska, które przy tej okazji się pojawiają, mają, zdaniem dziennikarza "L’Equipe", mniejsze szanse. Savio kończy się kontrakt i będzie wolny, ale jego zatrudnienie może być bardzo drogie, Rothen odnalazł się w Monaco i czuje się tam bardzo dobrze, Kapo jest natomiast często kontuzjowany. Ci dwaj ostatni są też drożsi - w granicach 10-15 mln euro miesięcznie.
   Realna płaca w Lyonie dla takiego gracza jak Kosowski mogłaby wynieść ok. 50 tys. euro. Czy jednak samego piłkarza zadowolą takie warunki i czy trener Kasperczak puści go, mając w perspektywie grę w Lidze Mistrzów?
(RP, KRZYK)

Pod szatnią Wisły

   Kamil Kuzera: - Już wcześniej mówiłem, że z meczu na mecz powinienem się rozkręcać i coraz bardziej czuć atmosferę pierwszej ligi. Cieszę się, że spotkanie z Górnikiem zakończyłem bez żółtej kartki. Marcin Baszczyński też był przygotowany do gry, ale tak całkiem decyzja trenera, że to ja wyjdę na boisko, mnie nie zaskoczyła. Na początku może byłem trochę zagubiony, ale rozkręcałem się i nie bałem się nawet atakować bramki Górnika.
   Arkadiusz Głowacki:- Czwarta żółta kartka wcale nie zwolniła mnie z poniedziałkowego treningu. Choć nie zagram w środę w Pucharze Polski, o dłuższym odpoczynku nie ma mowy. Na pewno lepiej pauzować w meczu z Widzewem niż w sobotnim spotkaniu z Amiką.(SAS)

Jacek Paszulewicz:

Tryby się zazębiły

   - Wyróżnił się Pan niezwykłą walecznością, czy nie okupił Pan tego jakimś urazem? - zapytaliśmy Jacka Paszulewicza.
   - Mam nadzieję, że nie. W pierwszej połowie zderzyłem się trochę niefortunnie z jednym z zawodników Górnika - z Pęczakiem albo z Probierzem. Dokładnie nie pamiętam. I miałem stłuczony mięsień przy lewym kolanie. Po chwili doznałem urazu drugiej nogi, ale chciałem grać, bo dobrze mi się grało. Ograniczyłem się, na razie, do okładów z lodu.
   - Na początku drugiej połowy mógł Pan wpisać się nawet na listę strzelców. Piłka zmierzała chyba do bramki, ale włączył się do akcji jeszcze Kalu Uche.
   - Po pierwsze niepotrzebnie dotykał piłkę, a po drugie stał na spalonym. Dobrze, że nie miało to wpływu na wynik, bo wysoko wygraliśmy.
   - To był najlepszy Pana występ w Wiśle?
   - Mam nadzieję, że ten najlepszy jest jeszcze przede mną. Ostatnio występuję, bo są kontuzje, jest Puchar Polski. Potrzebuję jak najwięcej gry, dzięki temu można ustabilizować formę. Gdybym grał regularnie, to takie mecze jak z Górnikiem zdarzałyby się mi częściej.
   - Czy Maciej Stolarczyk, którego zastępuje Pan na lewej obronie, musi obawiać się o miejsce w zespole?
   - Myślę, że nie, ponieważ nie ukrywam, że lepiej się czuję w środku obrony. Moje okazje strzeleckie wzięły się stąd, że Górnik musiał się odkryć. Generalnie, bardziej odpowiada mi gra w defensywie. Dobrze, że z lewej strony występuje Kamil Kosowski i wzajemnie się uzupełnialiśmy, tryby się zazębiły. Wracając do Maćka Stolarczyka, ma on silną pozycję w drużynie, ja natomiast będę się starał wywiązać z każdego zadania trenera. Najważniejsze, to grać.
   - Szansę sprawdzenia się na środku obrony dostanie Pan zapewne w środę, w rewanżowym meczu półfinałowym Pucharu Polski z Widzewem, pauzować bowiem musi Arkadiusz Głowacki.
   - Tak się złożyło, że Arek otrzymał czwartą kartkę, ale ja wiszę na trzech kartkach, podobnie jak Kamil Kuzera i Mariusz Jop. Całe szczęście, że jest kim grać. I opinie niektórych dziennikarzy, że dublerzy się nie sprawdzają, można włożyć między bajki. Jeśli nie wychodzi jakiś mecz, to całej drużynie, a nie z tego powodu, że wchodzący do zespołu nic nie wnoszą.
   - Dlaczego Górnik był bezradny?
   - W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. I taktycznie, i fizycznie byliśmy świetnie przygotowani. A szybko zdobyta bramka spowodowała to, że Górnik musiał zmienić sposób gry, nie mógł ograniczyć się do kontr, musiał się odkryć.(SAS)

