Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po finale Copa Libertadores. River Plate świętuje w Madrycie i Buenos Aires. Nowy cel mistrzów to dopaść Real na Bliskim Wschodzie

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Finał Copa Libertadores
Finał Copa Libertadores (krzyk)
Madryt. River Plate pokonało Boca Juniors w epickim finale Copa Libertadores. W rewanżu na Santiago Bernabeu przy stanie 1:1 potrzebna była dogrywka, która zakończyła się strzeleniem przez piłkarzy Marcelo Gallardo jeszcze dwóch goli. Dramaturgia i piękno meczu wynagrodziły fanom River Plate daleką podróż do kraju konkwistadorów. Kibice Boca cierpią jak nigdy dotąd.

Kiedy Fernando Gago w dogrywce padł na murawę i błagalnie spojrzał w kierunku ławki rezerwowych Boca Juniors, wyczekując pomocy medycznej, trener Guillermo Barros Schelotto wskoczył na boisko i gestykulując wydał mu rozkaz, by natychmiast kontynuował grę. Gago, który wszedł w rewanżowym meczu finału zaledwie minutę przed końcem regulaminowego czasu i przejął opaskę kapitana od schodzącego Pablo Pereza, zebrał się w sobie i z trudem potruchtał na pozycję.

Limit zmian był wyczerpany, a 32-letni pomocnik doznał kontuzji wtedy, gdy za dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę musiał boisko opuścić Wilmar Barrios, a Boca straciła gola na 1:2. Fani „Milionerów” krzyczeli z radości jak opętani, a kibice po przeciwnej stronie Santiago Bernabeu wywierali na swoich graczy ogromną presję, by za wszelką cenę spróbowali oszukać los. To co za linią wyprawiał Schelotto i jego asystent było właśnie emanacją nastrojów panujących na sektorach zajmowanych przez fanów Boca.

Gago, utykając, spróbował jeszcze raz pobiec za rywalem. Ale tym razem padł jak rażony, wyglądało na to, że zerwał ścięgno. Dla jego trenera to nie miało jednak żadnego znaczenia, krzyczał histerycznie, pokazując, by Gago zbliżył się do najbliższego rywala. I wtedy kapitan zrobił coś niebywałego: wściekle pokręcił głową i - schodząc z boiska - rzucił opaskę na ziemię. Dopiero wtedy Schelotto się opamiętał i objął swojego piłkarza w geście przeproszenia.

Tych scen telewizja nie pokazywała. Jak wielu innych, które można było dostrzec tylko z trybun eksplodującego niczym wulkan Santiago Bernabeu. W trakcie ponad 120-minutowego spektaklu doświadczyliśmy niejednej erupcji, a lawa wylewała się ze wszystkich zakątków madryckiego obiektu. Kibice, którzy pozostali w Buenos Aires byli wściekli na działaczy federacji południowoamerykańskiej za „kradzież” finału, lecz ci, którzy dotarli do stolicy Hiszpanii już zdawali się o tym nie myśleć. Liczyła się tylko cudowna chwila, którą właśnie żyli.

W czasie gdy piłka po raz trzeci ugrzęzła w bramce Boca, golkiper tej drużyny Esteban Andrada leżał w bramce po przeciwnej stronie boiska. Wpadł do niej, usiłując uprzedzić swojego vis-a-vis, gdy piłka spadała na pole karne po rzucie rożnym. Andrada ostatnie kilka minut meczu spędził w roli rozgrywającego, rzadko wracając na swoją połowę boiska. Wszystko albo nic – nawet kończąc mecz w dziewiątkę przybysze z La Bombonera wierzyli, że sukces jest możliwy.

Świętowanie na Santiago Bernabeu, po tym, jak gracze River Plate odebrali Puchar Wyzwolicieli (już czwarty w historii), trwało do pierwszej w nocy z niedzieli na poniedziałek, a potem kilka tysięcy fanów przeniosło się na najważniejszy dla mieszkańców stolicy konkwistadorów plac Puerta del Sol. W tym samym czasie w Buenos Aires fani Los Millonarios gromadzili się pod Obeliskiem oraz na Estadio Monumental. Ci, którzy czekają na mistrzów w Argentynie muszą się uzbroić w cierpliwość, bo piłkarze planują opuścić Madryt dopiero w środę.

Leonardo Ponzio, kapitan River Plate, jako jeden z nielicznych w tym całym szaleństwie starał się zachować zimną krew. - Teraz idziemy wziąć co nasze w meczu z Realem Madryt – powiedział nawiązując do Klubowych Mistrzostw Świata, które w drugiej połowie grudnia odbędą się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mówił te słowa w sali prasowej siedząc przy stole, które zdobiło logo „Królewskich”. Wyzwanie godne prawdziwych mistrzów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski