Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płaca minimalna nie wzrośnie do 3 tysięcy w 2021 i 4 tysięcy złotych w 2024 roku? Pracodawcy chcą się dogadać ze związkowcami bez polityków

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Płaca minimalna. Nie 3 tys., jak obiecał kilka miesięcy temu Jarosław Kaczyński, lecz obowiązujące obecnie 2,6 tys. złotych brutto miałaby wynieść w przyszłym roku ustawowa płaca minimalna. W trudnym czasie kryzysu związanego z pandemią koronawirusa pracodawcy chcą się w tej sprawie dogadać bezpośrednio ze związkami zawodowymi, bez udziału polityków „przestawiających mało realistyczne pomysły na skokowy wzrost płacy minimalnej”.

FLESZ - Co powinien zawierać idealny profil na Linkedin?

od 16 lat

Płaca minimalna w 2021 roku

- Minimalne wynagrodzenie w 2021 roku, uwzględniając szczególne warunki w gospodarce i na rynku pracy, ustalić powinni tylko partnerzy społeczni – mówi prof. Jacek Mięcina, były wiceminister pracy, dziś doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że przedsiębiorcy mają nadzieję, iż „nie będą się już pojawiać mało realistyczne pomysły polityków na skokowe wzrosty płacy minimalnej, a negocjacje dotyczące jej wysokości, jak stanowi ustawa, pozostawione zostaną wyłącznym kompetencjom partnerów w Radzie Dialogu Społecznego”.

Lewiatan optuje za tym, by w bardzo szczególnym czasie, gdy grubo ponad milion przedsiębiorców walczy ze skutkami koronakryzysu i wielu z nich z trudem utrzymuje się na powierzchni, wysyła pracowników na postojowe i/lub ogranicza ludziom wynagrodzenia, płaca minimalna nie została zmieniona i w całym 2021 roku wyniosła 2600 złotych brutto (niecałe 1 921 zł netto), jak teraz. Przypomnijmy: żeby zapłacić tyle pracownikowi, pracodawca musi wysupłać 3 132,48 zł (bo dochodzi „ZUS pracodawcy). Konfederacja chce także utrzymania obecnej stawki godzinowej - 17 zł brutto.

W tym celu trzeba by zmienić ustawę (konkretnie art. 5 ust. 1 i 2) ustawy z 2002 roku o minimalnym wynagrodzeniu za pracę, gdyż gwarantuje ona wzrost płacy minimalnej na kolejny rok w stopniu nie niższym niż prognozowany na dany rok wskaźnik cen. A inflacja – choć ostatnio nieco hamuje – może przekroczyć na koniec roku 3 procent.

Pracodawcy chcą się jednak w tej sprawie dogadać ze związkowcami, bo i oni są świadomi, że grozi nam dziś potężny kryzys na rynku pracy i podnoszenie płacy minimalnej na pewno nie pomoże w walce z nim. Konfederacja gotowa jest przy tym zasiąść do stołu ze związkowcami w celu wypracowania nowych przepisów o płacy minimalnej, które obowiązywałyby po poprawie sytuacji gospodarczej. W przepisach tych kluczowa miałaby być gwarancja, że płaca minimalna wyniesie 50 procent średniej krajowej pensji prognozowanej na dany rok.

Warto nadmienić, że w pierwszym kwartale 2020 roku płaca minimalna zbliżyła się do tego celu, osiągając 48,77 proc. średniej krajowej (która wyniosła 5331 zł brutto).

- Choć nieznane są jeszcze wskaźniki, które rząd przedstawi zapewne na koniec lipca, wiemy, że w opinii przedsiębiorców trudno będzie zaakceptować jakikolwiek wzrost płacy minimalnej. Mimo że inflacja na pewno będzie wysoka. W perspektywie 2021 roku kluczowa będzie ochrona miejsc pracy i ograniczanie redukcji zatrudnienia, którego - w opinii pracodawców – trudno będzie unikniąć. Stąd powszechna zgoda na podniesienie zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł i postulat utrzymania instrumentów ochrony miejsc pracy z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych – podkreśla prof. Męcina.

Płaca minimalna. Kaczyński obiecał 3 tysiące, ale nie przewidział pandemii

W czasie zeszłorocznej kampanii wyborczej do parlamentu prezes PiS Jarosław Kaczyński obiecał podniesienie płacy minimalnej „do 3 tys. złotych już na koniec 2020 roku i do 4 tys. zł na koniec 2022 r.”. Miał na myśli stawki, które miałyby zacząć obowiązywać – odpowiednio – od początku 2021 i 2023 r. Tak szybkie, skokowe, administracyjne podnoszenie wynagrodzeń zaszokowało większość ekonomistów – i wywołało kąśliwe komentarze przedsiębiorców o „lekkiej ręce człowieka, który nigdy w życiu nie prowadził nawet straganu z warzywami”.

Przypomnijmy, że na koniec pierwszych rządów PiS, w 2007 roku, płaca minimalna wynosiła 936 zł brutto. W pierwszym roku rządów PO-PSL (2008 r.) wzrosła do 1126 zł; w kolejnych latach, mimo światowego kryzysu finansowego, który w wielu krajach doprowadzić do ostrego cięcia wynagrodzeń, nadal rosła, by w po dwóch kadencjach Platformy i Ludowców wynieść 1750 zł, czyli o 87 proc. więcej niż na starcie ich rządów.

W pierwszym roku rządów PiS nastąpił wzrost do 1850 zł, a w kolejnych do 2000, 2100 i 2250 zł. Ale w 2019 r. były wspomniane wybory parlamentarne i – choć pracodawcy proponowali na rok 2020 podwyżkę do 2400 zł, a resorty finansów oraz rodziny i pracy - do 2450 zł – Jarosław Kaczyński poszedł na całość i ostatecznie stanęło na obecnych 2600 zł (wzrost o ponad 15,5 proc. rok do roku).

Mimo że już przed pandemią polska gospodarka wyraźnie słabła, politycy PiS oficjalnie trzymali się obietnicy swego lidera – sugerując, że w 2021 r. nastąpi kolejny skok – do 3 tys. zł. Na koniec drugiej kadencji PiS płaca minimalna miałaby wynieść 4 tys. zł, dzięki czemu Zjednoczona Prawica pobiłaby z naddatkiem wspomniany wynik PO-PSL.

Sęk w tym, ze za czasów Platformy i ludowców inflacja długo stała w miejscu, a więc realne pensje rosły szybciej niż w warunkach dużej inflacji, jaka otrzymuje się nad Wisłą od ponad roku.

Warto wspomnieć, że na koniec pierwszych rządów PiS (2007 r.), płaca minimalna stanowiła niespełna 35 proc. średniej krajowej, a za czasów PO-PSL już 45 procent, czyli prawie tyle, co teraz. Wielu ekonomistów komentowało z przekąsem, że w 2023 roku płaca minimalna może faktycznie wynieść 4 tys. zł – ale będzie to nadal mniej niż połowa średniej krajowej, bo ta przekroczy efektowne 8,5 tys. zł brutto. Ale – z powodu szalejącej inflacji - będzie można za tę kwotę kupić sporo mniej niż dziś…

Ani prezes Kaczyński, ani jego krytycy nie przewidzieli jednak pandemii. A ta przeorała gruntownie niemal cały rynek pracy.

Na postojowym więcej niż na zmniejszonym etacie

Z powodu ograniczeń wprowadzonych przez rząd PiS w walce z pandemią, wielu przedsiębiorców utraciło z dnia na dzień większość przychodów; w niektórych branżach spadek ten wyniósł 100 procent. W tej sytuacji rząd wprowadził – w ramach tzw. tarcz antykryzysowych – możliwość przenoszenia pracowników na postojowe (za połowę wynagrodzenia) lub obniżania im wymiaru czasu pracy i – co za tym idzie – wynagrodzeń nawet o 20 proc. (w firmach dotkniętych dramatycznym spadkiem przychodów połowę takiej obniżonej pensji finansuje państwo, a połowę – pracodawca).

Mnóstwo pracodawców – by nie zwalniać ludzi - skorzystało z obu możliwości. Doszło przy tym do sytuacji kuriozalnych. W przypadku osób zarabiających płacę minimalną wysłanie na postojowe nie prowadziło do obniżenia pensji – bo przepisy tarczy zabraniają obniżyć pracownikowi wynagrodzenie poniżej płacy minimalnej.

W efekcie ktoś odesłany do domu, bez żadnych obowiązków, dostaje na konto tyle samo, co wcześniej. Natomiast jego kolega wykonujący obowiązki w zmniejszonym wymiarze – 0,8 etatu – stracił jedną piątą zarobków; jeśli wcześniej otrzymywał płacę minimalną, to teraz dostaje tylko 2080 zł...

Paradoksów jest dużo więcej. Równocześnie część firm w ogóle nie odczuła skutków pandemii, a część wręcz na niej skorzystała, co sprawia, że – i tak już spore - rozwarstwienie na polskim rynku pracy zaczęło gwałtownie rosnąć.

Nakłada się na to drugie zjawisko: ponieważ budżet państwa był już przed pandemią mocno nadwątlony z powodu olbrzymich – „okołowyborczych” - wydatków socjalnych, a teraz został kompletnie spustoszony przez tarcze i dramatycznie zmniejszone wpływy z podatków i składek, rząd może nie mieć pieniędzy na podwyżki dla budżetówki; pieniędzy takich nie będą mieć także dotknięci pandemią prywatni przedsiębiorcy. Ewentualne poniesienie płacy minimalnej w przyszłym roku dorowadzi więc do sytuacji, w której miliony ludzi dobrze wykształconych, o wysokich kompetencjach, będzie zarabiać tyle, co niewykwalifikowani kopacze rowów.

Pracodawcy dogadają się ze związkowcami nad rozgrzanymi głowami polityków?

- Zdaniem Konfederacji Lewiatan w 2021 roku musimy w sprawie wysokości płacy minimalnej zachować realizm i twardo stąpać po ziemi. Jeśli chcemy uniknąć kłopotów na rynku pracy w kolejnym roku, w ryzach trzymać musimy wszelkie inicjatywy związane ze wzrostem kosztów pracy – mówi prof. Mięcina. Jego zdaniem, stoimy wszyscy w obliczu poważnego spowolnienia gospodarczego.

Kraków. Rośnie apartamentowiec na Stradomiu. Ratują polichro...

- Myślę, że ta referencyjna relacja 50% przeciętnego wynagrodzenia powinna być ściśle przestrzegana i choć perspektywa roku 2021 jest wyjątkowa, ważne jest potwierdzenie znaczenia tej relacji przed rozpoczęciem rozmów pomiędzy związkami zawodowymi i pracodawcami – mówi prof. Jacek Męcina.

Wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę jest corocznie przedmiotem negocjacji w ramach Rady Dialogu Społecznego, a rząd - w terminie do 15 czerwca każdego roku - przedstawia RDS proponowaną wysokość płacy minimalnej oraz wskaźniki makroekonomiczne. W tym roku zgodnie z ustawą COVID 19 nastąpiła zmiana ustawowych terminów i propozycje rządu partnerzy otrzymają do 31 lipca br., mając tylko 10 dni na ustalenie trzech podstawowych wskaźników: płacy minimalnej, wskaźnika wzrostu wynagrodzeń dla sfery budżetowej i wskaźnika waloryzacji.

-Te rozmowy, nie tylko ze względu na krótsze terminy, będą trudne, bo przecież mamy świadomość trudności gospodarczych, nasilenia się negatywnych zjawisk społecznych i bardzo złej kondycji budżetu, a to wszystko w warunkach wciąż nieznanego zagrożenia pandemią, jej perspektywy czasowej i skutków – dodaje prof. Jacek Męcina, apelując o rozwagę i odpowiedzialność partnerów społecznych i przywrócenie rangi negocjacjom.

Ustawa gwarantuje weryfikację wysokości płacy minimalnej o inflację, a dodatkowo, jeżeli inflacja w roku poprzednim była wyższa od zakładanej o wskaźnik weryfikujący. Dodatkowo, jeżeli w roku, w którym odbywają się negocjacje, wysokość minimalnego wynagrodzenia będzie niższa od połowy wysokości przeciętnego wynagrodzenia, stopień wzrostu minimalnego wynagrodzenia, zwiększa się dodatkowo o 2/3 wskaźnika prognozowanego realnego przyrostu produktu krajowego brutto.

Natomiast wysokość minimalnej stawki godzinowej jest corocznie waloryzowana o wskaźnik wynikający z podzielenia wysokości minimalnego wynagrodzenia ustalonej na rok następny przez wysokość minimalnego wynagrodzenia obowiązującą w roku, w którym odbywają się negocjacje.

- Nikt lepiej niż pracodawcy i reprezentanci pracowników nie jest w stanie ocenić sytuacji, dlatego politycy tym razem powinni wsłuchać się w głosy płynące z Rady Dialogu Społecznego i cofnąć do drugiego rzędu – apeluje profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski