Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisarz, który wymyślił Dyzmę

Paweł Stachnik
Tadeusz Dołęga-Mostowicz, zdjęcie z lat 30.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz, zdjęcie z lat 30. Archiwum
Jest 20 września 1939 r., niewielkie miasteczko Kuty na granicy polsko-rumuńskiej. Trzech żołnierzy pod miejscową piekarnią ładuje na ciężarówkę chleb. To zaopatrzenie dla ich kolegów z oddziału, który ma bronić miasteczka przed nadciągającymi oddziałami niemieckimi i sowieckimi. Gdy chleb jest już załadowany, samochód rusza w kierunku mostu granicznego. W tym momencie do Kut wjeżdża kilka sowieckich czołgów.

Załoga jednego z nich, widząc wojskową ciężarówkę, oddaje serię z karabinu maszynowego. Trafiony pojazd toczy się naprzód, a potem wpada do rowu i przewraca się. Kierowca i pasażer wypełzają z szoferki i uciekają. Na miejscu zostaje żołnierz jadący na pace, którego dosięgły kule. Gdy mieszkańcy podchodzą do samochodu, ktoś rozpoznaje w zabitym słynnego pisarza Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Tak właśnie 75 lat temu zginął ten najpopularniejszy polski pisarz, twórca nieśmiertelnej powieści „Kariera Nikodema Dyzmy”.

Od zecera do dziennikarza

Tadeusz Dołęga-Mostowicz urodził się 10 sierpnia 1898 r. w majątku Okuniewo pod Witebskiem na Białorusi. Jego rodzice byli dzierżawcami dużego majątku ziemskiego. W 1915 r. Tadeusz ukończył gimnazjum w Wilnie i rozpoczął studia na wydziale prawa uniwersytetu w Kijowie. Zaangażował się tam w działalność Polskiej Organizacji Wojskowej. W 1917 r. przerwał studia i przedostał się do Warszawy (podobno aż przez Skandynawię), gdzie zaciągnął się ochotniczo do wojska, a następnie wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Po zawarciu traktatu ryskiego okazało się, że rodzinne Okuniewo Mostowiczów pozostało po drugiej stronie nowej granicy polsko-rosyjskiej. Pozbawiony szansy na powrót do majątku Tadeusz podjął pierwszą pracę, jaka się napatoczyła – zecera w wychodzącym w Warszawie dzienniku „Rzeczpospolita” (założonym przez Ignacego Paderewskiego, później kupionym przez Wojciecha Korfantego).

Klepał wtedy biedę, mieszkał w zatłoczonym pokoiku na Pradze, w szemranym warszawskim towarzystwie. Realia te przedstawi później barwnie w swoich powieściach. Potem został korektorem, a z czasem podjął drobne zajęcia reporterskie. W 1925 r. opublikował w „Rzeczpospolitej” humoreskę pt. „Sen pani Tunci”, która okazała się świetna i otworzyła mu drogę do poważnego pisania i stanowiska redaktora. Tak zaczęła się kariera dziennikarska Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Świetnie władał piórem, pisał mnóstwo tekstów: felietonów, recenzji, szkiców. Jako felietonista używał pseudonimu „C. hr. Zan”. Zajmował się też polityką, mocno krytykując obóz sanacyjny, który w 1926 r. przejął władzę w kraju („Rzeczpospolita” była wówczas pismem o orientacji endeckiej, podobnie jak „ABC”, w którym Mostowicz także publikował). Pokazywał przypadki korupcji u tych, którzy chcieli przeprowadzić „sanację moralną”, i kpił z bałwochwalczego kultu, jaki stworzono wokół Piłsudskiego. Takimi właśnie tekstami mocno naraził się władzy, co zaskutkowało dramatycznym wydarzeniem.

W środowisku piłsudczyków postanowiono dać nauczkę natrętnemu pismakowi, a może nawet uciszyć go raz na zawsze. 8 września 1927 r., gdy Dołęga o 23.30 wracał do swojego domu przy ul. Grójeckiej, został napadnięty przez siedmiu mężczyzn uzbrojonych w pałki. Zakneblowano go i pobito do nieprzytomności. Przy biciu zdążył jeszcze usłyszeć: „A nie będzie tak pisał o Marszałku! Dziś ty dostałeś, jutro inni!”. Następnie nieprzytomnego Dołęgę wywieziono do Łomianek pod Warszawą i wrzucono tam do glinianki. Kilka godzin przeleżał w mule. Nad ranem, odrętwiały z zimna, odzyskał przytomność i zaczął wzywać pomocy. Usłyszłał go chłop jadący po siano.

Od dziennikarza do pisarza

Pobicie znanego dziennikarza stało się głośne w całej Polsce. Pisały o tym wszystkie gazety, w Sejmie interpelowali posłowie endeccy, a Piłsudski nakazał wszczęcie w tej sprawie śledztwa, które jednak nie przyniosło rezultatu. Efekty tego incydentu były dla Mostowicza dwojakie. Po pierwsze, nadszarpnęły jego zdrowie: w szpitalu spędził trzy miesiące, a skutki pobicia odczuwał do końca życia. Po drugie, wpłynęły na jego drogę zawodową. Porzucił bowiem dziennikarstwo polityczno-interwencyjne i zajął się powieściopisarstwem. Polskie dziennikarstwo straciło wybitne pióro, ale polska literatura zyskała wyróżniającego się twórcę.

Według powszechnej opinii, Mostowicz w swoich powieściach publikowanych pod nazwiskiem Tadeusz Dołęga mścił się na sanacji za brutalne pobicie. Coś jest na rzeczy, bo obraz rządzących elit Polski ukazany w jego książkach jest, oględnie mówiąc, bardzo krytyczny. Podobno już podczas pobytu w szpitalu Mostowicz zaczął pisać „Ostatnią brygadę”, której bohater wraca po latach z majątkiem do kraju, by tutaj go zainwestować, ale spostrzega, że elity nie dbają o los Polski, lecz jedynie o swój prywatny interes. Szczególnie dotyczy to członków „ostatniej brygady” – grupy karierowiczów dorabiających sobie legionową przeszłość, by znaleźć się w obozie władzy. Jeszcze ostrzej Mostowicz potraktował sanację w swojej następnej – i najgłośniejszej książce – „Karierze Nikodema Dyzmy”. Jej bohater, bezrobotny urzędnik pocztowy z prowincji, zbiegiem okoliczności – wykazując niebywały tupet, a gdy trzeba, nie cofając się przed zbrodnią – dochodzi do stanowiska premiera Rzeczypospolitej. Powieść zdobyła ogromną popularność, przynosząc autorowi uznanie, które trwa do dziś. Filmowano ją trzy razy, a postać Nikodema Dyzmy zyskała swoje własne życie i pojawia się w innych utworach literackich.

Kariera w Hollywood

Po „Karierze...” ukazały się kolejne powieści Mostowicza, m.in. „Kiwony”, „Prokurator Alicja Horn”, „Bracia Dalcz i S-ka”, „Doktor Murek zredukowany”, „Znachor”, „Profesor Wilczur” i „Pamiętnik pani Hanki”. Od roku 1931 do 1939 opublikował 17 powieści, najpierw w odcinkach w gazetach, potem w formie książkowej. Sprawnie napisane, łączące elementy społeczne i polityczne z humorem i satyrą, cieszyły się dużym powodzeniem, a Dołędze dały pozycję najpopularniejszego polskiego pisarza okresu międzywojennego. Dały mu też sukces finansowy. Wysokie, blisko 30-tysięczne nakłady jego powieści owocowały bowiem dużymi zarobkami. Podobno miesięcznie dostawał nawet do 15 tys. zł honorariów, podczas gdy pensja premiera wynosiła 1850 zł, a wojewody 993 zł. Jego książki także filmowano (m.in. „Doktora Murka”, „Znachora”, „Profesora Wilczura”), co dawało kolejne dochody, a tuż przed wojną dwa scenariusze, w tym jeden dla znanej aktorki Betty Davis, zakupiło Hollywood. Z wytwórni Warner Bros Mostowicz dostał propozycję napisania scenariusza o wojnie 1920 r.

Krytyka mniej entuzjastycznie podchodziła do twórczości Dołęgi ,nazywając go „Balzakiem dla mas”, ale publiczność i tak kupowała jego książki.

Zarobki pozwalały pisarzowi żyć na wysokiej stopie. Mieszkał w eleganckim pałacyku u zbiegu ul. Pięknej i Alei Ujazdowskich w Warszawie. Urządzał tam wystawne przyjęcia, na których chcieli być wszyscy. Po mieście jeździł drogim samochodem marki Buick, zawsze gustownie się ubierał, a że był przystojnym mężczyzną cieszył się dużym powodzeniem, u kobiet, z czego zresztą chętnie korzystał.

Przypisuje mu się wiele zgrabnych powiedzeń, choćby takie: „Wolę buicka od pomnika”, „Ja nie piszę, ja zarabiam” i – najbardziej chyba znane – „Są trzy rzeczy wieczne: wieczne pióro, wieczna miłość i wieczna ondulacja. Najtrwalsze z tego wszystkiego jest wieczne pióro”.

Śmierć dopadła go na Kresach

Świetną karierę pisarza przerwała wojna. We wrześniu 1939 r. trafił do wojska (podobno ochotniczo) i 18 września w stopniu kaprala (choć podawano też, że był kapralem podchorążym, a nawet kapitanem) znalazł się w Kutach na granicy polsko-rumuńskiej. Dołęgę włączono do batalionu, który organizował obronę miasteczka. 20 września pisarz przyjechał do miasta samochodem po chleb dla wojska. Gdy samochód z ładunkiem wyruszał w drogę powrotną, a uśmiechnięty Dołęga machał ręką jakiemuś chłopcu, padła seria z czołgu. Pisarz został pochowany na miejscowym cmentarzu przy licznym udziale mieszkańców Kut. W 1978 r., dzięki pomocy Jarosława Iwaszkiewicza, rodzina mogła ekshumować zwłoki i przenieść je na Powązki w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski