Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co nam pamięć?

Redakcja
Na porządku dziennym stanęło niedawno pytanie, po co nam historia. Czy w świecie, w którym postawiono na postęp i modernizację, potrzebna jest wiedza o "bogach, grobach i wojownikach”? Co może obchodzić konsumenta hamburgera naszego powszedniego i posiadacza karty stałego klienta supermarketu "skąd nasz ród” lub jaki był "nasz rodowód, nasz początek, hen od Piasta, Kraka, Lecha”.

Marcin Wolski: SPRAWKI Z WARSZAWKI

Aby określić, kim jesteśmy, potrzeba współrzędnych – poziomu i pionu. Czasu i przestrzeni. Tylko po co określać to w świecie, w którym liczy się czas teraźniejszy i ewentualnie przyszły, w cywilizacji uników wobec wszystkiego, co sprawia problemy. Te, poczynając od niebezpiecznych zjawisk społecznych (np. emigranci z kultur obcych i wrogich), po kłopotliwą przeszłość, są najczęściej ignorowane. Jeśli nie można napisać wspólnego podręcznika historii angielsko-francuskiej czy angielsko-niemieckiej, może nie uczmy jej w ogóle? (Są już takie projekty). W imię dobrosąsiedzkich stosunków – precz z Wilhelmem Zdobywcą, Joanną d’Arc, Napoleonem czy Wellingtonem...

Chociaż nie sądzę, żeby był możliwy barter z Rosją na zasadzie: "Wy przestajecie świętować rocznicę wypędzenia Polaków z Moskwy, my damy sobie spokój z Cudem nad Wisła”.

A jaki będzie efekt takiej tendencji? Zapewne część ludzi zacznie uczyć się historii pokątnie i trzeba będzie wprowadzić kary za "filohisto-rycyzm” i nagrody za "historiofobię”?

Obsesją współczesnej cywilizacji Zachodu jest walka z każdym rodzajem bólu, również psychicznego – stąd pomysły na bezstresowe wychowanie dzieci, poprawność polityczną i redukowanie wszystkiego, co może powodować dyskomfort. Historia naturalnie jest bardzo dyskomfortowa – sympatyczni mieszkańcy "wspólnego europejskiego domu” parę pokoleń temu wyrzynali się nawzajem, dzisiejsi równi obywatele pochodzą albo od uciskanych, albo od uciskających, a zapewne zaledwie 50 pokoleń temu wszyscy byliśmy kanibalami. I po co o tym pamiętać? Myślenie boli. A uszlachetniająca funkcja cierpienia musi zniknąć razem z chrześcijaństwem!

A to, że historia, która – jak wiadomo – jest nauką na błędach, rzadko kiedy kogo uczy, a już szczególnie polityków, potwierdza tylko jej nieprzydatność. A kiedy może być powodem narodowej dumy, staje się wręcz niebezpieczna. Zresztą znajdźcie mi dziś młodego, obiecującego polityka, który potrafi odróżnić bitwę pod Cedynią od bitwy pod Cecorą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski