18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piosenki bez bełkotu

Redakcja
Grupa Lady Pank Fot. Radek Polak
Grupa Lady Pank Fot. Radek Polak
ROZMOWA. Grupa Lady Pank powraca po czterech latach milczenia z nowym albumem - "Maraton". Rozmawialiśmy o nim z wokalistą zespołu - JANUSZEM PANASEWICZEM.

Grupa Lady Pank Fot. Radek Polak

W przyszłym roku Lady Pank będzie obchodzić trzydziestolecie działalności. Nie woleliście poczekać z nową płytą, aby jej wydaniem uczcić tę rocznicę?

- Trochę się niecierpliwiliśmy, nie chcieliśmy, aby ten materiał zestarzał nam się w głowach, bo nagrywaliśmy go na początku tego roku. Zresztą nigdy nie obchodziliśmy okrągłych rocznic. Zamiast 25-lecia świętowaliśmy 18-lecie. Na przyszły rok planujemy bonus dla fanów - koncertowy album nagrany z filharmonikami gdańskimi. Wystąpimy z nimi jeszcze dwa - trzy razy w tym roku, a potem wybierzemy z tego najlepsze fragmenty i opublikujemy. No i pewnie zagramy jubileuszową trasę.

- Wiele zespołów z takim stażem nie nagrywa już nowych płyt, mając wystarczająco dużo materiału, aby grać koncerty. Co było impulsem, aby zrobić "Maraton"?

- Właściwie ciągle nagrywamy kolejne albumy. Poprzedni ukazał się cztery lata temu. Ponieważ gramy koncerty non stop, dla własnej higieny psychicznej musimy mieć co jakiś czas świeże piosenki. No bo ile można grać "Mniej niż zero"? Tym razem impulsem było spotkanie producenta Rafała Paczkowskiego. Pracowaliśmy z nim kiedyś przy "Siódmym niebie nienawiści" i bardzo dobrze wspominaliśmy tamto doświadczenie. Teraz on mieszka na stałe w USA i nagrywa muzykę filmową Jana Kaczmarka, przyjechał jednak na chwilę do Polski, aby odwiedzić rodzinę, wykorzystaliśmy więc tę okazję i w imię dawnej przyjaźni poprosiliśmy go o wyprodukowanie naszych nowych piosenek.

- W dzisiejszej muzyce popularnej producent pełni niezwykle ważną rolę. Czy tak było również w Waszym przypadku?

- Początkowo dostałem od Janka Borysewicza dwie piosenki z tekstami Andrzeja Mogielnickiego. Ponieważ mi się spodobały, Janek stwierdził: "Mam tego więcej, może zrobimy nowy album?". Nagraliśmy więc proste szkice następnych utworów i podrzuciliśmy je Rafałowi. Po trzech tygodniach dostaliśmy od niego gotowe numery złożone w studiu. Nigdy wcześniej nie pracowaliśmy w ten sposób. Każdy z nas nagrywał oddzielnie - najpierw perkusista, potem gitarzyści, w końcu ja dołożyłem wokale. Potem Rafał skleił to wszystko w jedną całość i płyta była gotowa. Kiedy posłuchaliśmy efektów, byliśmy totalnie zaskoczeni - materiał brzmiał świeżo, nowocześnie, bez żadnego szukania przebojów na siłę, ale tak, jak Lady Pank.

- Spodobał się Panu taki rodzaj pracy?

- To trochę niebezpieczne. Ale nie goniły nas żadne terminy, więc mogliśmy zaryzykować. Gdyby materiał wypadł źle, mogliśmy go nagrać ponownie w tradycyjny sposób. Teraz tylko musimy się nauczyć go grać, aby móc pojechać z nim na koncerty. Lubimy czasem poeksperymentować. Może kolejną płytę nagramy jeszcze w inny sposób?

- Członkowie grupy The Police podczas ostatniej trasy koncertowej spotykali się ze sobą tylko na scenie - bo nie mogli patrzeć na siebie poza nią. Jak jest w przypadku Pana i Janka Borysewicza?

