Po co auta i budynek w przetargu na drogę

Budowa Trasy Łagiewnickiej za ok. 1,3 mld zł będzie najdroższym przedsięwzięciem w historii Krakowa. I już budzi emocje. Najwięcej wywołała informacja, że tunele, które mają stanowić niemal połowę drogi, nie będą drążone, tylko kopane, bowiem da to oszczędności wynoszące ok. 100 mln zł.

Pieniądze mają się jednak znaleźć na budowę budynku klasy „A”, czyli o wysokim standardzie oraz dostarczenie czterech samochodów dla miejskiej spółki, odpowiadającej za inwestycję. To zbulwersowało mieszkańców.

- Z jednej strony spółka zamierza oszczędzać, szykując nam ogromne wykopy koło naszych domów, a z drugiej w przetargu czytamy o dodatkowych wydatkach na auta i budynek. Gdzie tu gospodarność, dbanie o interes mieszkańców? - pyta Ewa Peldius, reprezentująca mieszkańców, w sąsiedztwie których ma powstać Trasa Łagiewnicka. Obawiają się, że budowa tuneli metodą odkrywkową może stanowić zagrożenie dla już istniejącej, okolicznej zabudowy.

Spółka Trasa Łagiewnicka, za pośrednictwem biura prasowego Urzędu Miasta wyjaśnia, że tunele będą kopane zgodnie z zasadami budowlanymi i przepisami prawa. Na wykonawcy (wyłonionym w przetargu) ma też spoczywać odpowiedzialność za ewentualne szkody powstałe podczas robót.

Zdaniem spółki Trasa Łagiewnicka niezbędny jest też budynek (powstanie przy jednym z tuneli) i cztery auta z napędem na cztery koła.

„W budynku przewidziano między innymi lokalizację Centrum Sterowania Tunelami. Nadzór nad nimi wymaga m.in. bardzo rozbudowanego systemu elektronicznego (monitoring, serwerownia, oddymianie, system przeciwpożarowy, UPS i inne)” - przekonuje spółka Trasa Łagiewnicka. Jej przedstawiciele dodają, że Centrum ma nie tylko odpowiadać za cztery tunele, jakie powstaną w ramach Trasy Łagiewnickiej, ale w przyszłości także za tunel pod wzgórzem bł. Bronisławy, który ma być budowany w ramach Trasy Zwierzynieckiej.

W przyszłości ma ona powstać wraz z Trasą Pychowicką. Razem z Trasą Łagiewnicką utworzą brakujący odcinek III obwodnicy Krakowa.

W spółce odpowiedzialnej za przedsięwzięcie tłumaczą też, że cztery samochody są potrzebne do tego, aby inspektorzy różnych branż mogli nimi jeździć i odpowiednio nadzorować budowę drogi.

- Zamiast myśleć o samochodach i budowie budynku, spółka nie powinna oszczędzać na tunelach i wybudować je metodą drążenia, a nie odkrywkową - komentuje Ewa Peldius.

Udostępnienie czterech pojazdów z napędem na cztery koła znalazło się w przetargu ogłoszonym niedawno przez gminną spółkę. Dostawy do urzędów i dla potrzeb miejskich jednostek różnych pojazdów się zdarzają. Nie byłoby więc nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że to zamówienie na... budowę Trasy Łagiewnickiej.

Dołączony do ogłoszenia o przetargu opis zakresu inwestycji ma aż 185 stron. W punkcie dotyczącym utworzenia zaplecza dla zamawiającego (spółka Trasa Łagiewnicka) wykonawca ma udostępnić - na okres trwania kontraktu, nie później niż miesiąc od dnia podpisania umowy - cztery pojazdy z napędem 4x4, umożliwiające jazdę w terenie, „celem sprawowania nadzoru i kontroli nad realizacją postępu prac kontraktowych”. Określono też limit kilometrów - 2500 km na miesiąc.

O wyjaśnienia w tej sprawie zwróciliśmy się do Urzędu Miasta. Przedstawiciele spółki Trasa Łagiewnicka odpowiedzieli, że z uwagi na krótki okres realizacji inwestycji, prace budowlane będą musiały być wykonywane równocześnie na całym jej zakresie i tym samym osoby pełniące nadzór zobowiązane będą do ciągłego poruszania się na terenie budowy. „Na podstawie posiadanych doświadczeń, dojazd w miejsce wykonywanych robót po drogach wykorzystywanych przez samochody budowy nie jest możliwy pojazdem o innej charakterystyce napędu. Tym samym zamawiający określił minimalne parametry jakie zapewniają możliwość niezależnego poruszania się inspektorów po terenie budowy” - wytłumaczono też, dlaczego auta muszą mieć napęd na cztery koła.

- Jeżeli spółka ma pełnić tylko nadzór nad inwestycją, to czy nie mógłby tego robić z wykorzystaniem sprzętu Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który odpowiada za drogi w mieście? Nie mogło się obyć bez kolejnej spółki, prezesa i dodatkowych kosztów? - denerwuje się Ewa Peldius, reprezentująca mieszkańców, którzy mają uwagi i zastrzeżenia co do budowy Trasy Łagiewnickiej.

Dodatkowe pytania chcieliśmy zadać Jerzemu Marcince, prezesowi spółki Trasa Łagiewnicka. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale bez powodzenia. W piątek odebrał telefon, ale wyjaśnił, że nie może rozmawiać, bo jest w podróży pociągiem.

W odpowiedzi jaką otrzymaliśmy z magistratu zaznaczono, że spółka do budowy Trasy Łagiewnickiej została powołana przez Radę Miasta. Urzędnicy przypomninają, że radni zdecydowali się na taki sposób budowy, bowiem spółka może zaciągnąć kredyt na inwestycję: samo miasto nie dałoby rady ze względu na zbyt duże zadłużenie, ponad 2 mld.

Mieszkańcy mają też wątpliwości, czy w ramach inwestycji trzeba wydawać pieniądze na wysokiej klasy budynek o powierzchni minimum 1000 mkw. z parkingiem na 15 miejsc.

Okazuje się, że ma w nim funkcjonować Centrum Zarządzania Ruchem na Trasie Łagiewnickiej. Obiekt ma być zintegrowany z konstrukcją tunelu w rejonie ul. Zakopiańskiej. W spółce tłumaczą, że powinien powstać budynek, w którym będą stanowiska do zarządzania bardzo rozbudowanego systemu elektronicznego, jaki ma odpowiadać za sterownie ruchem i bezpieczeństwo, szczególnie w tunelach.

Trasa Łagiewnicka będzie fragmentem III obwodnicy Krakowa. Powstanie od skrzyżowania z ul. Grota Roweckiego do skrzyżowania z ulicami: Halszki i Beskidzką. Oprócz tego na długości ok. 1,7 km zaprojektowano trasę tramwajową.