Irokez strzela

Mirosław Szymkowiak - przyjaciel fryzjera

   "Szymek" tłumaczył koledze dziennikarzowi, iż "wtedy" nie odbierał telefonu, gdyż miał wizytę u fryzjera. Pomocnik Wisły nieustannie modyfikuje uczesanie - raz ma włosy zwykłej długości, to znów goli je do skóry. Niedawno postawił na irokeza. Z indiańskim czubem na głowie Szymkowiak strzelił gola Górnikowi.
   - Takie dośrodkowania "dochodzące" na dalszy słupek są teraz modne. Zawsze liczę na to, że ktoś strąci głową piłkę -_ stwierdził wyczulony na wszelkie nowinki Szymkowiak. - W klubie często ćwiczymy ten wariant, ale zakończenie akcji w meczu z Górnikiem było dla mnie zaskakujące.
   - A co wyjaśniał Pan sobie z Michałem Probierzem? W pewnym momencie zaczęliście dyskutować na boisku.
   
- Wszyscy wiemy, jaki jest Michał. To normalny człowiek, da się z nim pogadać, tylko na boisku jest jakiś bardziej impulsywny. Tłumaczyłem mu, że sędzia podyktował wolnego, a autu nie było. Michał poszedł do sędziego i dalej już z nim wyjaśniał.
   - W kilku przypadkach przedobrzyliście, jakby próbując strzelić najpiękniejszego gola. Napastnicy zastanawiali się, co mają zrobić z piłką, robili sobie niepotrzebnie uprzejmości.
   
- Nieraz dziennikarze mają pretensje do zawodników, że idą sami z piłką i strzelają. Szczególnie wiele pretensji spadło na Maćka Żurawskiego po słynnym rajdzie w meczu z Lazio. I w tej chwili on odgrywa piłkę, nawet za często. Skoryguje to, w następnych meczach będzie lepiej_.
(MARO)

Marek Koźmiński:

Przedwcześnie na świętach

   - Długo Pan tu nie grał.
   - Jedenaście lat! Przyjechałem chyba po to, by pogratulować zwycięstwa zdecydowanie lepszej drużynie. Wisła ma bardzo mocny zespół. Najlepszy z tych, przeciw którym wystąpiłem po powrocie do polskiej ligi, szczególnie w grze ofensywnej.
   - Chyba zbyt łatwo poddaliście się krakowianom. Nawet nie przy stanie 0-4, lecz wcześniej.
   - Nie poddaliśmy się, po prostu przegraliśmy mecz ustawiony przez bramkę dla Wisły już w drugiej minucie.
   - Wcześniej wielokrotnie oglądał Pan Wisłę z trybun tego stadionu czy w telewizji. Jak ten zespół prezentuje się na boisku?
   - Rzeczywiście, "na sucho" to inaczej wygląda. Wisła zagrała ze sporą koncentracją, a my o te kilka godzin za wcześnie udaliśmy się na święta. Nie to, że nas tu nie było, ale zagraliśmy zdecydowanie gorzej od Wisły.
   - Kamil Kosowski strzelił dwa gole i to z prawej nogi. To niezwykłe dla tego piłkarza.
   - Co mam powiedzieć? Nie będę cieszył się z tego, że strzelił je akurat Górnikowi. Trudno mi stwierdzić cokolwiek poza tym, że Wisła była zdecydowanie lepsza. Po co mam dorabiać ideologię?
   - Drugi gol Kosowskiego - czy ma Pan go na sumieniu?
   - Piłka ewidentnie mi zeszła.
   - Czyli nie zawinił Prasnal, który źle przyjął Pańskie wybicie?
   - Jaki Prasnal, tak walnąłem, że o mało co go nie ustrzeliłem. Nie będę mówił, że boisko Wisły jest takie... jakie jest. Proszę mi uwierzyć - oni byli lepsi i chwała im za to.
Rozmawiał: MAREK GILARSKI

Stanisław Oślizło:

Zbyt wysokie progi

   Ostoja zabrzańskiego klubu w latach 60. i na początku 70. - Stanisław Oślizło przypomniał, że w młodym wieku próbował zaciągnąć się do Wisły: - Chodziłem po tym stadionie, dreptałem, ale mnie nie zauważono i poszedłem do Górnika. W Wiśle na obronie grali wtedy Kawula, Monica i Budka... Sentyment do Wisły jednak mi pozostał.
   Pan Stanisław uważa, iż kluczowa dla losów sobotniego spotkania była sytuacja z 2 minuty, po której Mirosław Szymkowiak strzelił pierwszą bramkę dla gospodarzy.
   - 0-0 satysfakcjonowałoby Górnika, ale po utracie gola musiała drużyna zabrzańska zmienić taktykę, bardziej się odkryć. Wisła ma szybkich zawodników - Żurawskiego czy Kosowskiego - a oni indywidualnymi akcjami potrafią przechylić szalę na jej korzyść. Górnikowi tak dobrze szło wiosną, nie tracił bramek, a tu dał wbić sobie cztery. Cóż, Wisła to dziś zbyt wysokie progi dla zabrzańskiego klubu. Może w przyszłości... - rozmarzył się współtwórca dawnej świetności Górnika.
    (MARO)

Pod szatnią Górnika

   Piotr Lech: - Mieliśmy passę meczów bez utraty gola, ale kiedyś musiała się ona skończyć. Wisła była od nas dużo lepsza i ten wynik uważam za zasłużony. Pierwsza bramka - piłka przeszła nad głowami zawodników Wisły, zrobiłem ruch do przodu, potem już nie zdążyłem się wrócić. Takie bramki też wpadają. To zburzyło nasz plan, bo chcieliśmy nie stracić gola przez pierwszych dwadzieścia minut i dopiero potem zacząć grać w piłkę. I tak jednak można było wywalczyć lepszy rezultat. Przy stanie 0-1 mieliśmy dwie okazje, gdzie wystarczyło trafić piłką w światło bramki... Dalej to już było pytanie, ile strzeli nam Wisła. (MARO)

Zadecydował karny

Dospel - Groclin 0-1 (0-0)


   Bramka: Pawlak 55 karny. Żółte kartki: Bojarski, Adamczyk - Wieszczycki. Sędziował Krzysztof Słupik (Tarnów). Widzów 4 000.
   Dospel: Tkocz - Fonfara, Adamczyk, Kowalczyk, Majda - Bojarski, Widuch, Sierka (59 Da Silva, 74 Kroczek), Bała - Wróbel (64 Muszalik), Yahaya.
   Groclin: Liberda - Kozioł, Pawlak, Gorszkow, Kriżanac - Zając (53 Piechniak), Sobolewski, Wieszczycki, Prusek (46 Mila) - Niedzielan, Moskała (75 Rocki).
   W pierwszej połowie gra bardziej przypominała szachy niż futbol. Mało było podbramkowych spięć, strzałów, sporo za to gry w środku boiska. Najlepszą okazję do zdobycia gola miał minutę przed przerwą Sierka, strzelił jednak z 14 metrów ponad poprzeczką bramki Groclinu.
   Rozstrzygający gol padł w 55 min. W dużym zamieszaniu na polu karnym Dospelu strzelał Mila, piłka odbiła się od ręki Kowalczyka i sędzia podyktował rzut karny. Technicznym strzałem zamienił go na gola Pawlak.
   Ostatnie minuty meczu przyniosły zmasowany atak gospodarzy. Goście bronili się całym zespołem i dowieźli do końca meczu korzystny rezultat. (PAP)