- My tak nie mamy. Jesteśmy w dobrych stosunkach. Może dlatego, że nie nadużywamy czasu spędzanego razem. Spotykamy się na próbach i jesteśmy ze sobą podczas tras koncertowych, dlatego potem musimy od siebie odpocząć. Choć mieszkamy w jednym mieście, to daleko od siebie. Dozujemy sobie spotkania, bo trzydzieści lat w jednym zespole mogłoby nam siebie obrzydzić. Ale jeśli coś jest nie tak, zawsze możemy na siebie liczyć. Kiedy Janek miał w zeszłym roku wypadek podczas jazdy quadem, byłem do jego dyspozycji przez całą dobę. I wiem, że on by zrobił dla mnie to samo.
- Na dwie poprzednie płyty Lady Pank teksty napisał Wasz dawny współpracownik - Andrzej Mogielnicki. Tym razem jest autorem tylko dwóch, a reszta wyszła spod Pana ręki. Dlaczego tak się stało?

- Nigdy nie nastawiamy się, kto napisze kolejną płytę. Janek daje mi szkice piosenek i jeśli je czuję, to tworzę do nich teksty. Gdy mam problem, proszę o pomoc Andrzeja. On od trzech lat mieszka w Dominikanie i pisze książkę, więc tym razem komunikacja była nieco utrudniona. Zacząłem więc sam przynosić teksty jeden za drugim, a Rafał powiedział: "Są świetne: jednorodne, pasują do muzyki, śpiewaj je od razu". I tak już zostało.

- Jest Pan już dojrzałym mężczyzną, ma rodzinę, dzieci. A odbiorcami Lady Pank są ludzie młodzi. Stara się Pan pisać tak, aby trafić w ich mentalność?

- Nie, takie podlizywanie się, szukanie "targetu", byłoby nieszczere. Piszę ze swojego punktu widzenia i to trafia do osób starszych, ale i młodszych, które mają pewien stopień wrażliwości. Bo Lady Pank ma swój styl - muzyczny i tekstowy. Nasze piosenki zawsze opowiadają jakąś historię. Wojtek Mann podczas jakiegoś programu telewizyjnego powiedział, że w naszych utworach nigdy nie było bełkotu, że zawsze niosły one jakąś informację dla słuchacza. I tego staram się trzymać.

- Tym razem najwięcej piosenek jest o... miłości i kobietach.

- Tak naprawdę niezbyt dobrze czuję się w tematyce społecznej czy politycznej. Poprzednia nasza płyta była właśnie przesiąknięta takimi sprawami. Ale przez te cztery lata nic się nie poprawiło - a wręcz przeciwnie, nasza scena polityczna wręcz skarłowaciała. Dlatego stwierdziłem, że nie ma sensu tracić czasu i energii na takie rzeczy. Są ważniejsze i piękniejsze sprawy - choćby właśnie miłość.

- Ale śpiewa Pan w "Swojskim chaosie": "Nie żartować z prezydenta, przecież on był zawsze nasz" i "Ruska flaga znów na maszt".

- Jakoś byłem rozkojarzony po katastrofie smoleńskiej, obserwowałem wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu i funkowa muzyka w tej piosence nakręciła mnie, aby wyrazić, co o tym wszystkim sądzę.

- Przed Wami koncerty promujące album. A z nimi bywało różnie - zdarzały się również kompromitujące afery.

- Mamy za sobą wspomniane trzydzieści lat. Kiedyś byliśmy inni, realia w Polsce były też inne. Od dłuższego czasu nie ma już dymów. Ale niestety łatka łobuzów przyl- gnęła do nas na dobre. Nie zamierzamy jednak jej zrywać na siłę. W pamięci ludzi i tak już pozostaniemy jako niegrzeczny zespół. I dobrze - bo to w końcu rock`n`roll.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski