Dzisiaj na placu Na Stawach podrywać będą do tańca dźwięki muzyki podwórkowej, wodewilowej, cygańskiej, rozrywkowej. Staną ruszty (grille) z przysmakami, poleje się piwo z pianką. Będą zajęcia dla dzieci i konkursy. Wszystko po to, by odrodzić wspólnotę. Wyciągnąć ludzi z domów i sprawić, żeby sąsiad poznał sąsiada.
„Bal na Stawach”, bo tak nazywa się impreza, kontynuuje miejscową tradycję. W latach 80. XX wieku odbywał się tu „Bal na Placu”.
– Raz do roku wytaczane były beczki piwa, skrzykiwali się artyści, kapele i przy pompie trwała impreza. Pierwszy „Bal na Placu” był jubileuszowym koncertem Makino i Andrusów – w 1980 roku, a rok później Olek Makino Kobyliński nadał imprezie nazwę „Bal na Placu”. Tamta muzyka i potańcówki tworzyły klimat tego miejsca – mówi Jarosław Sokół, który w 2011 roku doprowadził do reaktywacji balu i niezmiennie jest jego organizatorem.
Piwo, krachla i łąka prałata
Rzeczywiście, wszystko zaczęło się w 1980 roku. W ramach Dni Krakowa na placu Na Stawach odbył się dwutysięczny koncert Aleksandra Makino Kobylińskiego i jego zespołu Andrusy.
– Tam, gdzie dziś jest ogrodzenie, rosły wtedy dwie piękne płaczące wierzby. Ustawiłem między nimi estradę, wojsko przywiozło grochówkę, były też stragany z watą cukrową, napojami i cukierkami. Razem z Estradą Krakowską ufundowałem dwie beczki piwa. Ludzie przyszli, zabawa się udała, więc z poetą i pisarzem Michałem Czarneckim postanowiliśmy powtórzyć ją w następnym roku. Ale już pod nazwą „Bal na Placu” – opowiada Aleksander Kobyliński.
Tak narodziła się nowa krakowska impreza, która co roku przez piętnaście lat przyciągała tłumy publiczności ze Zwierzyńca i całego miasta.
Każdego czerwca, przy okazji Dni Krakowa, na scenie między wierzbami grał i śpiewał Olek Kobyliński z Andrusami, trębacz z wieży mariackiej odgrywał hejnał, a lajkonik wyczyniał swoje harce. Na placu Na Stawach lało się piwo i oranżada (czyli krachla), piekły kiełbaski (wtedy deficytowe) i ze śmiechem biegały dzieci. Makino zapraszał też zaprzyjaźnionych krakowskich artystów: Annę Dymną, Piotra Skrzyneckiego, Andrzeja Sikorowskiego, Andrzeja Zauchę, Jerzego Harasymowicza i innych.
– Z Harasymowiczem wiąże się taka historia. Ksiądz prałat Jerzy Bryła miał łąkę. Zapytałem go kiedyś, czy nie udostępniłby jej na potrzeby balu. Oczywiście zgodził się, a Jurek napisał wtedy piękny poemat zatytułowany właśnie „Łąka prałata” – opowiada Aleksander Makino Kobyliński.
Występy muzyków i artystów kończyły się o 21, a wtedy zaczynała się potańcówka przy muzyce popularnej. Zabawa była na sto dwa, a na Zwierzyniec ściągały tysiące ludzi.
– „Bal na Placu” zyskał dużą popularność i wpisał się do ówczesnego kalendarza krakowskich imprez. Olek zawsze zapraszał Lajkonika w osobie legendarnego Jana Jelonka, a potem jego następcę – Zbigniewa Glonka. Jest takie wspaniałe stare zdjęcie, na którym Makino toczy beczkę piwa razem z jednym ze swoich muzyków Markiem Michalskim, a obok stoi Jan Jelonek – barwna, ale i tragiczna postać Zwierzyńca. To jest właśnie zdjęcie z jednego z „Balów na Placu” – opowiada Katarzyna Siwiec, autorka książek o krakowskim Zwierzyńcu („Idze, idze, bajoku”) i Olku Kobylińskim („Andrusów król”).
Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy i tak też stało się z „Balami na Placu” – ostatni odbył się w 1995 r.
– Upadła Estrada Krakowska, skończyły się Dni Krakowa, które przemianowano na jakiś Festiwal Krakowski. Skończyły się też bale… – wzdycha Makino. Na ich powrót trzeba było poczekać piętnaście lat.
„Bal na Placu” – reaktywacja
Jarosław Sokół jest animatorem kultury, przez lata pracował z młodzieżą. Potem zajął się prowadzeniem własnego biznesu, w rozmaitych branżach. Zna się na muzyce i zna wielu muzyków. Zakochany w Półwsiu Zwierzynieckim, które rozciąga się między Błoniami, Wisłą, Rudawą a al. Krasińskiego i jest częścią dzisiejszej dzielnicy Zwierzyniec. Urodził się naprzeciwko stadionu Cracovii (odbierała ten poród akuszerka) i mieszka w kamienicy parę kroków od placu Na Stawach.
– W tygodniu plac żyje handlem. Ale już w sobotę i niedzielę to miejsce i cała okolica zamiera – mówi.
Postanowił więc ożywić Półwsie Zwierzynieckie. Ma głowę pełną pomysłów na rewitalizację. Zmodernizowałby plac na Stawach, postawił obiekt, w którym można by było zarówno handlować w lepszych warunkach, jak też stworzyć centrum kultury, sportu i wypoczynku.
Założyłby zespół Małe Andrusy, by tutejszy folklor miejski nie zaginął. Wyznaczyłby trasę turystyczną oprowadzającą po Zwierzyńcu. Planuje też uruchomić archiwum cyfrowe – internetową bazę, gdzie można będzie oglądać zdjęcia i inne pamiątki przechowywane przez seniorów.
– Chciałbym, żeby mieszkańcy się zintegrowali, a młodzi ludzie zainteresowali przeszłością dzielnicy i nie zapomnieli o niej – podsumowuje Jarosław Sokół.
– Jarek to fantastycznie zakręcony człowiek, chłopak ze Zwierzyńca, który postanowił przywrócić tradycję zwierzynieckich balów i ożywić dzielnicę – mówi Katarzyna Siwiec.
Na początek wskrzesił bal. W tę inicjatywę angażuje legendarnego króla Andrusów ze Zwierzyńca, Aleksandra Makino Kobylińskiego, wciąga innych mieszkających tu artystów, poetów, historyków, miłośników Krakowa. Na kolejnych edycjach balu pojawiają się: Zygmunt Konieczny, Mieczysław Święcicki, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Leszek Długosz, ks. Jerzy Bryła, nasz redakcyjny kolega Andrzej Kozioł, zespół Boba Jazz Band. Na plac znów tłumnie ściągają mieszkańcy dzielnicy i innych części miasta. Ale przychodzą też turyści, zwłaszcza ci młodzi, szukający czegoś więcej niż pocztówkowy Kraków, z Sukiennicami, Wawelem i Rynkiem Głównym.
– To specyficzna publiczność. Z plecakami, często na rowerach, zainteresowana prawdziwym klimatem miasta – mówi Katarzyna Siwiec, która współprowadzi kolejne „Bale na Stawach”. Ale czy w dzisiejszych czasach miejski folklor o korzeniach tkwiących w końcu XIX w. może być jeszcze atrakcyjny dla młodych ludzi? Katarzyna Siwiec odpowiada, że tak, bo jest autentyczny, krakowski i jedyny w swoim rodzaju.
Opowiada też, jak zbierając materiały do swojej książki o Zwierzyńcu, zagłębiała się w tę tematykę. Okazało się, że poza powszechnie w Krakowie znanymi zwierzynieckimi wątkami, takimi jak Lajkonik i Emaus, jest tu jeszcze cała nieodkryta kultura, barwna i fascynująca.
– Kto wie, że wśród tutejszych andrusów obowiązywał kodeks honorowy zabraniający np. bicia słabszego, a w stosunku do dam nakazujący szarmanckość i kulturę? – pyta pani Katarzyna. Kto jeszcze pamięta zamknięty w 1991 r. legendarny Bar na Stawach opiewany przez Jerzego Harasymowicza? Albo kto kojarzy postać Cześka Czornego, który rządził wśród zwierzynieckich chłopaków?
Wodewile, taniec i ormiańskie szaszłyki
Organizowane przez Jarosława Sokoła bale dedykowane są zawsze niegdysiejszym wyjątkowym postaciom związanym ze Zwierzyńcem, więc i one „zjawiają się” na placu Na Stawach. Tym razem przypomniany zostanie Konstanty Krumłowski, pisarz, publicysta, autor najsławniejszego polskiego wodewilu, czyli „Królowej Przedmieścia” (która nieopodal placu Na Stawach mieszkała), a także profesor Marian Wieczysty – sławny tancerz i nauczyciel tańca towarzyskiego.
Dzisiejszy IV Wodewilowy Bal na Stawach rozpocznie się o godz. 16, a skończy ok. 23. Zagra i zaśpiewa Makino z Andrusami, zespoły: Błyskawice, Boss, a także Zosia Sydor. Tancerze ze szkoły Skalski School Dance będą zapraszać do tańca na przygotowanym parkiecie. Fragmenty wodewili zaprezentują Niecieczanie – Amatorski Teatr z Niecieczy. Nie zabraknie opowieści o osobliwościach Zwierzyńca. Będą czekały grille z polskimi potrawami i ormiańskimi szaszłykami oraz stoisko z węgierskimi specjałami, a winiarze zaproponują trunki z Rumunii i Armenii. Na zabawę zapraszani są mieszkańcy, ale i każdy, kto chce poznać tę dzielnicę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?