Refleks trenera

Fryzjer Wieszczycki

Na konferencję prasową trener Groclinu Bogusław Kaczmarek przyszedł ogolony na zero. Pozbył się bowiem fryzury po trzech wygranych z rzędu meczach. W roli fryzjera po meczu w szatni wystąpił kapitan Groclinu Tomasz Wieszczycki, znany też z gładkiej czaszki (a kiedyś na igrzyskach w Barcelonie nosił bujne kędziory). Łysy trener Kaczmarek powiedział po meczu: - Zespół prowadzony przez Jana Żurka jest mistrzem w destrukcji i psuciu gry. Myślę, że Groclin może być kiedyś mistrzem Polski i oby stało się to z moim udziałem. (O)

Jak grał najbliższy rywal Wisły?

Zwyżka formy

Amica - Lech 2-1 (0-0)

   Bramki: Zieńczuk 63, Mielcarski 76 - Reiss 69, karny. Żółte kartki: Dawidowski - Ślusarski, Goliński. Sędziował Robert Małek (Katowice). Widzów 5 500.
   Amica: Szamotulski - Kucharski, Gęsior, Skrzypek - Tomasz Sokołowski II, Burkhardt, Bieniuk, Sobociński (79 G. Król), Zieńczuk - Dembiński (69 Ława), Dawidowski (62 Mielcarski).
   Lech: Tyrajski - Kryger (84 Klatt), Kaliszan, Bosacki, Poledica, Madej (57 Kaczorowski), Reiss, Goliński, Lasocki - Gajtkowski, Ślusarski.
   Zasłużone zwycięstwo Amiki. Gospodarze stworzyli w meczu więcej sytuacji podbramkowych. Tylko w pierwszej fazie spotkania mecz był wyrównany, także Lech miał wówczas dwie sytuacje, które mogły się zakończyć bramkami.
   Potem przeważała Amika. Jeszcze przed przerwą dwie bardzo dobre sytuacje miał Sobociński. W 39 min Burkhardt strzelał praktycznie do pustej bramki, ale piłka przeleciała tuż obok zewnętrznej strony słupka. W 40 min, po strzale Lasockiego, piłkę z linii bramkowej wybił Gęsior.
   Dyskusyjna była sytuacja w 45 min. Najpierw strzelił Dawidowski, potem po uderzeniu Sobocińskiego Tyrajski wybił piłkę na rzut rożny. Po jego wykonaniu wydawało się, że piłki dotknął ręką Reiss. Sygnalizowało to trzech piłkarzy gospodarzy, ale sędzia rzutu karnego nie podyktował.
   Druga połowa przebiegała wyraźnie pod dyktando Amiki. W 63 błąd popełnił Kaliszan i Zieńczuk pięknym strzałem z 25 metrów pokonał Tyrajskiego. Lech miał szansę na wywiezienie choć jednego punktu ponieważ w 68 min, po faulu Gęsiora na Reissie, poszkodowany wyrównał z rzutu karnego. Wszystko rozstrzygnęło się w 76 min. Błąd obrońców sprawił, że piłka znalazła się pod nogami Zieńczuka, który podał ją do znajdującego się przed pustą bramką Mielcarskiego, a ten dopełnił formalności.
   Mecz był niezłym widowiskiem. Amika potwierdziła zwyżkę formy. (PAP)

