Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Platforma niczego się nie nauczyła

Grzegorz Skowron
Tydzień w Krakowskiej Polityce. Wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami i jak zawsze przy takiej okazji jesteśmy świadkami, jak działacze Platformy Obywatelskiej kłócą się o miejsca na listach do Rady Miasta.

Problem jest ciągle ten sam - zapewnić sobie lepszą pozycję startową w wyścigu o głosy krakowian. Nie w stosunku do politycznych konkurentów, ale wobec swoich partyjnych kolegów.

Bój o jak najwyższe miejsca na listach wyborczych jest naprawdę zażarty. Jedynka to prawie gwarancja, że ktoś zostanie radnym, bo wielu wyborców stawia krzyżyk przy nazwisku lidera. Duże prawdopodobieństwo dostania się do Rady Miasta mają też dwójki na listach PO, ale każde kolejne miejsce to coraz mniejsze szanse na sukces wyborczy. A to dlatego, że notowania Platformy są dużo słabsze niż cztery lata temu, więc w wielu okręgach może się skończyć na zdobyciu tylko dwóch mandatów.

Każda partia ma prawo tak szeregować swoich kandydatów, jak tylko chce. Kłótnie i niekoniecznie uzasadnione spychanie dobrych kandydatów dotyka wszystkich partii. Ale to pociąga za sobą pytania o powody umieszczenia jednych nazwisk wyżej, a innych niżej na liście.

Dlaczego np. Bogusław Kośmider, obecny przewodniczący Rady Miasta jest dopiero na trzecim miejscu? Czy to ocena jego pracy? Zrozumiałe jest, że nie ma jedynki w swoim okręgu, bo tu liderem będzie kandydatka PO na prezydenta miasta Marta Patena. Ale przecież mógł się znaleźć tuż za nią. Jeszcze ciekawsze jest tłumaczenie szefa PO w Krakowie i Małopolsce Grzegorza Lipca, dlaczego przed przewodniczącym rady jest inny działacz partii - bo pełni ważne funkcje partyjne i należy mu się wysokie miejsce.

Myślę, że krakowianie wolą głosować na kogoś, kto sprawdził się w samorządzie albo jako przedsiębiorca niż na partyjnego aparatczyka…

Pamiętam, jak trzy lata temu ówczesny szef PO w Małopolsce Ireneusz Raś dostał jedynkę na liście PO w wyborach do Sejmu. Jarosław Gowin trafił na trzecie miejsce. I to on zdobył prawie dwa razy więcej głosów niż lider listy. Pamiętam też, jak przeciwnicy posła Rasia skarżyli się, że są spychani na dalsze miejsca, a ten tłumaczył, że to nieprawda i że każdy ma szansę pokazać, co potrafi. Teraz takie zarzuty padają pod adresem Grzegorza Lipca, a on tak samo jak poprzednik zaprzecza.

Platforma niczego się nie nauczyła. Przed tak kategorycznym stwierdzeniem powstrzymuje mnie tylko jedna wątpliwość. Bo może pomysł na to, by Marek Lasota, radny PO w małopolskim sejmiku, był kandydatem PiS na prezydenta Krakowa, wcale nie wyszedł z partii Jarosława Kaczyńskiego.

Może to szatański plan Platformy, by mieć dwóch swoich kandydatów i w ten sposób zwiększyć swoje szanse. Przynajmniej na dostanie się do drugiej tury. A jakby tak niespodziewanie Marek Lasota wygrał starcie z prezydentem Jackiem Majchrowskim, zawsze będzie można powiedzieć, że to przecież człowiek Platformy zwyciężył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski