Na razie dane na ten temat są szczątkowe. Pierwszą zagadką jest osoba doradcy Norberta Bernatzky’ego, który przedstawia się jako pełnomocnik niemieckiej firmy. Oferta, która wpłynęła i do Tele-Foniki, i do Towarzystwa Sportowego Wisła jest podpisana właśnie przez niego. A ponieważ pojawiła się w piątek po południu, trudno było ją przez weekend zweryfikować.
Dlatego wolimy powstrzymać się z ogłaszaniem finału transakcji do czasu, aż wszystkie kwestie zostaną wyjaśnione. Tym bardziej, że sam pełnomocnik zastrzegł w ofercie, iż zanim podejmie ostateczne decyzje musi poznać aktualny stan finansów. Przez rok mógł się on zmienić i to, niestety, na niekorzyść.
Nie mamy nic przeciwko wejściu do klubu z Reymonta poważnego inwestora. Jeśli rzeczywiście Niemcy zamierzają zbudować w Polsce wielki klub i uznali, że najlepiej do tego nadaje się Wisła - proszę bardzo, niech go budują. Wolelibyśmy jednak uniknąć powtórki wydarzeń sprzed roku, gdy na skutek naiwności i niedbałości osób przeprowadzających transakcję ze strony Tele-Foniki klub trafił w ręce osoby, na której ciążą poważne zarzuty. Wywołane tym faktem turbulencje jeszcze długo odbijały się czkawką i kablowemu koncernowi, i samemu klubowi, który wciąż nie może wyjść na prostą.
Rozumiem członków zarządu Wisły, którzy z dużymi obawami podchodzą do tej oferty. Jeśli okaże się, że nowy inwestor rzeczywiście wyłoży na stół 40 milionów złotych, nie będą mieli prawa weta i stracą wpływ na piłkarską spółkę. Zapewne pogodzą się z tym, jeśli klub znajdzie się w dobrych rękach i zacznie rosnąć w siłę, gdyż… nie będą mieli wyjścia. Dla rzeszy kibiców to w gruncie rzeczy bez znaczenia, kto stoi u sterów, jeśli kasa jest pełna, a drużyna wygrywa. Szybko zaakceptują każdego, kto im to zagwarantuje.
Ale obawy członków zarządu są zrozumiałe także z tego względu, że brakuje im wiedzy na temat osób, którzy stoją za tym przedsięwzięciem. Z tego co wiemy, pomiędzy Bernatzky’m a wiślakami na razie nie pojawiła się nić porozumienia. Oczywiście przejęcie klubu nie musi się odbywać w atmosferze wzajemnego zrozumienia (choć byłoby miło, gdyby tak się stało) , aczkolwiek nowy inwestor musi mieć świadomość, że największą wartością „Białej Gwiazdy” nie są należące do niej aktywa, w tym nawet sami piłkarze, ale wierni fani i oddani sponsorzy. Kto ich nie docenia, nie powinien się brać za zarządzanie sportową spółką.
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?