Stojący za nim mężczyzna pyta, nie wiadomo sprzedawcę czy kupującego: To „Wyborcza” jeszcze wychodzi? Sprzedawca wzrusza ramionami, kupujący sprawia wrażenie zirytowanego i odpowiada: Czemu miałaby nie wychodzić? Teraz wzrusza ramionami sprawca sytuacji i odchodząc mówi do siebie: Kto to jeszcze czyta?
To zdarzenie przypomniało mi czasy odległe o ćwierćwiecze. Wiosną 1989 roku Okrągły Stół skończył się perspektywą częściowo wolnych wyborów. 23 kwietnia Komitet Obywatelski zatwierdził listę kandydatów na posłów i senatorów opozycji. Tak właśnie myślano: opozycji, bo któż spodziewał się rozkładu dyktatury już w ciągu najbliższych miesięcy. Kampania ruszyła, „Solidarność” zawładnęła ulicami, na których z każdym dniem przybywało plakatów i ulotek. Lata doświadczeń w produkowaniu „bibuły” teraz okazały się bardzo przydatne.
Państwowa telewizja (innej nie było) była nieprzemakalna na polityczne zmiany i trwała w przekonaniu, że powódź kłamstw zapewni sukces dotychczasowym właścicielom PRL. (Tak na marginesie: dziś nie mogę się nadziwić, jak historia lubi się powtarzać). Dopiero 9 maja ruszyły telewizyjne programy wyborcze „Solidarności”, surowo cenzurowane. W tym samym czasie spełniło się marzenie o opozycyjnym dzienniku: 8 maja ukazał się pierwszy numer „Wyborczej”.
Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu? Kupowałem „Wyborczą” jeszcze wtedy, gdy już nie zgadzałem się z jej poglądami, później czytywałem ją tylko czasami ze względu na krakowski dodatek. Nie pamiętam dokładnie, ile lat temu zdarzyło mi się kupić ją po raz ostatni. Z pewnością długo jej atutem był fakt, że jako pierwsza zmierzyła się z komunistyczną prasą. W kolejnych latach kolejne gazety stawały do pojedynku z jej pozycją i majątkiem.
Historia „Wyborczej” dobrze pasuje do szumnie zapowiadanych obchodów ćwierćwiecza naszej wolności. Monopol komunistycznej prasy został przecież przezwyciężony, dyktatura upadła, a Kiszczak w rządzie Mazowieckiego musiał zadowolić się funkcją wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych. Ale z lidera „jesieni narodów” Polska stała się wkrótce jej maruderem, a koszty odzyskanej wolności nie obciążyły prominentów sowieckiej partii, lecz jej przeciwników, a przede wszystkim większość zwykłych obywateli.
Zbrodniarze pozostali nieukarani, rozkradzione majątki nadal służą kolejnemu pokoleniu szabrowników. Podobno „Wyborcza” ogłasza plebiscyt na bohaterów odzyskanej niepodległości. Idę o zakład, że już dziś potrafimy wytypować jego przyszłych zwycięzców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?