Liczby kolejki

18

Tyle goli strzelili w sobotę gracze I ligi

27

To żółte (25) i czerwone (2) kartki dla zawodników

Pierwszy raz

Odra - Legia 2-1 (2-1)

   Bramki: Grzyb 40, Chałbiński 45 - Surma (26). Żółte kartki Cezary Kucharski i Dariusz Dudek (Legia). Sędziował Tomasz Mikulski (Lublin). Widzów 5500.
   Odra: Bęben - Grzyb (89 Myszor), Cios, Jankowski, R. Górski - Jarosz, Kwiek, W. Górski, Nowacki - Chałbiński (87 Kłus), Ziarkowski (90 Socha).
   Legia: Mijanović - Jarzębowski, Zieliński, Jóźwiak - Nuhi, Surma, Kucharski, Majewski (46 Vuković), Kiełbowicz (60 Sokołowski) - Saganowski (66 Dudek), Svitlica.
   Odra nigdy dotąd na własnym stadionie nie wygrała ligowego meczu z Legią. Wreszcie dokonała tego.
   W I połowie rosła przewaga gospodarzy. Niespodziewanie gola zdobyli podopieczni trenera Dragomira Okuki. Kucharski idealnie wyłożył piłkę nadbiegającemu Surmie, a ten płaskim strzałem pokonał Bębna.
   Wodzisławianie nie załamali się stratą bramki i przed przerwą zdołali wyrównać i objąć prowadzenie. Po zmianie stron podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka stworzyli zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych. Nie wykorzystali jednak żadnej. Najlepszą miał w 90 minucie Kłus, jednak, będąc sam na sam z bramkarzem Legii, nie zdołał opanować piłki. Goście zdobyli gola w 52 min, po uderzeniu Zielińskiego i dobitce Svitlicy, ale sędzia bramki nie uznał jako zdobytej ze spalonego.
   Trener Legii Dragomir Okuka: - Zagraliśmy słaby mecz. Odra wygrała zasłużenie. Legia musi teraz walczyć o miejsce w lidze, gwarantujące udział w Pucharze UEFA.
   Trener Odry Ryszard Wieczorek: - Na pewno wszyscy czekaliśmy na to pierwsze zwycięstwo nad Legią na własnym boisku. Kiedyś ta zła passa musiała się skończyć. Zespół szybko pozbierał się po porażce z Groclinem. (PAP)

Polonia - Zagłębie 2-1 (1-0)

   Bramki: Gołaszewski 11, Mazurkiewicz 84 - Klimek 89. Żółte kartki: Mioduszewski - B. Zając, Manuszewski, Kowalski, Klimek. Czerwone kartki: Kowalski - 44 min za drugą żółtą; Manuszewski - 66 min za drugą żółtą. Sędziował Tomasz Pacuda (Częstochowa). Widzów 2 500.
   Polonia: Mioduszewski - Kuś (5 Drajer), Mowlik, Szwed (78 Hajduczek), Szymanek - Gołaszewski, Łukasiewicz, Jarosiewicz (74 Kęska), Mazurkiewicz, Nowakowski - Nuckowski.
   Zagłębie: Krupski - M. Zając, B. Zając, Radżius - Manuszewski, Drumlak (68 Krzyżanowski), Bartczak, Kowalski, Kazimierczak (65 Olszowiak) - Brasilia (68 Kalinowski), Klimek.
   Polonia odniosła piąte zwycięstwo w rundzie rewanżowej i praktycznie zapewniła sobie utrzymanie w ekstraklasie. Przed własną publicznością "Czarne Koszule" wiosną nie straciły jeszcze punktu. Od 66 min Zagłębie grało już po kartkach w dziewiątkę.

Wisła P. - Ruch 2-0 (0-0)

   Bramki: Romuzga 51 karny, 80. Żółte kartki Wasilewski. Sędziował Antoni Fijarczyk (Stalowa Wola). Widzów ok. 8000.
   Wisła: Kapsa - Jurkowski, Wasilewski, Janus, Romuzga, Vileniskis, Nazaruk, Ekwueme, Preiksaitis (46 Jeleń), Geworgian (84 Wojnecki), Mikulenas (88 Bonk).
   Ruch: Matuszek - Matyja, Fornalik, Masternak, Lines (64 Jarczyk), Cecot, Malinowski, Gorawski, Małek, Narwojsz (72 Rechwiaszwili), Wiechowski (84 Suker).
   Wisłę po raz pierwszy w meczu ligowym oficjalnie prowadził Dariusz Janowski, lecz poczynaniami zespołu kierował pełniący funkcję konsultanta Mirosław Jabłoński.
   Atmosfera na trybunach była wspaniała, słońce, doping i asekuracyjna gra gości, którzy robili wszystko, by mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
   Wynik spotkania jednak ustalił Romuzga. Zdobywca dwóch goli zasługę w wygraniu meczu przypisywał całej drużynie, ciesząc się, że sprawił taki prezent kibicom.

KSZO - Pogoń 0-1 (0-0)

   Bramka: Walburg 58. Żółte kartki: Łatkowski, Kalu, Pietrasik - Adamowicz. Sędziował Tomasz Cwalina (Gdańsk). Widzów 3 500.
   KSZO: Dymanowski - Rogalski, Kościuk, Zajączkowski (16 Sadłowski), Łatkowski - Krawiec, Budka, Smardżić (63 Ryński), Wróbel - Kalu, Pietrasiak.
   Pogoń: Olszewski - Więckowski, Pawlak, Adżem - Walburg, Biliński, Kulkiewicz (80 Wydmuszek), Adamowicz - Kluzek (90 Kamrowski), Szubert (65 Radziwon), Kotula.
   Z dwójki najsłabszych zespołów w ligowej tabeli lepsi okazali się piłkarze Pogoni, którzy, w przeciwieństwie do gospodarzy, przez cały mecz wierzyli w swój sukces.
   Piłkarze KSZO nie potrafili nawet wykorzystać karnego. W 27 min doświadczony napastnik gospodarzy Pietrasiak strzelił tak nieprecyzyjnie, że bramkarz Pogoni zdołał wybić piłkę. Pietrasiak próbował jeszcze dobijać głową, ale piłka poleciała wysoko nad poprzeczką. (PAP)

Widzew - Garbarnia Szczakowianka 1-0 (1-0)

   Bramka: Giuliano 7. Żółte kartki: Mosór, Scherfchen, Rachwał. Sędziował Marcin Borski (Warszawa). Widzów 4 500.
   Widzew: Robakiewicz - Gostyński, Stasiak, Węgrzyn, Mosór- Giuliano (90 Cichoń), Terlecki, Scherfchen, Rachwał (88 Urbaniak) - Podbrożny (70 Seweryn), Włodarczyk.
   Garbarnia: Bledzewski - Hosić, Kapciński, Górak(76 Czerwiec), Przerywacz - Wolański (62 Błasiak), Przytuła, Iwański, Kozubek - Chudy (78 Salami), Kubisz.
   Już na samym początku meczu Kubisz zagrał w pole karne do Kozubka, ale odważnym wybiegiem z bramki popisał się Robakiewicz. Po chwili było już 1-0. Włodarczyk dośrodkował w pole karne, interweniujący Hosić zagrał piłkę przed własną bramkę, a Brazylijczyk Giuliano z kilku metrów trafił do siatki.
   Szczakowianka mogła wyrównać w 18 min. Iwański zagrał do Chudego, który był sam na sam z wybiegającym Robakiewiczem. Strzelił natychmiast, ale wprost w bramkarza Widzewa. Dwie minuty później obrońca Widzewa Stasiak główkował z kilku metrów, a piłka odbiła się od poprzeczki bramki Bledzewskiego.
   Druga połowa meczu była znacznie mniej ciekawa. Zawodnicy z Jaworzna ani razu po przerwie nie zagrozili bramce Widzewa.
   Trener Widzewa Franciszek Smuda: - Wolałbym dziesięć razy walczyć o mistrzostwo Polski i przegrać niż grać o utrzymanie w lidze.
   Szkoleniowiec Garbarni Szczakowianki Marek Motyka: - Nie mieliśmy atutów w linii ataku. Wprowadziłem na boisko Czerwca licząc na jego doświadczenie, ale się przeliczyłem.(PAP)

