Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pleśń atakuje od góry

Aleksander Gąciarz
Danuta Klimek pod zawilgoconym sufitem
Danuta Klimek pod zawilgoconym sufitem FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Koszyce. Niepełnosprawna Danuta Klimek dostaje co miesiąc nieco ponad 1100 złotych renty i zasiłku pielęgnacyjnego. Według przepisów to zbyt wysokie dochody, by mogła otrzymać pomoc na remont przeciekającego dachu.

Do domu wchodzi się niemal wprost z chodnika przy drodze krajowej, prowadzącej w stronę Sandomierza. Już w sieni czuć silny zapach pleśni.

Aby zobaczyć jego źródło, trzeba podnieść głowę do góry. Na sufitach, które kiedyś były białe, widać wielkie, zielonkawe i czarne plamy.

– Tak jest w całym domu – mówi Danuta Klimek, jego jedyna mieszkanka, otwierając drzwi do kolejnych pomieszczeń.

Woda na półtora metra

Dom przy ulicy Kościuszki w Koszycach stał się znany w 2010 roku, gdy wylała przepływająca nieopodal Szreniawa. Woda zalała położone najniżej tereny do tego stopnia, że „krajówkę” mogły pokonać tylko ciągniki i ciężkie wozy straży pożarnej.

W domu, w którym mieszka Danuta Klimek, woda sięgała wówczas na wysokość półtora metra. Praktycznie całe wyposażenie nadawało się do wyrzucenia, a budynek – do generalnego remontu.

Rzeczoznawca miał nawet stwierdzić, że stary dom nadaje się do rozbiórki, ale ostatecznie przystał na remont. Poszkodowanej przyznano wówczas 35 tysięcy złotych na wykonanie niezbędnych prac, ale skutki powodzi widoczne są do dzisiaj.

Danuta Klimek jest osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym. Cierpi na niedosłuch. Od urodzenia ma wadę serca. Ze względu na swoje dolegliwości nie jest w stanie sama o siebie zadbać. Sprawy urzędowe załatwia w jej imieniu mieszkająca w Filipowicach matka, Władysława Marzec.

W jej opinii przyczyną obecnych problemów córki są właśnie powodzie sprzed kilku lat. – Na skutek podtopień dom się obniżył, co spowodowało, że w pokryciu dachu pojawiły się szczeliny. I teraz się przez nie woda leje do środka. Jak pada deszcz, trzeba w domu rozstawiać wiadra i miednice, bo kapie na głowy. Prąd też trzeba wyłączać, bo woda leje się po przewodach. My same przecież tego nie naprawimy. Rozłożyłyśmy na strychu plandekę, ale to nic nie daje. Był tu majster, oglądał dach i powiedział, że naprawa będzie kosztować 10 tysięcy – mówi Władysława Marzec.

Zbyt wysoki dochód

Na początku roku do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Koszycach wpłynęła prośba o przyznanie zasiłku celowego na remont domu. Chodziło dokładnie o 15,6 tys. złotych. Odpowiedź była odmowna.

Kierująca GOPS Wiesława Niedziela, powołując się na przepisy Ustawy o pomocy społecznej, napisała, że „prawo do świadczeń z pomocy społecznej przysługuje osobie samotnie gospodarującej, której dochód nie przekracza 542 złote”.

Tymczasem Danuta Klimek nie spełnia tego warunku. Otrzymuje rentę socjalną i rodzinną w wysokości 973 złote oraz pobiera 153 złote zasiłku rodzinnego. Łącznie daje to 1126 złotych miesięcznie. Stałe opłaty (w tym rata za aparat słuchowy) wynoszą prawie 500 złotych.

Co prawda przepisy mówią również, że w wyjątkowych wypadkach można przyznać zasiłek celowy, m. in. na drobne remonty i naprawy osobom przekraczającym kryterium dochodowe, ale w tym przypadku nie znaleziono takich okoliczności.

Władysława Marzec też zapewnia, że nie jest w stanie córce finansowo pomóc, bo sama dostaje 1070 zł renty, a jej syn 400 zł renty po mężu. – Za to żyjemy – mówi.

Jednak Wiesława Niedziela informuje, że na przeszkodzie w sfinansowaniu remontu stoją nie tylko przepisy. – My takich pieniędzy, o jakie prosi dla córki pani Marcowa, po prostu nie mamy. W szczególnych przypadkach możemy sfinansować drobne naprawy, ale nie remont całego dachu. Na to nas nie stać – mówi.

Nieoficjalnie słyszymy również, że kilkanaście tysięcy to suma, jaką GOPS ma do dyspozycji na dwa miesiące, a co miesiąc wpływa do niego około 30 podań z prośbami o pomoc.

Poza tym kierowniczka GOPS nie jest przekonana, że grzyb na sufitach jest efektem przeciekającego dachu, a to z kolei to wynik naruszenia konstrukcji domu spowodowany powodzią. Wiesława Niedziela przypomina, że po zalaniu z 2010 roku budynek oglądał rzeczoznawca budowlany i w wykazie prac, które należy w domu wykonać, nie wymienił dachu.

– Nie jestem ekspertem od budownictwa, ale moim zdaniem regipsy na sufitach mogły zostać ułożone zbyt szybko, zanim budynek dostatecznie wysechł. Dlatego teraz pojawił się grzyb. Tym bardziej, że pani Klimek większość czasu spędza u matki i dom stoi zamknięty. A wiadomo, że jak się domu nie ogrzewa, nie wietrzy, to pojawia się wilgoć – mówi i przypomina, że obie panie od lat otrzymują z ośrodka pomoc w różnej formie.

Żeby mogła godnie żyć

Władysława Marzec przekonuje, że zależy jej tylko na tym, żeby córka mogła żyć w godnych warunkach. – To jest osoba schorowana, niepełnosprawna, sama nic sobie nie załatwi, bo się nie zmówi. A proszę zobaczyć, jak ona tu mieszka. W smrodzie, jak w jakiejś norze – mówi i nie ukrywa, że ma pretensje do GOPS za to, że ten nie chce pomóc w sfinansowaniu remontu.

– Żeby chociaż 5-6 tysięcy przyznali, aby można było w środku trochę podremontować. Żeby dało się tu normalnie mieszkać. Może wtedy wzięłabym niewielki kredyt, żeby pokryć pozostałe koszty – mówi.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski