Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Platforma może zmienić koalicjanta. PSL to wie

Włodzimierz Knap
Premier Donald Tusk wie, że nie jest skazany na koalicję z PSL
Premier Donald Tusk wie, że nie jest skazany na koalicję z PSL Bartek Syta
Analiza. Politycy prowadzą grę, w której chodzi głównie o korzyść własną, a w dalszej kolejności - korzyść stronnictwa. Tak należy patrzeć na dalsze trwanie koalicji PO z PSL i ewentualne powstanie nowej, najpewniej w układzie PO-SLD-Twój Ruch - mówi prof. Andrzej Piasecki.

Zdaniem prof. Piaseckiego, politologa z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, silna broń Donalda Tuska to świadomość, że nie jest skazany na PSL. - PO jest ugrupowaniem centrowym, dzięki czemu może szukać sojuszników po prawej i lewej stronie sceny politycznej - mówi prof. Piasecki. Barierą są jednak obciążenia w relacjach między partiami, a także doświadczenia polityków, bojących się zmian.

- Polskie elity polityczne są mocno skostniałe - dodaje prof. Piasecki, zakładając, iż dziś koalicji PO-PSL nic nie zagraża. Taki stan nie musi jednak trwać długo. Ludowcy mogą zaskoczyć koalicjanta, co nierzadko już robili, włącznie z wnioskiem o odwołanie rządu, który sami współtworzyli.

SLD i Twój Ruch natomiast chętnie zastąpiłyby PSL u boku PO, ale tylko wtedy, gdyby takie rozwiązanie przyniosło im zysk lub zminimalizowało stratę. Prof. Piasecki podkreśla, że polityka jest czystą grą interesów, co oznacza, iż współpracy każdego z każdym nie wolno wykluczyć.

Dr Rafał Matyja, politolog, filozof polityki, przewiduje, że koalicja PO-PSL najpewniej przetrwa do przyszłorocznych wyborów, czyli co najmniej przez 15-16 miesięcy. Radzi jednak brać pod uwagę również inne scenariusze.

- Nie można wykluczyć, że rozpadnie się szybko - mówi dr Matyja. - Gdyby w sposób ewidentny okazało się, że wymiar polityczny miała akcja CBA i prokuratury, uderzająca nie tylko w Jana Burego, szefa klubu PSL, lecz w całe Stronnictwo.
W ocenie dra Matyi, w takiej sytuacji kierownictwo ludowców byłoby skazane na podjęcie stanowczej decyzji, być może oznaczającej wystąpienie z koalicji. Taki scenariusz uważa jednak za możliwość teoretyczną.

Dr Matyja zwraca uwagę, że dla PSL kluczowe znaczenie będą mieć wybory samorządowe. Przed nimi ludowcy zapewne zrobią wszystko, by zostać w obozie władzy, czyli zachować wiele tysięcy posad w sektorze publicznym dla swych działaczy. Po wyborach dojdzie do układania sojuszy w organach samorządowych. Na tym tle koalicja może przechodzić przez okres "burzy i naporu".

- Jeśli w jego efekcie doszłoby do upadku koalicji, to nie sądzę, by Donald Tusk zdecydował się na zmianę koalicjanta, czyli zastąpienie PSL partiami Millera i Palikota - mówi dr Matyja. - Gdyby znalazł się w takim położeniu, forsowałby zapewne wariant przedterminowych wyborów.

Kierownictwo SLD wychodzi z założenia, że korzystne dla partii jest czekanie na dalszy bieg wydarzeń, a precyzyjniej mówiąc na słabnięcie PO. Leszek Miller prawdopodobnie liczy na to, że w przyszłorocznych wyborach stosunek liczby zdobytych głosów między PO a SLD będzie mniejszy niż niemal 5 do 1, co miało miejsce w 2011 r. Tym samym będzie miał silniejszą pozycję jako ewentualny koalicjant PO.

Dr Matyja przekonuje, że w przypadku TR kalkulacja jest inna. Zwraca uwagę, że Janusz Palikot nie kryje, iż szuka partnera, by znaleźć się po wyborach w obozie władzy. Dziś potencjalnym sojusznikiem jest Miller, ale to może się zmienić. - Ruchy zjednoczeniowe zarówno na prawicy, jak i lewicy, kończą się u nas często farsą - twierdzi politolog.

Radzi też pamiętać, że każdy kryzys polityczny ma swoją logikę, której nie sposób przewidzieć, szczególnie gdy sytuacja, jak teraz, może zmieniać się bardzo szybko, np. po pojawieniu się przełomowych nagrań z podsłuchu.

Po wakacjach ma nastąpić rekonstrukcja rządu. Zapowiedział ją premier. Może do niej dojść, ale nie musi. Liderzy PSL twierdzą, że jeśli afera taśmowa nadal będzie sprawą niezałatwioną, to Sejm powinien się rozwiązać. W interesie ludowców jest, by do wyborów parlamentarnych doszło albo równocześnie z samorządowymi, albo dopiero jesienią 2015 r. Dlaczego? W wyborach samorządowych PSL wypada znacznie lepiej niż w parlamentarnych. W 2010 r. uzyskało 16 proc. głosów w wyborach do sejmików wojewódzkich, a rok później zaledwie 6 proc. w walce o miejsca w Sejmie.

Gdyby w wyborach samorządowych PSL uzyskało marny wynik, to nie pozostałoby mu nic innego, jak wiernie trwać w koalicji. Jeśli bardzo dobry - ludowcy mogą bryknąć. Ale premier Tusk nie musi się PSL obawiać. Wie, że przedterminowe wybory tej jesieni zakończyłyby się zapewne porażką SLD, czyli uzyskaniem przez lewicę mniej niż 10 proc. głosów. Dla Twojego Ruchu oznaczałyby zaś koniec.

Zatem w interesie polityków obu tych formacji jest przeciąganie kadencji do końca, by zyskać na czasie, licząc na lepszy wynik po ewentualnym zjednoczeniu. Tusk może więc złożyć partiom Millera i Palikota propozycję wejścia do koalicji, a z pewnością nie usłyszy "nie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski