Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piwniczna-Zdrój. Tirom wstęp wzbroniony

Stanisław Śmierciak
Jacek Tokarczyk jest jednym z wielu przedsiębiorców, dla których brak lokalnych przejść granicznych dla wielkich ciężarówek jest poważną komplikacją w biznesie. Boją się bankructwa
Jacek Tokarczyk jest jednym z wielu przedsiębiorców, dla których brak lokalnych przejść granicznych dla wielkich ciężarówek jest poważną komplikacją w biznesie. Boją się bankructwa Fot. Stanisław Śmierciak
Z Rytra do Popradu na Słowacji są 74 kilometry, ale tiry korzystają z 423 km objazdu przez Cieszyn. Za miliony euro wybudowano most z Piwnicznej do Mniszka, który jest niedostępny dla ciężarówek.

Jacek Tokarczyk, przedsiębiorca z Rytra, na Słowację wozi tirami zboże, piasek, węgiel i słód. Ma tylko 13 kilometrów do nowego mostu granicznego w Piwnicznej.

Zmartwił się, że duże ciężarówki przez ten most przejeżdżać nie mogą.

- Moi słowaccy partnerzy handlowi są w Popradzie - opowiada nam Jacek Tokar-czyk, właściciel firmy Corn-Trans z Rytra. - Przez przejście w Mniszku nad Popradem mam do nich zaledwie siedemdziesiąt cztery kilometry. Każda z moich sześciu wywrotek mogłaby więc wykonać na tej trasie dwa kursy dziennie - kalkuluje.

Udałoby się to także w przypadku jazdy przez przejście graniczne na drodze krajowej nr 75 w Muszynce - Kurovie, do którego Tokarczyk ma 50 kilometrów. Niestety, obydwa są niedostępne dla aut cięższych niż siedem i pół tony ze względu na ograniczenia po stronie słowackiej.

Nierentowne objazdy

Firmie Tokarczyka, tak jak wszystkim transportowcom z Sądecczyzny, pozostaje korzystanie z objazdów. Najkrótszy jest przez Chyżne. Z polskiego Rytra do słowackiego Popradu tamtędy jest już 176 kilometrów. Ale teraz i to przejście, po nagłej awarii mostu po słowackiej stronie, jest zamknięte.

- Mamy do wyboru objazd wschodni, bardzo niebezpiecznymi drogami przez przejście w Barwinku w województwie podkarpackim albo zachodni przez Cieszyn w województwie śląskim - wyjaśnia Tokarczyk.

Do Popradu przez Cieszyn jest aż 430 kilometrów. To oznacza dwa dni na jeden kurs tira. Przez Barwinek byłoby 280 kilometrów. Ale i tą krótszą trasą można puścić jeden kurs, bo drogi są trudne i kręte, co wydłuża czas jazdy.

Piotr Litwiński z Tęgoborzy, właściciel ponad stu tirów, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego i doradca Sejmu RP ds. transportowych, ocenia, że tak znaczne wydłużenie tras przekreśla opłacalność transportu. Końcowa cena towaru przy wielokrotnie wyższych kosztach transportu wzrosłaby drastycznie.

- Niezależnie czy jest to piasek czy jabłka, towar wieziony setki kilometrów staje się tak drogi, że kontrahent poszuka sobie tańszej alternatywy - ostrzega Litwński. - Poza tym uwzględnijmy ekologię. Przecież auta, nawet z najnowocześniejszymi silnikami, trują środowisko - dodaje Litwiński.

Rozwiązaniem dla transportowców mógłby być zakup małych ciężarówek do 7,5 tony, które mogą jeździć przez Piwniczną - Mniszek lub Mu-szynkę - Kurov. Ale w tym przypadku trzeba ich trzy razy więcej, do tego trzeba zatrudnić kilku dodatkowych kierowców. Wzrosłyby też koszty paliwa. To czyni takie rozwiązanie nieopłacalnym.

Piłka po stronie Słowaków

Tiry długo jeszcze będą musiały poczekać na odblokowanie przejazdów przez Słowaków.

- Nasze szosy do granicy w Mniszku i Kurovie nie są w stanie wytrzymać obciążenia waszych tirów - wyjaśnia nam Wladimir Kozak z Preszowskiej Dyrekcji Dróg. - Przebudujemy je, gdy będziemy mieć na to pieniądze - dodaje. Ale pieniędzy na razie nie ma.

Iwona Mikrut-Purchla, rzeczniczka prasowa Krakowskiego Oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wyjaśnia, że znaki ograniczające tonaż na przejściach w Piwnicznej i Muszynce ustawiono w znacznej odległości od granicy po polskiej stronie, żeby transportowcy wcześniej dowiadywali się o utrudnieniu i szukali alternatywy.

Słowacy zgodzili się jedynie na przejazd autobusów.

Komentarz drogowca
Adam Czerwiński, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Nowym Sączu

W naszym trudnym górskim terenie, zarówno po polskiej, jak i po słowackiej stronie budowanie i utrzymywanie dróg przystosowanych do wielkiego obciążenia wcale nie jest proste. Doskonałą ilustracją problemu jest nasza droga krajowa 75 na Juście. Ile już lat nie możemy sobie z nią poradzić? Inna sprawa, że budując potężny most nad Popradem Słowacy faktycznie mogli w inwestycję za fundusze UE włączyć remont drogi ze Starej Lubovni do Mniszka. Bo piękny nowy most prowadzi na osuwiskową, kiepską drogę. Z takim samym problemem borykamy się od wielu lat w Leluchowie. Są tam dwa wielkie mosty graniczne przy głównej drodze u Słowaków. Ale tirów tam nie wpuszczają. Niedostępna dla wielkich ciężarówek jest też Muszynka. Nie wybudowaliśmy tu dobrej drogi, gdy kilka lat temu czekali na to Słowacy, którzy budowali po swojej stronie. Teraz my czekamy, kiedy oni wrócą do dzieła. Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz... (sś)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski