Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pływanie. Trener z Krakowa poukładał kadrę

Artur Bogacki
Piotr Gęgotek (z prawej) pracę z pływacką reprezentacją Polski rozpoczął pod koniec 2014 roku
Piotr Gęgotek (z prawej) pracę z pływacką reprezentacją Polski rozpoczął pod koniec 2014 roku Fot. archiwum
Piotr Gęgotek opowiada o zmianach w funkcjonowaniu reprezentacji, które pozytywnie wpłynęły na wyniki polskich zawodników.

Rok 2015 był bardzo udany dla polskich pływaków. W sierpniowych mistrzostwach świata na długim basenie w Kazaniu wywalczyli srebro i dwa brązy; siedem osób wypełniło indywidualne minima olimpijskie, podobnie było z czterema sztafetami. Grudniowe mistrzostwa Europy na krótkim basenie w Netanji przyniosły 7 krążków: 3 złote, 2 srebrne i 2 brązowe. W późniejszych mistrzostwach Polski minimum na ME 2016 w Londynie, które dla Polaków będą jedną z kwalifikacji do kadry na igrzyska w Rio de Janeiro, uzyskało aż 21 osób (z Małopolan dokonała tego Wioletta Orczykowska z Jordana Kraków). Wcześniej w Kazaniu przepustkę wywalczyło 7 pływaków (w tym Wojciech Wojdak z Unii Oświęcim).

Co ważne, sukcesy odnosili nie tylko zawodnicy, którzy do medali już nas przyzwyczaili (jak Radosław Kawęcki czy Konrad Czerniak). Brąz w MŚ wywalczył Jan Świtkowski (200 m stylem motylkowym).

Tak dobry efekt dały zmiany wprowadzone w szkoleniu centralnym przez trenera-koordynatora kadry Piotra Gęgotka. Szkoleniowiec, pochodzący z Olkusza i pracujący także w AZS AGH Kraków, pieczę nad reprezentacją objął pod koniec 2014 r.

- Przede wszystkim obniżyłem minima kwalifikacyjne do kadry. To sprawiło, że więcej zawodników miało szansę do niej się dostać, zaczęli mocniej trenować, bo do __wymaganej normy brakowało im niewiele. Są też sztafety, które dają przepustki czwórce pływaków - mówi Gęgotek.

Na zgrupowania zapraszanych było po około 20 zawodników (nie dotyczy to pływaków mających indywidualny tok szkoleniowy, jak np. Czerniak i Kawęcki). Jak mówi trener, który doświadczenie zdobywał na amerykańskich uczelniach, celem wspólnych zajęć było również zbudowanie „drużyny”.

- Nowe metody treningowe to jedno, ale ważne jest stworzenie dobrej atmosfery w grupie. By nie polegało to tylko na tym, że zawodnik przychodzi „odbębnić” trening. Zadbaliśmy o wiele szczegółów, które mają wpływ na mobilizację. Trenerzy od początku do końca zajęć są zaangażowani na sto procent, nawet wszyscy jesteśmy tak samo ubrani. Problemy są szybko rozwiązywane, nie ma niedomówień, jesteśmy też otwarci na __sugestie zawodników - mówi Gęgotek.

Wcześniej z reprezentacją było tak, że pływacy pracowali w klubach ze swoimi trenerami, realizowali różne plany przygotowań, a kadra i wspólne obozy były właściwie tylko dodatkiem.

- Odpowiedzialność za wynik się rozmywała. Teraz trzeba było wybrać - jeśli zawodnicy chcieli brać udział w zgrupowaniach kadry, to musieli się podporządkować. Początkowo niektórzy podchodzili do tego nieufnie. Jednak gdy się okazało, że bronią nas wyniki, zmienili zdanie - mówi Gęgotek.

Bardzo ważne było również stworzenie szerokiego sztabu szkoleniowego. To już nie tylko trenerzy, ale i fizjoterapeuci (jednym z nich jest Wojciech Kurzydło z Krakowa), dietetyczka (Karolina Kozela - też pochodzi spod Wawelu, jest byłą reprezentantką Polski w kolarstwie górskim). - Byli dostępni na zgrupowaniach, zawodach. Współpracujemy też z Instytutem Sportu, który przeprowadzał specjalistyczne badania, m.in. krwi - zaznacza szkoleniowiec.

Pierwszym poważnym testem nowych rozwiązań były mistrzostwa świata w Kazaniu. W Rosji okazało się, że świetny wynik mogą uzyskiwać nie tylko ci, którzy błyszczeli do tej pory. Niektórzy po raz pierwszy w karierze awansowali do finału największej imprezy sezonu. Medalowe potwierdzenie znalazł talent Świtkowskiego.