Strzelcy

20 - Maciej Żurawski (Wisła)
19 - Stanko Svitlica (Legia)
16 - Andrzej Niedzielan
(Górnik/Groclin)
15 - Marcin Kuźba (Wisła)
12 - Jacek Ziarkowski (Odra)
9 - Grzegorz Rasiak (Groclin)
8 - Michał Chałbiński (Odra), Krzysztof Gajtkowski
(Dospel/Lech), Tomasz Moskała (Groclin).

Po piłkarskim weekendzie

Mniejszy tłok w czołówce

   Trochę luźniej zrobiło się za plecami Wisły. Krakowianie wygrywają, a u ich rywali różnie bywa.
   Przed wiosennym sezonem zapowiadało się, że w walce o tytuł może liczyć się sześć zespołów: Katowice, Odra, Wisła, Legia, Groclin oraz będąca nieco niżej w tabeli, ale dysponująca świetnym składem Amica. Tymczasem piłkarze z Wronek zaspali na wiosnę, doszło do zmiany trenera, Mirosław Jabłońskiego zastąpił Stefan Majewski. Wprawdzie Amica w derbach Wielkopolski okazała się teraz lepsza od Lecha, ale strata w tabeli do lidera jest zbyt duża, aby Amica liczyła się w walce o złoto.
   Jeden rywal Wiśle ubył, a drugim, który raczej tylko teoretycznie może myśleć o 1. miejscu, jest obrońca tytułu. Legia wiosną przegrała kolejno trzy ważne mecze z pretendentami do złota: Wisłą, Groclinem i Odrą, co zniwelowało do minimum nadzieje warszawian.
   Tytuł mistrzowski opuści więc stolicę, ale gdzie zawędruje? Najwięcej szans ma Wisła, grająca w miarę równo (jedna porażka wiosną) i dysponująca długą, wyrównana ławką (rezerwowy Frankowski byłby przecież gwiazdą wielu innych drużyn). Za krakowianami usadowiła się Odra. Tydzień temu przegrała w Grodzisku, ale w Wielką Sobotę jej mecz wykazał, że o kryzysie__nie ma mowy. Dobrze prowadzona przez trenera Wieczorka śląska drużyna nie poddała się wielkim nazwiskom z Legii. Ale czy to Odra pozostaje głównym rywalem wiślaków?
   W kratkę gra lider jesieni Katowice. Jeszcze jest w czołówce, ale po sprzedaniu Gajtkowskiego siła ofensywy Dospelu jest mniejsza i chyba nie ten zespół zagrozi krakowianom.
   W tej chwili wydaje się, że nie wicelider Odra, ale bodaj najwięcej atutów ma Groclin. Już wygrał z Wisłą, pokonał też__Odrę i Legię (na początek rundy w Warszawie 2-0). Prezes Drzymała skompletował silny, rutynowany skład, a trener Kaczmarek wyrósł na rasowego stratega w prowadzeniu zespołu. Groclin ma zaledwie 4 pkt straty do Wisły na aż 8 spotkań do końca. Przypomnijmy, że ma lepszy od Wisły bilans spotkań bezpośrednich tych drużyn (1-1 i 2-0).
   W sumie więc: Wisła, Groclin, Odra... Czyżby to byli główni pretendenci do złota i w tej kolejności szans? Wiele wskazuje, że tak. (JOT)

Tabela wiosny

(po 7. kolejkach)

1. Groclin (5) 19 13-1
2. Odra (4) 18 18-7
3. Wisła K. (1) 16 16-6
4. Polonia (12) 16 10-7
5. Katowice (2) 12 5-5
6. Legia (3) 10 16-9
7. Górnik (6) 10 11-5
8. Lech (11) 10 12-9
9. Amica (7) 10 13-11
10. Zagłębie (14) 10 8-10
11. Widzew (15) 9 6-9
12. Szczakow. (10) 7 8-11
13. Ruch (8) 5 2-7
14. Wisła P. (9) 5 4-8
15. Pogoń (16) 3 1-19
16. KSZO (13) 0 3-20
   
   Sporządziliśmy tabelę wiosny prawie na półmetku rundy - po 7 meczach. W pierwszej rubryce, w nawiasie, miejsce, które zajmowała drużyna po jesieni, następnie - liczba punktów wiosną i bramki.
   Tabela wykazuje, że na czele tej rundy czwórka zespołów, a najlepiej idzie Groclinowi, który wiosną jeszcze nie przegrał. Katowice i Legia słabsze teraz niż w I rundzie.
   Największy skok w górę w porównaniu z miejscem po I rundzie wykonała Polonia, z 12. na 4. Bardziej udana wiosna niż I runda w wykonaniu Lecha, Zagłębia, Widzewa. Natomiast najbardziej obsunęły się w naszej tabeli po jesieni Ruch i Wisła Płock. Fatalną rundę ma KSZO, pasmo siedmiu porażek. Tylko jeden gol Pogoni w tej rundzie, ale zwycięski w meczu w Ostrowcu.
   Warto też zauważyć, że mimo wygrania 9-0 z Pogonią, Górnik zdobył wiosną 11 goli, czyli w sześciu innych meczach tylko 2.
    (O)

Zagrają w I lidze

   25-27 kwietnia: Wisła - Amica (sobota godz. 18.15), Groclin - Polonia, Szczakowianka - Lech, Zagłębie - Wisła P., Legia - Katowice, Pogoń - Odra, Ruch - Widzew, Górnik- KSZO.

Piłkarska ekstraklasa

   Wisła Kraków - Górnik Zabrze 4-0 (2-0)
   Amica Wronki - Lech Poznań 2-1 (0-0)
   Dospel Katowice - Groclin Dyskobolia 0-1 (0-0)
   KSZO Ostrowiec - Pogoń Szczecin 0-1 (0-0)
   Odra Wodzisław - Legia Warszawa 2-1 (2-1)
   Polonia Warszawa - Zagłębie Lubin 2-1 (1-0)
   Widzew Łódź - Garbarnia Jaworzno 1-0 (1-0)
   Wisła Płock - Ruch Chorzów 2-0 (0-0)
1. Wisła Kraków 22 15 4 3 58-24 49
2. Odra Wodzisław 22 14 4 4 41-26 46
3. Groclin Dyskobolia 22 13 6 3 39-21 45
4. Dospel Katowice 22 14 2 6 26-14 44
5. Legia Warszawa 22 11 7 4 42-23 40
6. Górnik Zabrze 22 8 8 6 37-23 32
7. Polonia Warszawa 22 9 5 8 29-34 32
8. Amica Wronki 22 8 7 7 31-26 31
9. Lech Poznań 22 6 8 8 28-27 26
10. Ruch Chorzów 22 6 7 9 18-28 25
11. Wisła Płock 22 6 6 10 21-28 24
12. Zagłębie Lubin 22 6 5 11 25-29 23
13. Garbarnia Jaworzno 22 6 5 11 32-41 23
14. Widzew Łódź 22 5 6 11 19-32 21
15. KSZO Ostrowiec 22 4 3 15 18-47 15
16. Pogoń Szczecin 22 2 3 17 12-53 9

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski