Zbigniew Bartuś: EDYTORIAL
Za sprawą biernej postawy mieszkańców i braku niezależnej lokalnej prasy (królują pseudomedia sławiące wiekopomne dzieła) wielu lokalnych włodarzy może się uważać za kacyków, panów (i panie) wszystkiego. Wydają NASZE pieniądze, a zachowują się, jakby wydawali swoje.
Czytaj także: Komu płaci władza >>Ci wszyscy wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, marszałkowie – w roli "dobrodziejów” i "sponsorów”. Łaknący dziękczynienia i oklasków. A przecież to my jesteśmy dobrodziejami. I ich pracodawcami, mającymi prawo wiedzieć, na co idzie każda złotówka.
To żenada, że dopiero w 23. roku demokracji i ponad dekadę od uchwalenia ustawy o dostępie do informacji publicznej Sąd Najwyższy uznał za oczywiste, iż wszystkie umowy finansowane z publicznych pieniędzy są jawne. Wcześniej prezydent czy wójt mógł zlecać np. swojemu kumplowi lub aktywiście z kampanii wyborczej comiesięczne ekspertyzy na temat lądowania kosmitów, płacić z gminnej kasy – i nie ujawniać, komu płaci. W imię "ochrony prywatności”. Skandal? Ależ w większości urzędów wciąż tak jest! Pozornie drobne sumy, składające się na wielkie kwoty, wpływają do prywatnych kieszeni poza jakąkolwiek kontrolą obywateli. Ujawnienie tych operacji ma fundamentalne znaczenie dla zdrowia polskiej demokracji.
A jeśli mieszkańcy zaczną się przyglądać zleceniom, kwotom i osobom – zapewne znajdzie się więcej pieniędzy na drogi, kulturę, ubogich...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?