- Jego forma była w tendencji wzrostowej, ale to, jak popłynął w Kazaniu, zaskoczyło wszystkich. Kwalifikację olimpijską zrobiły cztery sztafety - trzy męskie i jedna żeńska, co jest ogromnym sukcesem - mówi trener. - Na początku władze Polskiego Związku Pływackiego do moich pomysłów podchodziły z dystansem, bardzo sceptycznie. Po mistrzostwach świata miałem pełne zaufanie. Okazało się, że to, co robimy na __zgrupowaniach, jest dobre.

Bardzo udany sprawdzian sprawił, że teraz kadrze niczego nie brakuje. - O co bym nie poprosił, to dostajemy. Mamy sprzęt do treningów w hali, nawet specjalną wannę do odnowy biologicznej. To także, oprócz nowej metody treningowej, miało wpływ na poprawę wyników. Mogliśmy pływać o takich porach, jakie nam pasowały, a nie dostosowywać się do innych. Zawodnicy nie muszą sobie zaprzątać głowy innymi rzeczami, mogą się skupić tylko na trenowaniu, odpoczynku i osiąganiu celu. Warunki mamy naprawdę idealne i __potrafimy je wykorzystać - zauważa Gęgotek.

Od czasów Otylii Jędrzejczak nie mieliśmy zawodniczki, która byłaby w stanie walczyć o najwyższe laury. Były wprawdzie takie, z którymi wiązano wielkie nadzieje, jak Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk czy okrzyknięta kilka lat temu nadzieją polskiego pływania Alicja Tchórz, ale przez lata nie mogły się wznieść ponad światowy poziom średni. Teraz zrobiły oczekiwany krok naprzód. W grudniowych ME w Izraelu na 25-metrowej pływalni obie zaliczyły najlepsze w swej karierze występy.

- Tchórz na imprezach docelowych spisywała się poniżej swoich możliwości. W Kazaniu pierwszy raz popłynęła szybciej na mistrzostwach świata niż w kwalifikacjach. To później zaprocentowało na krótkim basenie w Netanji, uwierzyła w __siebie - mówi Gęgotek.

Jak podkreśla trener, gdy po MŚ w Kazaniu minima kwalifikacyjne na kolejną ważną imprezę - ME 2016 na długim basenie w Londynie - zostały jeszcze bardziej obniżone, więcej zawodników poczuło swoją szansę. Mieli też dużo czasu, aby przygotować się do tej walki. Na zimowych MP w Lublinie (w grudniu) normę wypełniło aż 21 pływaków, którzy mają miejsce w szkoleniu centralnym i możliwość lepszego przygotowania się do kwalifikacji na igrzyska.

Cykl przygotowań jest podobny do tego z poprzedniego sezonu, zaplanowanych zostało kilka zgrupowań. Część zawodników ma już międzynarodowe minimum, ale aby wybrać się do Rio de Janeiro, trzeba je powtórzyć przed igrzyskami. Skład olimpijski wyłoniony zostanie na podstawie rankingu stworzonego po ME i MP (opcją dodatkową są kolejne zawody, ale tylko pod warunkiem, że któreś miejsca w kadrze będą nieobsadzone). Ponadto rozegra się walka o miejsca w sztafetach.

Olimpijską szansę nadal mają też ci, którzy nie dostali się do kadry na ME w Londynie. Na rozpoczynające się 25 stycznia zgrupowanie na Wyspach Kanaryjskich powołanie dostali m.in. Anna Kawecka, Mateusz Wysoczyński i Maciej Hołub (wszyscy AZS AGH), który dotychczas nie wypełnili minimum.

- Ścieżka olimpijska nadal jest otwarta dla każdego. Po raz pierwszy będą dwie kwalifikacje. Nawet jeśli ktoś wypełni minimum w mistrzostwach Europy, to nie ma pewności, że później w mistrzostwach Polski ktoś inny nie popłynie szybciej. Więcej osób ma szansę, wszyscy będą się bić o czas, a __to zawsze podnosi poziom - mówi Gęgotek.

Imprezą docelową są igrzyska w Rio de Janeiro. Poprzedni olimpijski start nie przyniósł Polakom medalu, teraz będzie kilka szans. Tradycyjnie można liczyć na Konrada Czerniaka, Radosława Kawęckiego czy Pawła Korzeniowskiego, nową twarzą w gronie kandydatów do podium będzie Świtkowski. Niewykluczone, że do tej listy przed wylotem do Brazylii kogoś jeszcze dopiszemy, na przykład wspomnianego Wojdaka, który systematycznie robi postępy.

- Liczę na coś więcej. Myślę, że na walkę o __medal stać będzie także męską sztafetę 4 razy 200 metrów - mówi Gęgotek.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski