Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spalarnia musi powstać

Redakcja
Prezydent Jacek Majchrowski Fot. Anna Kaczmarz
Prezydent Jacek Majchrowski Fot. Anna Kaczmarz
Dziennik Polski: Agnieszka MajJACEK MAJCHROWSKI, prezydent m. Krakowa: Niecałe trzy miesiące pozostały, by podpisać umowę z wykonawcą, który wybuduje w Krakowie Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów.

Prezydent Jacek Majchrowski Fot. Anna Kaczmarz

Krakowskie być albo nie być. Rozpoczynamy dyskusję o potrzebie budowy spalarni odpadów. To jeden z najważniejszych problemów naszego miasta.

To bardzo niewiele, zważywszy na komplikacje związane z przedłużającym się postępowaniem administracyjno-sądowym. Składane nieustannie odwołania i protesty mogą doprowadzić do sytuacji, w której stracimy dofinansowanie unijne. A to oznacza, że za usuwanie odpadów wszyscy będziemy płacić znacznie więcej. Zgodnie z harmonogramem realizacji projektu umowę powinniśmy podpisać do końca czerwca bieżącego roku.

Czytaj więcej o spalarnii »

Do myśli o tym, że tak dużemu miastu jak Kraków potrzebna jest spalarnia odpadów, w większości już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nic dziwnego. O krakowskiej inwestycji głośno jest już od kilku lat, kiedy to podjęto pierwsze decyzje związane z budową zakładu, a prace nabrały tempa, od kiedy, w roku 2008, odpowiedzialnym za realizację tego projektu został Krakowski Holding Komunalny S.A.

Nie chcę tutaj opisywać chronologicznie podejmowanych decyzji czy też streszczać toczących się dyskusji dotyczących lokalizacji, rekompensat dla dzielnicy czy też zastosowanych najnowocześniejszych technologii, które zagwarantują nam wszystkim, że zakład będzie wszystkim przynosił korzyści i spełniał najsurowsze wymagania środowiskowe. O wszystkich tych sprawach napisano w ostatnich tygodniach sporo. Skupię się na tym, by przypomnieć, dlaczego Zakład Termicznego Przekształcania Odpadów (ZTPO) w Krakowie musi powstać. A w naszym wspólnym interesie jest, aby kosztował nas jak najmniej.

Przepełniona Barycz i nieubłagane przepisy

W ciągu roku produkujemy 321 tysięcy ton odpadów. Szacuje się, że około roku 2020 r. tych odpadów będzie ok. 20 tysięcy ton więcej. Jeżeli na wysypisko w Baryczy trafiałoby tyle śmieci co obecnie, to zapełniłoby się ono w 2017 r. Można oczywiście teoretycznie założyć, że znajdzie się teren w Krakowie (ok. 40 ha), którego mieszkańcy zgodzą się na nowe wysypisko w sąsiedztwie lub jakaś inna miejscowość zgodzi się za odpowiednią opłatą przyjmować krakowskie śmieci. Myślę jednak, że te pomysły są zdecydowanie w sferze teorii. Rozwiązaniem jest więc segregacja śmieci, odzyskiwanie materiałów wtórnych oraz odzysk energii zawartej w odpadach. Przy okazji należy dodać, że krakowianie z coraz większym zrozumieniem podchodzą do problemu selektywnej zbiórki odpadów. Podczas gdy średnia ilość wysegregowanych śmieci w ujęciu ogólnokrajowym (dla obszaru całej Polski) wynosi 7 proc., w Krakowie osiągamy 14 procent. Do ideału oczywiście jeszcze nam daleko, ale widać, że edukacja ekologiczna przynosi pierwsze efekty. Dowodem na poparcie moich słów niech będzie ciesząca się coraz większą popularnością wśród mieszkańców, uruchomiona w czerwcu 2011 roku przy ulicy Nowohuckiej, Lamusownia.

Nie tylko przepełnione wysypisko śmieci wymusi na nas w najbliższej przyszłości odzyskiwanie materiałów wtórnych i spalanie reszty odpadów. Zrobią to (może nawet skuteczniej) dyrektywy unijne i krajowe ustawy, które każą ograniczyć składowanie odpadów biodegradowalnych w 2013 r. o 50 proc., a w 2020 r. o 65 proc. w stosunku do masy odpadów wytwarzanych w 1995 r. Od 1 stycznia 2013 r. nie będzie także wolno składować na wysypiskach odpadów komunalnych, których wartość opałowa jest większa niż 6 MJ/kg. Wartość opałowa "krakowskich śmieci" wynosi prawie 8 MJ/kg. Jeżeli nie sprostamy wszystkim tym wymogom, miastu grożą wysokie kary. Trudno dziś oszacować, jaką karą zostałby obciążony Kraków, bo zależałoby to od stopnia niewykonania obowiązku, ale i tak trzeba przyjąć, że kary mocno uderzyłyby nas po kieszeni, a każda złotówka wydana na ich zapłacenie jest złotówką zmarnowaną.

Energia drzemie w odpadach

Nie chcę jednak, by pozostało wrażenie, że budowa ZTPO jest wymuszona pod groźbą kar finansowych i lawiny śmieci, która mogłaby zalać nasze ulice. Ta inwestycja przyniesie miastu bardzo konkretne korzyści. Przede wszystkim zakład został tak zaprojektowany, by odzyskiwać z odpadów zarówno energię elektryczną, jak i cieplną.

Roczna produkcja energii elektrycznej przez ZTPO odpowiadać będzie rocznemu jej zużyciu przez krakowskie tramwaje czy miejskie oświetlenie, a roczna produkcja energii cieplnej odpowiada 10 procentom obecnego jej zużycia w mieście w okresie jednego roku. Moim zdaniem te porównania najlepiej przemawiają do naszej wyobraźni.

Wiele miast i funkcjonujących w nich instytucji, np. publicznych wykorzystuje energię wytworzoną z odpadów. Jako przykłady można tutaj przytoczyć chociażby Sztokholm czy Wiedeń. Odzyskiwanie energii z odpadów po prostu się opłaca.

Nie można jednak pominąć innych korzyści: ochronimy środowisko naturalne przez ograniczenie składowania odpadów, ponieważ z 220 tysięcy ton, które trafią do zakładu, jedynie 13 proc. pozostałości trafi na składowisko. Zaoszczędzimy, ponieważ termiczna obróbka odpadów jest ostatecznie znacznie tańsza, niż ich składowanie i dbanie o to, by wysypisko nie skaziło przylegających terenów. Nie można też pominąć innej ważnej kwestii - dzięki ZTPO w Krakowie przybędą nowe miejsca pracy.

Szybciej znaczy taniej

Koszt budowy krakowskiej spalarni to ok. 645 mln zł netto. Sfinansowanie tej inwestycji zostało tak zaplanowane, by było jak najkorzystniejsze dla mieszkańców miasta, czyli najtańsze. Gdyby wziąć pod uwagę wariant, że inwestycję tę zrealizuje podmiot prywatny, przedsiębiorca, który wybudowałby zakład z własnych środków, to w przyszłości narzuciłby gminie znacznie większą wysokość opłat za odbiór odpadów, chcąc jak najszybciej odzyskać włożone pieniądze.

Dla obecnego wariantu, w którym KHK realizuje inwestycję, sukcesem zakończyły się starania o środki unijne. Krakowski Holding Komunalny podpisał umowę na realizację inwestycji ze środków Unii Europejskiej w wysokości ok. 58 proc. jej kosztów, a więc 371 mln zł.

Gdy czytają Państwo ten tekst, prawdopodobnie znamy już decyzję Komisji Europejskiej potwierdzającą wkład unijny. Wkład własny KHK S.A. w kwocie ok. 275 mln zł zostanie pokryty ze środków własnych i pożyczki na kwotę 270 mln zł z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej udzielonej na zasadach preferencyjnych.

By jednak nie stracić unijnego dofinansowania i preferencyjnej pożyczki, musimy do końca czerwca podpisać umowę z wykonawcą inwestycji. Czas nagli, bo jeżeliby się ziścił najczarniejszy scenariusz, to oznaczałoby, że KHK S.A. będzie musiał starać się o kredyt na całość inwestycji w banku na zasadach komercyjnych.

A w tym przypadku kłopotem mogłyby się okazać nie tyle znacznie mniej korzystne warunki spłaty, ile samo udzielenie kredytu. W kryzysie banki niechętnie finansują takie przedsięwzięcia, nawet jeśli mają tak wiarygodnych partnerów jak samorządy.
Równie niekorzystne byłoby także wstrzymywanie inwestycji z wiarą, że środki unijne zostaną nam przyznane za kilka lat. Nikt nam w tej chwili nie da gwarancji, czy Unia Europejska nadal będzie dofinansowywała gospodarkę odpadami, a jeżeli tak, to na jakich zasadach będzie przyznawała środki.

Jakby nie liczyć, wszystko wskazuje na to, że w tym wypadku szybciej znaczy taniej.

Jacek Majchrowski, prezydent m. Krakowa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski