- Jestem bardzo zadowolony. Do Polski przyjechali najlepsi kolarze świata. Pracowałem na płaskich etapach dla kolegów, potem dla siebie i miejsce w „generalce” może mnie cieszyć. Jechałem bardzo aktywnie, cały czas z przodu. Na ostatnim etapie próbowałem jeszcze atakować. Był to więc dobry start.
- Traktował Pan ten występ jako główny sprawdzian przed Vueltą a Espana, czy jako cel sam w sobie?
- To była impreza, na której chciałem złapać rytm wyścigowy, bo od Tour de Suisse się nie ścigałem. Sprawdzian wyszedł dobrze. Zależało mi też na dobrej lokacie.
- Była szansa na miejsce w dziesiątce. Podczas ostatniego etapu długo jechał Pan z przodu razem z Rafałem Majką. Zabrakło sił na ostatnim podjeździe?
- Atakowałem dużo wcześniej, na 25 km przed metą. Chciałem zaryzykować, nie udało się, ale i tak jest sukces.
- Pański kolega z Krakusa - Majka przegrał wyścig o 2 sekundy. Takie porażki najbardziej bolą?
- Tak, te dwie sekundy to bardzo niewiele, a tak naprawdę robią różnicę w wynikach. Niestety, tak się ułożył wyścig. Może Bora-Hansgrohe mogła to lepiej rozwiązać taktycznie, ale to jest teraz tylko takie gdybanie.
- Mieliście czas, by porozmawiać ze sobą?
- Tylko podczas jazdy, poza etapami nie było takiej możliwości, bo spaliśmy w różnych miejscach.
- To był Pana kolejny Tour. Proszę go porównać z poprzednimi wyścigami.
- Nie było w tym roku „czasówki”, więc różnice w czołówce były głównie z bonifikat na metach. Wyścig był krótszy, ale bardzo dynamiczny. Do samego końca trzymał w napięciu. Nic nie było jasne. Skomponowanie etapów było wyśmienite. Nie wiem, czy nie był to najciekawszy Tour w ostatnich latach. Odcinek do Zakopanego miał dołożony podjazd, dość trudny, a ten wokół Bukowiny Tatrzańskiej, ze zmodyfikowaną trasą, był chyba jeszcze cięższy niż do tej pory.
- Wygrana Belga Dylana Teunsa jest dla Pana niespodzianką?
- Zwróciłem na niego uwagę, gdy był 3. we Fleche Wallonne, trudnym klasyku. Był jednym z faworytów.
- 19 sierpnia rusza Vuelta. Jedzie Pan tam jako lider zespołu Lotto-Soudal?
- Myślę, że będę miał wolną rękę, choć na płaskich etapach będę pomagał rozprowadzać sprinterów. Zobaczymy, kto będzie najlepiej się czuł. Jadę na ten wyścig jako jeden z kolarzy, którzy mogą się liczyć w klasyfikacji końcowej. Bardzo zależy mi jednak na wygraniu któregokolwiek z etapów.
- Pamięta Pan zapewne o 13. miejscu w tym wyścigu przed pięciu laty. To jest jakiś wyznacznik?
- Oczywiście, ale gdybym miał zamienić to miejsce na jeden wygrany etap, to nie zastanawiałbym się ani sekundy. Brakuje mi tego w imprezie tej rangi.
- Jak będą wyglądały ostatnie przygotowania?
- Jestem jeszcze w Krakowie. W klubie 72 D jest specjalna komora hipoksyjna, symuluje pobyt na wysokościach. Spałem w tym miejscu trzy noce. Wracam do Grenady i stamtąd jadę do Sierra Nevada na niecały tydzień. Potem start.
- Proszę przybliżyć Czytelnikom zasady działania komory hipoksyjnej?
- W tym pomieszczeniu jest zmniejszona ilość tlenu. Organizm jest zmuszony do produkcji czerwonych krwinek, by dotlenić wszystkie mięśnie. Bardzo mi to pomaga. Często też trenuję w takich obiektach, ale teraz wypoczywam, śpię w tej komorze.
- Praktykował Pan to wcześniej?
- Tak, staram się z tego często korzystać. Czuję, że to bardzo dobrze działa na mnie. Wiem, że moi koledzy-kolarze też z tego korzystają.
- Jakie są Pańskie plany najesień?
- Oprócz Vuelty chciałbym wystąpić w mistrzostwach świata. Skład nie jest jeszcze znany, ale mam nadzieję, że wystartuję.
- Umowa z Lotto-Soudal kończy się Pan z końcem roku, co dalej?
- Nie podpisałem jeszcze kontraktu, ale praktycznie jesteśmy dogadani i zostanę wdrużynie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?