Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze ze Skidzinia z rekordem. Trzydzieści pięć bramek w plecy...

Piotr Subik
Zamiast pieniędzy prezes LKS Skidziń obiecał piłkarzom kiełbasę i piwo lub coca-colę po meczu. Nie dali się skusić...
Zamiast pieniędzy prezes LKS Skidziń obiecał piłkarzom kiełbasę i piwo lub coca-colę po meczu. Nie dali się skusić... Fot. Piotr Subik
Szansa na odbicie się klubu od dna przyszła przed wakacjami. Gra w klasie B nie wymaga dużych nakładów, więc prezes Morończyk uznał, że jest nadzieja na odbudowę drużyny. Ale młodzież dostała łupnia już na wejściu. I znów w LKS Skidziń kopać będzie tylko koparka...

Na boisku Ludowego Klubu Sportowego w Skidziniu pachnie świeżo skoszona trawa. A jej zapach nasila się z minuty na minutę, bo zaczyna coraz bardziej padać deszcz. Mariusz Morończyk wysiada z samochodu z bańką benzyny w ręku i szybkim krokiem zmierza ku małemu traktorowi: – Najpierw będę gospodarzem, a potem prezesem. Okej? Bo jak poleje, to nie skończę…

Trwa to ledwie kilka chwil, bo do skoszenia został niewielki skrawek trawnika przy remizie OSP. Więc gdy Morończyk odstawi już kosiarkę do garażu, ma czas, by poopowiadać o perypetiach LKS-u. Oczywiście, ma czas do chwili, gdy będzie trzeba jechać po paliwo do koparkoładowarki, która zarabia na klub, budując jako podwykonawca boisko i plac zabaw w Wilamowicach.

Skidziń, sześciuset, może nawet siedmiuset mieszkańców, wioska w gminie Brzeszcze. Mało kto o niej słyszał. Ale tylko do 9 sierpnia. Tego dnia w Skidziniu został bowiem pobity rekord Polski. Podczas meczu na najniższym szczeblu rozgrywek Pucharu Polski, z sąsiadem zza miedzy, czyli KS Chełmek, piłkarze LKS Skidziń dali sobie strzelić aż 35 bramek. Przy czym sami nie zdołali zdobyć żadnej…

Właściwie nie wiadomo, jak szybko padł pierwszy gol. Kiedy Mariusz Morończyk dotarł na mecz w 10. minucie, było 0-2. I z tego można wnioskować, że worek z bramkami rozsypał się na początku drugiego kwadransa gry. Bo do przerwy było już 0-15.

Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że młodzi zawodnicy LKS Skidziń nie poddali się i wyszli na drugą połowę, biorąc na klatę kolejne 20 bramek. – To świadczy o sile ich charakterów. Po takiej pierwszej połowie naprawdę trudno się podnieść mentalnie – mówi wprost Konrad Jędrusik, sekretarz Podokręgu Piłki Nożnej w Oświęcimiu, obecnie piłkarz LKS Rajsko.

Pechowy mecz Pucharu Polski zdarzył się ledwie kilka tygodni po wskrzeszeniu LKS w Skidziniu. A przed jego upadkiem było tak: do połowy sezonu 2012/2013 klub radził sobie doskonale w klasie okręgowej, ale w rundzie wiosennej musiał się wycofać z rozgrywek. Oczywiście, z powodów finansowych – zabrakło kasy dla „armii zaciężnej” piłkarzy. Wprawdzie nie przyjeżdżali na mecze i treningi z daleka, bo ledwie z Brzeszcz, Zatora i Oświęcimia, ale i tak każdego miesiąca utrzymanie klubu („kadrowe”, premie za wygrane mecze, przejazdy) kosztowało 11–13 tys. zł.

LKS Skidziń to firma. Przez ostatnie lata miał pieniądze m.in. z koszenia poboczy, meliorowania rowów przydrożnych, rozbiórki domów oraz odśnieżania chodników. Ale potem przyszła konkurencja, rzuciła lepszą cenę w przetargu i LKS przestał zarabiać. Do tego nie udał się biznes z pubem, który klub prowadził w budynku należącym do GS „SCh”. A gwoździem do trumny okazał się interes z przedsiębiorcą, który obiecał zarobek 50 tys. zł na wynajmie od LKS-u koparki. Kupiono ją za dofinansowanie z Lokalnej Grupy Działania „Dolina Soły” (100 tys. zł), a częściowo za pieniądze z kredytu (150 tys. zł) – żeby utrzymywała piłkarzy jak krowa rodzinę.

Miało być eldorado, a wskutek braku rzetelności jednego z kontrahentów LKS Skidziń został bez piłkarzy, za to z długiem w wysokości 60 tys. zł (nie licząc kredytu). Znaczną część zobowiązań udało się już spłacić, niemniej jednak wiceprezes LKS-u Wiesław Zarzycki, emeryt górniczy z KWK „Brzeszcze”, o sytuacji klubu jako przedsiębiorstwa mówi krótko i zwięźle: – To jest gówno, nie biznes, to, co my robimy!

Szansa na odbicie się od dna przyszła przed wakacjami. Gra w najniższej klasie B nie wymaga dużych nakładów, więc prezes Morończyk rozejrzał się po wsi i uznał, że jest nadzieja na skompletowanie nowej drużyny. Pierwszym i ostatnim sparingiem przed startem rozgrywek w najniższej klasie B miał być mecz z Chełmkiem. Ale stawiło się nań tylko… czterech zawodników (i tak dwa razy więcej niż na trening poprzedzający spotkanie). Na szczęście udało się skompletować wyjściową „jedenastkę”. Pod względem kadr byli lepsi od rywala przynajmniej w jednym – mieli chociaż jednego rezerwowego. Ale to nie pomogło.

– Młodzież się rozleniwiła. Woli siedzieć przed komputerem czy spotykać się na przystanku przed domem ludowym, niż wylać trochę potu na boisku – w tym prezes Morończyk, były piłkarz (25 lat na lewej obronie) dopatruje się fiaska reaktywacji LKS. A Wiesław Zarzycki, który w Skidziniu piłkę kopał od 1964 r., wspomina: – Jak chciałem grać, musiałem sobie buty kupić. Dali koszulkę, to musiałem ją prać. Składaliśmy się, by jechać na mecz, starszy płacił za młodego. I się wszystkim chciało. Jedyną rozrywką była piłka. A teraz? Wystarczy, że się włączy telewizor – i cały świat otwarty. I rodzice zadowoleni, że dzieci w domu siedzą.

Kibicom pozostały więc wspomnienia. Nie, nawet nie z meczu przegranego z KS Chełmek 0-35 – bo mało kto na nim był. Wspomnienia są z dawniejszych czasów. Choćby z tych, gdy z Unią Oświęcim walczyli o wejście do okręgówki i jeden jedyny raz na boisku w Skidziniu musiała interweniować policja z psami. Bo przyjezdni rozrabiali. – U nas kibice zawsze byli spokojni, nie było bójek – tłumaczy Stefan Smolarek, rocznik 1929, jeden z najwierniejszych „fanów” LKS Skidziń. A inny zwolennik klubu Kazimierz Łysek, po siedemdziesiątce, dorzuca: – Piłkarze by chcieli zbyt duże pieniądze brać. Gra powinna być za darmo. Co innego, oczywiście, przegrycha po meczu…

Dlatego przed sezonem 2014/15 zarząd klubu zapowiedział, że zawodnicy mogą co najwyżej liczyć na kiełbasę i piwo lub coca--colę, w zależności od wieku. Może więc dlatego, krótko po zgłoszeniu odrodzenia w Podokręgu Piłki Nożnej Oświęcim drużyna znów się rozsypała.

Tymczasem w zarządzie trwa gorąca dyskusja o tym, co zdarzyło się 9 sierpnia. Prezes zastanawia się, czy KS Chełmek nie mógł potraktować ich inaczej niż z buta. Mówi: – Telewizja przyjechała i pokazała, że nasze chłopaki to wiejskie głupki. A to nie głupki, to były dzieci. KS Chełmek zachował się nie fair, bo nie kopie się leżącego!

Diametralnie inne zdanie w tej kwestii ma Wiesław Zarzycki: – Jakbyśmy mieli drużynę, to też byśmy chcieli wygrać, nawet 50-0. Sentymenty to można mieć, prowadząc fundację, a nie grając w futbol! Futbol jest po to, żeby bramki strzelać…

Przez najbliższy rok w LKS Skidziń, prócz juniorów, cokolwiek kopać będzie tylko… koparka. Będzie kopać rowy, bo musi. Przecież zostało im jeszcze kilka lat spłacania wziętego na nią kredytu…

Historia LKS Skidziń sięga 1946 r., kiedy wydzielono teren pod boisko, zajmowany wcześniej przez plantację pomidorów należącą do Bułgarów. Ale zanim rozegrano na nim pierwszy mecz, minęło 12 lat, dlatego za oficjalną datę powstania klubu uznaje się 1958 r.

Prócz wyniku pierwszego meczu, przegranego z LZS Harmęże 3-8, w klubowej kronice zapisano m.in.: „W owym czasie pamiętnym był incydent, gdy to przyjechała drużyna Dankowic rozegrać mecz na naszym boisku, które utwardzał jeszcze walec. Jeden z ich zawodników tak niefortunnie kopnął piłkę, że ta wpadła pod walec i pękła”.

Pierwszy raz klub zawiesił działalność w 1976 r., ale został wskrzeszony w 1982 r. Zapału działaczom i piłkarzom wystarczyło jednak tylko na pięć lat, dlatego w latach 1987–1999 znów nie było futbolu w Skidziniu. Jak czytamy w kronice: „Taki stan rzeczy dręczył wielu, że jest tak dużo młodzieży, jest boisko, a nie ma klubu, nic się nie dzieje w Skidziniu, a chłopcy marnieją…”, więc po raz kolejny klub odnowiono w 1999 r. Trzecia próba odbyła się wiosną roku bieżącego...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski