Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Zaremba: Wolność w Polsce jest bardzo krucha

Piotr Zaremba
Bartłomiej Ryży
Nie wiem, dlaczego poseł Krzysztof Brejza, typowy polityczny harcownik, jakich teraz wielu, uznał, że trzeba alarmować w sprawie zamachu na niego. Choć przecież pożar pod jego domem w Inowrocławiu nawet go nie obudził, a prawdopodobieństwo prozaicznego finału (sąsiad podpalacz) było spore. Albo naprawdę uwierzył, że sprawy zaszły w Polsce tak daleko i zaczyna się polowanie na opozycję. Taki jest stan emocji wielu osób z kręgów opozycji. Albo wybrał rozgłos, na którym w wypadku niewykrycia prawdziwych przyczyn pożaru można by jechać czas jakiś. Kultura permanentnego tabloidu ma swoje prawa.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że scenariusz straszenia posła opozycji wcale nie wydawał mi się wykluczony. Nie przez służby specjalne, a przez ochotników nasiąkniętych atmosferą hejtu buzującą w internecie, a czasem i w mediach klasycznych, w przemówieniach polityków i na wiecach. Niemniej gwałtowność reakcji takich polityków jak choćby były minister finansów Jacek Rostowski, ogłaszający, że oto możemy mieć do czynienia z zamachem, nacechowana była ryzykiem groteskowego finału. Możliwe, że Rostowski, sprawiający niegdyś wrażenie cynicznego gracza, też nie panuje nad własnymi emocjami. Ba - i redakcja „Wyborczej” zdaje się być tego bliska. Mamy do czynienia z sytuacją z bajki o chłopcu, który tyle razy krzyczał: „wilki wilki”, że kiedy się pojawiły, nikt się nie przejął. Jeśli komuś coś się stanie naprawdę, wszyscy zaczną od przypominania spalonego toi toia pod kamienicą Brejzy.

No właśnie, tylko czy wszyscy? W internecie wielu nie przyjęło do wiadomości finału tego zdarzenia. Ponieważ media produkują stosownie do swojej opcji osobne, całkiem sprzeczne ze sobą wersje rzeczywistości, część Polaków nie słucha ani urzędowych komunikatów, ani tego, co podaje „druga strona”. „Wyborcza” zostawiła sprawę w zawieszeniu. Może sąsiad, a może nie sąsiad. Może niedopałek, a może jednak groźny płyn łatwopalny. Możliwe, że poseł Brejza wcale nie oszalał, a celuje w taką niszę, która będzie nadal uważać, że „coś jest na rzeczy”. W tych kręgach pozostanie bohaterem. W sieci słowo „druga Białoruś” padała przy tej okazji setki razy.

I na tym można by skończyć. Kontentując się tym, że nic złego się w Polsce nie dzieje. Żaden zamach na demokrację nie zagraża, co najwyżej rodzi się w rozemocjonowanych głowach. Niestety, świat bywa bardziej skomplikowany. Polska także.

Oto na spotkaniu z marszałkiem Markiem Kuchcińskim w Sanoku pojawiły się te same zdarzenia co zwykle. Jakaś grupa ludzi zaczęła je zakłócać. Pewna kobieta wykrzyczała swoje pytanie, pokazała transparent. Po spotkaniu została wylegitymowana przez policjanta.

To legitymowanie mnie zastanowiło. A jeszcze bardziej objaśnienie rzecznika policji Mariusza Ciarki. Oznajmił on, że każdy Polak bywa czasem legitymowany, choćby na lotnisku. Ktoś, kto sam sobie nie ma nic do zarzucenia, nie będzie się obawiał, to wyjaśnienie miarodajnego funkcjonariusza.

Funkcjonariusz nie widzi różnicy między rutynowym legitymowaniem mającym jakieś uzasadnienie a ostentacyjnym legitymowaniem kogoś, kto przed chwilą naraził się władzy, a teraz idzie spokojnie ulicą? I ta uwaga, że niewinny nie będzie się obawiał. W filmie „Szansa” Feliksa Falka z lat 70. nauczyciel protestuje przeciw takiej przebudowie szkolnych drzwi, że to, co mówi się klasie, będzie słychać na zewnątrz. „Ma pan się czego obawiać?” - pyta go dyrektor. To jest myślenie rodem z dyktatury. Można by sądzić, że incydent z Sanoka to produkt nadgorliwości kogoś stamtąd. To przecież matecznik pana marszałka. Ale kiedy Komenda Główna Policji osłania taką praktykę, trudno nie czuć niepokoju.

Zgoda, ta władza żyje w nieustającym stresie. Zgoda, opozycja stosuje wobec niej nieraz metody na pograniczu prawa (blokowanie manifestacji). Sporo jest w tym histerii, a nawet wiary, że rozstrzygnie kryterium uliczne. Mieliśmy przykłady celowego prowokowania policji, w nie wiem na ile świadomej nadziei, że stanie się coś strasznego. To naturalnie usztywnia i przeraża stronę rządzącą.

Ale ta władza ma tysiące narzędzi przewagi nad opozycją i z nich korzysta - od zamykania ust posłom przez tegoż marszałka Kuchcińskiego po bardziej restrykcyjne, wątpliwe przepisy ustawy o zgromadzeniach. Ta władza jest zresztą coraz silniejsza z setek innych powodów - zapewniła sobie wpływ na wymiar sprawiedliwości, kontroluje rozmaite instytucje ściślej niż ktokolwiek przed nią. Przekonanie liderów PiS o nieustającym spisku, który na końcu wywróci rząd, podsycane przez prawicowe media, ma z kolei niewielkie podstawy. Histeryczna kampania opozycji z zapowiedziami sądzenia szeregowych posłów integruje, a nie rozbija blok rządowy. A bez utraty większości w parlamencie ta władza nie upadnie.

Zarazem słyszymy wciąż ze strony rządzących, że to kraj normalnej demokracji, odbywają się demonstracje, każdy ma prawo manifestować swoje poglądy. Więc może ktoś wytłumaczy marszałkowi Kuchcińskiemu, że tak zwany „heckling”, czyli zakłócanie występów polityka pytaniami i okrzykami przez opozycję, w USA uchodzi za źrenicę demokracji. No ale trudno, aby zrozumiał to ktoś, kto boi się własnego cienia i dlatego dostał jeden z najwyższych urzędów w państwie.

Można było mieć wrażenie, że nowy szef MSW Joachim Brudziński lepiej niż poprzednik rozumie znaczenie standardów. To dlatego przypilnował tak szybkiego wyjaśnienia pożaru pod domem uprzykrzonego posła Brejzy. Jednak, jak widać, korekta jest mocno niepełna. Czy istnieje jakiś spójny scenariusz odejścia od demokracji? Wciąż nie sądzę, politycy PiS wierzą, że tylko ją „modyfikują”. Ale w Polsce wolność jest krucha. Złe nawyki bardzo łatwo powrócą, zresztą nigdy nie odeszły.

W każdym razie jeśli ludzie obecnej władzy znów zaczną opowiadać o prześladowaniu kibiców czy pewnego internauty za Tuska i Komorowskiego, to się roześmieję. Bo już jesteście co najmniej na zero, panowie i panie z jednego i drugiego obozu. Czym bardziej PiS jest niepewne, przekonane, że wszyscy są przeciw niemu: wpływowe media, elity, biznes, zagranica, tym większa pokusa wykonywania ruchów nerwowych i niemądrych. Zła to droga, nawet jeśli zaspokaja kompleksy tego czy innego polityka o słabych nerwach.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piotr Zaremba: Wolność w Polsce jest bardzo krucha - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski