Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Piecuch: Potrzeba nam stabilizacji

Rozmawiał Paweł Panuś
Piotr Piecuch od kilkunastu lat pracuje w krakowskiej Wiśle
Piotr Piecuch od kilkunastu lat pracuje w krakowskiej Wiśle fot. Wacław Klag
Rozmowa z PIOTREM PIECUCHEM, trenerem koszykarzy krakowskiej Wisły.

- Czy rozpoczynając w grudniu ubiegłego roku pracę z zespołem Wisły widział Pan szanse na utrzymanie w II lidze?

- Przejąłem drużynę w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony wiedziałem, że trener Łukasz Kasperzec włożył sporo serca w swoją robotę i drużyna została dobrze przygotowana, z drugiej nie było wyników. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale tak świetnej passy się nie spodziewałem.

- Jak Pan tego dokonał, że zespół zaczął seryjnie wygrywać?

- Zaczęliśmy od przegranych derbów z AGH i choć porażkę z tak dobrą drużyną trzeba było wkalkulować, to nasza sytuacja była podbramkowa. Zajmowaliśmy przedostanie miejsce w tabeli. Wiele zrobić nie mogłem, starałem się zarazić optymizmem i wiarą chłopaków, do tego dokonałem kilku korekt w ustawieniu zespołu.

- Staliście się rewelacją drugiej fazy rozgrywek.

- Naprawdę niewiele nam brakło, by dostać się do play-off. Zabrakło nam jednego zwycięstwa. Wówczas już byłem pewien, że sobie poradzimy, bo drużyna się odrodziła, jeszcze w sezonie regularnym powygrywaliśmy z przeciwnikami z dolnych rejonów tabeli i w fazie play-out szybko zapewniliśmy sobie bezpieczną przewagę.

- Kto w największym stopniu przyczynił się do sukcesu drużyny?

- Każdy może mieć swoją opinię, ale jeśli po rozgrywającego broniącej się przed spadkiem drużyny przychodzi pierwszoligowy klub, to odpowiedź jest oczywista. Sebastian Dąbek, młody chłopak, który w Wiśle jest od dziecka. Kocha koszykówkę. Trenuje indywidualnie, sporo czasu spędza w siłowni, nigdy nie narzekał i teraz spotkała go nagroda. Będąc liderem naszej drużyny w mistrzostwach Polski juniorów starszych, wpadł w oko działaczom Artego Bydgoszcz. Podeszli do mnie i zapytali, czy mogą z nim negocjować. Doszli do porozumienia i chłopaka spotkała nagroda. Odkryciem sezonu był na pewno też Jakub Miszkurka i Jakub Żaczek.

- Wisła od kilku lat balansuje na granicy utrzymania w II lidze. Z czego to wynika?

- Z powodu braku funduszy. Atutem klubu jest praca z młodzieżą. Dzięki temu nie musimy sięgać po zawodników z zewnątrz, choć czasem trafiają do nas studenci. Ten sezon był bardzo trudny, nie tylko ze względów sportowych. W sprawy sekcji mocno zaangażowany jest wiceprezes klubu Robert Szymański, którego firma jest jednym z głównych sponsorów. Środków wystarcza nam na wyjazdy, opłaty sędziowskie i statutowe. Chłopcy grają zaś za darmo.

- Jest szansa, by to się zmieniło?

- Jestem umówiony z działaczami na rozmowę. Ja sprawę stawiam jasno, taka partyzantka, jak w tym sezonie mnie nie interesuje. Znam tych chłopaków, wiem, że warto im dać szansę, ale oni mają po 20 lat i też muszą coś z tej gry mieć. Widzą jak jest w innych klubach. Ten zespół stać na to, by być w czołówce drugiej ligi. Potrzeba nam jednak stabilizacji. Jeśli nic się nie zmieni, to ja Wisły nie poprowadzę w kolejnym sezonie.

- Tak, czy owak w zespole potrzebne będą wzmocnienia?

- Naturalnie. Straciliśmy rozgrywającego, więc na tę pozycję musimy kogoś znaleźć. Na pewno więcej szans dostanie młody reprezentant Polski juniorów Michał Chrabota, który wyleczył już kontuzję. Trzymam kciuki za AGH, by awansował do pierwszej ligi, bo zapracował na taki sukces, a po drugie będzie się musiał wzmocnić, a to oznacza, że kilku graczy będzie wolnych i teoretycznie mogliby trafić do nas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski