Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piszemy z artystami wspaniałe historie

Rozmawiał Paweł Gzyl
Michał Wardzała - szef niezależnej wytwórni płytowej Mystic
Michał Wardzała - szef niezależnej wytwórni płytowej Mystic Artur Rawicz
Rozmowa. 15 grudnia podczas koncertu z udziałem Grzegorza Turnaua, Artura Andrusa i Piotra Bukartyka w ICE Kraków wytwórnia płytowa Mystic ze Skały będzie celebrować 20-lecie swej działalności. Z tej okazji rozmawiamy z jej szefem - Michałem Wardzałą

- Mystic rozpoczął działalność w 1995 roku, czyli niemal w pierwszych latach rodzenia się polskiego kapitalizmu. To był dobry czas dla niezależnych wytwórni nad Wisłą?

- Szczerze powiedziawszy myślę, że znacznie lepszym i łatwiejszym momentem na założenie wytwórni jest rok 2016. Infrastruktura dystrybucyjna (chociażby cyfrowa) i promocyjna (internetowa), która zastaje każdego młodego adepta tego biznesu jest na tyle bogata, że tak naprawdę, bez żadnych nakładów finansowych można startować z dowolnym projektem. Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy działalność, wiele osób z branży mówiło nam, że nie ma miejsca na rynku na nową wytwórnię, że monopol ma konkurencja i przebicie się nie będzie możliwe. I rzeczywiście przez pierwsze kilka lat trwało mocne zaciskanie pasa, często życie od pierwszego do pierwszego i walka o przetrwanie. Ale jednocześnie - i to chyba najważniejsze - to była genialna nauka, lekcja pokory i cierpliwości.

- Początkowo zajmowaliście się dystrybucją i wydawaniem wyłącznie płyt z muzyką metalową. To wynikało z Twoich muzycznych pasji czy z dużego zapotrzebowania na te brzmienia w Polsce?

- Firmę założyłem razem z Basią Mikułą i rzeczywiście gatunek - ogólnie nazwijmy go heavy metalem - był naszą pasją i miłością. Wciąż jest. Na początku lat 90. wydawałem fanzin „C.O.C.”, który traktował o głębokim podziemiu metalowym, ale jednocześnie zbudował podwaliny pod firmę. Nasz pierwszy kontrakt i pierwsza licencja, debiutancki album norweskiego Emperora, „In The Nightside Eclipse”, ukazał się dzięki kontaktom wypracowanym właśnie przez fanzin. Wciąż mam gigantyczny sentyment do tej płyty. W 2016 roku doszliśmy do momentu, kiedy reprezentujemy w Polsce, Czechach i na Słowacji najważniejsze zespoły metalowe w historii gatunku. Punktem kulminacyjnym była ostatnia płyta Playera, „Repentless”, która tak w Polsce, jak i Czechach osiągnęła status złotej. Czy może wydarzyć się w życiu coś lepszego?

- Masz w katalogu największą gwiazdę polskiego metalu – Behemotha. W ostatnich latach nie brakowało w Polsce skandali z udziałem jego lidera Nergala, ale i przestępstw wywołanych przez fanów black metalu – jak satanistyczna zbrodnia w Rudzie Śląskiej czy spalenie zabytkowego kościoła w Krakowie. Nigdy nie miałeś moralnych wątpliwości co promocji muzyki z takim przesłaniem?

- Nergal jest moim przyjacielem i myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że również jednym z najbardziej empatycznych ludzi, jakich znam. Satanizm w muzyce? Uśmiecham się, gdy to słyszę, uśmiecham się, gdy analizuję historię muzyki, gdzie jazz w latach 20. był określany „muzyką szatana”, gdzie rock’n’roll w latach 50. był tak nazywany. Tłumaczenie przestępstw czy też samobójstw wpływem jakiejkolwiek dziedziny sztuki jest absurdem, choć niewątpliwie często powtarzanym.

- Z czasem Mystic Production zaczął wydawać płyty polskich artystów i zespołów spoza metalowego kręgu – przede wszystkim z kręgu alternatywnego rocka. Co sprawiło, że postanowiliście wyjść poza sprawdzony teren?

- Uwielbiam możliwości, jakie daje życie i cały koloryt muzyczny, który mamy wokół nas. Jeśli coś wywołuje w nas emocje, jeśli coś porusza i sprawia, że mamy gęsią skórkę, to bez zastanawiania się czy jest to heavy metal, rock czy hip-hop, chcemy z takimi artystami pracować. Dlatego też obok Behemotha może się znaleźć Grzegorz Turnau, Lao Che, Artur Andrus czy Kaliber 44. Taki eklektyzm jest wspaniały i jest nam z tym bardzo dobrze.

- Co ciekawe w przeciwieństwie do innych wytwórni nigdy nie obawialiście się stawiać na debiutantów. Dlaczego?

- Po pierwsze jesteśmy firmą niezależną, nie musimy raportować działalności do centrali w Londynie, robimy, to na co mamy ochotę i to, co uważamy za wartościowe. Po drugie, piszemy wraz z artystami wspaniałe historie - wyobraź sobie, że masz przed sobą niezadrukowane kartki papieru i na twoich oczach powstaje opowieść, w którą nikt inny nie wierzył. Kreujesz tę historię wraz z artystą, pomagasz, otwierasz drzwi i po pewnym czasie okazuje się, że z człowieka, którego nikt nie znał, staje się doceniony, chwalony, czasem rozchwytywany muzyk. Mieliśmy kilku debiutantów, którzy odnieśli spektakularny sukces, ale najcenniejsze w tym wszystkim jest to, że z każdym z nich wciąż pracujemy. Z każdym z nich mamy bardzo koleżeńską lub przyjacielską relację.

- Pierwszym wielkim sukcesem komercyjnym Mystica o ogólnopolskiej skali był debiut Czesław Śpiewa. Dziś lider zespołu jest wielką gwiazdą – ale dekadę temu postawienie na jąkającego się wokalistę z fatalnym akcentem i wielkim akordeonem na plecach było dosyć zaskakującym krokiem. Co Cię do niego przekonało?

- Wystarczyło nam 10, może 15 sekund utworu „Mieszko”. Kiedy wraz z Basią Mikułą go usłyszeliśmy, momentalnie wiedzieliśmy, że chcemy pracować z Czesławem. Nie mniej jednak jego droga do Mystic nie była prosta. Wiedział o naszej firmie i próbował się ze mną umówić, ale trafił akurat na bardzo gorący okres i mimo, że mieliśmy wspólnych znajomych, do tego spotkania wówczas nie doszło. Pamiętam, że chciał nawet wysyłać taksówkę do firmy, żeby mnie zawiozła na koncert, ale to też nie doszło do skutku. Krótko mówiąc, próbował się dostać oknami i drzwiami, ale trafił na moment wielkiej intensywności w firmie. Ostatecznie dostałem jego demówkę i przyznam, że włożyłem ją do odtwarzacza głównie po to, aby wiedzieć, co odpowiedzieć koleżance, która tak zachwalała Czesława. Później sprawy potoczyły się bardzo szybko, choć przyznam, że zarażanie dziennikarzy i przekonywanie ich, że mamy do czynienia z fantastycznym talentem, również trochę trwało. Ostatecznie, obok Artura Andrusa, to był nasz największy sukces komercyjny.

- No właśnie: wielkim zaskoczeniem było, kiedy w katalogu Mystica pojawili się artyści z kręgu piosenki poetyckiej i inteligenckiego kabaretu, jak Grzegorz Turnau, Piotr Bukartyk czy Artur Andrus. I to właśnie oni będą królować na jubileuszowym koncercie Mystica w ICE Kraków. Co Cię pociągnęło w stronę takiej muzyki?

- Każdy z tych artystów ma w sobie wielkie pokłady wrażliwości i talentu, który od lat śledziłem i podziwiałem. Kiedy nadarzyła się możliwość współpracy z nimi, rozpatrywaliśmy ją bardziej w kategoriach zaszczytu niż projektu biznesowego. Po tych kilku latach pracy okazało się z każdym ze wspomnianych doskonale się rozumiemy i świetnie uzupełniamy.

- Od 1995 roku bardzo zmienił się rynek muzyczny. Spada sprzedaż płyt kompaktowych, wzrasta popularność cyfrowej sprzedaży muzyki i streamingu. Jak sobie radzicie z tymi przemianami współczesnej fonografii?

- Akurat polski rynek jest jednym z najbardziej stabilnych w Europie i z naszej perspektywy przez te dwadzieścia lat raczej zmienił się na lepsze niż na gorsze. Piractwo internetowe bardzo się ograniczyło, nie jestem fanem streamingu i odbioru muzyki przez internet, bo według mnie takie obcowanie z muzyką nie ma duszy, niemniej jednak doceniam, że streaming w gruncie rzeczy wyeliminował piractwo internetowe na szeroką skalę. To wielki plus tego medium. Jeśli chodzi o sprzedaż płyt, to nam akurat ona wciąż rośnie a nie spada. Zapewne jest to efekt specyfiki muzyki, którą wydajemy i promujemy. Zawsze działaliśmy w obrębie jakiejś niszy, trafiamy do odbiorcy, który chce celebrować kontakt z muzyką, który chce dotknąć starannie wydaną płytę, przeczytać teksty, obejrzeć grafikę w książeczce. To drobne detale, ale robiące olbrzymią różnicę.

- A jakie są największe przeszkody w działalności niezależnej wytwórni fonograficznej tu i teraz: w Polsce doby 2016 roku?

- Chyba musiałbym się bardzo wysilać, żeby takie przeszkody na poczekaniu wymyślić. Nie widzę jakichś specjalnych trudności, które miałyby stać nam na drodze. Oczywiście mogę mówić o bardzo wysokich kosztach pracy, o niestabilnej złotówce, która w ostatnich tygodniach traci na wartości i tak dalej, ale przecież podobne problemy mają wszyscy przedsiębiorcy. My czujemy się dobrze w 2016 roku, pracujemy ze wspaniałymi artystami, odnosimy z nimi sukcesy i bardzo optymistycznie patrzymy w przyszłość.

- Czym dzisiaj kierujesz się podpisując kontrakty z artystami: swoim gustem, potencjalnym zyskiem lub przewidywanym sukcesem artystycznym?

- Tylko i wyłącznie gustem. Jesteśmy w bardzo komfortowej sytuacji, ponieważ pracujemy z bardzo dużym katalogiem zagranicznym i nie musimy zarabiać na każdym polskim projekcie. Ostatnim artystą, który debiutował, a z którym podpisaliśmy kontrakt (wydawniczy i menadżerski) był Organek. Gdy usłyszałem go po raz pierwszy, pomyślałem: „Wow, jaka to genialna dekadencja!” Tak odważnie i nieszablonowo nie gra teraz w Polsce chyba nikt. Czuliśmy, że ten artysta ma wielki potencjał, jednak jego sukces przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Gdy zaczynaliśmy z nim współpracę, grał w salach dla 30-50 osób. Teraz wyprzedaje kluby na 2000 ludzi. To niewiarygodny progres.

- Mystic ma co prawda biura w Warszawie, ale główna siedziba nadal znajduje się w Skale pod Krakowem. Można zarządzać jedną z najbardziej prężnych wytwórni na krajowym rynku z dala od centrum show-biznesu z małego miasteczka na prowincji?

- Można, co więcej, można się z tym czuć absolutnie wspaniale. Mieścimy się blisko parku ojcowskiego, z okien mamy fantastyczne widoki, odwiedzają nas sarny, jest dość sielsko, ale to bardzo inspiruje i dostarcza dobrej energii. Dla równowagi mamy jak wspomniałeś biuro promocji w Warszawie, to wystarcza żeby ten biznes stał na dwóch solidnych filarach.

- Jakie masz plany dla Mystica na najbliższy rok?

- Na początku roku planujemy premierę nowej płyty Grzegorza Turnaua, która będzie, jak sądzę, dużą niespodzianką. Z innych planów wydawniczych, będziemy wydawać nową płytę Deep Purple, będzie nowy Czesław Śpiewa, Happysad, Piotr Bukartyk, Magda Umer. Ważnym projektem, który będziemy rozwijać w najbliższych latach, jest menedżment. W tej chwili jedynym artystą, którego objęliśmy taką opieką jest Organek, bez wątpienia jednak będziemy chcieli poszerzać tę strefę działalności. Oprócz tego, ważnym celem, który od lat jest nieodłącznym elementem Mystica, będzie bieg na dystansie maratońskim - i złamanie czasu 2 godziny 55 minut. (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski