Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PO i PSL - skazani na koalicję

Redakcja
Fot. Radek Pietruszka/PAP
Fot. Radek Pietruszka/PAP
Prezydent Bronisław Komorowski chce, by jak najszybciej wyłoniony został nowy szef rządu. - Logika funkcjonowania demokratycznych mechanizmów wskazuje, że kandydatem na nowego premiera zostanie szef zwycięskiej partii, czyli obecny szef rządu Donald Tusk - zapowiedział wczoraj Komorowski. Prezydent ma w tym tygodniu przeprowadzić konsultacje w sprawie tworzenia nowego gabinetu. Liczy na to, że zakończą się w miarę szybko. Pytany, czy w grę wchodzi koalicja tylko z PSL, odparł: - To zobaczymy.

Fot. Radek Pietruszka/PAP

- Koalicja PO z PSL jest niemal przesądzona - prognozuje dr Jarosław Flis, politolog z UJ. Jego zdaniem taki scenariusz nie zostanie zmieniony, nawet gdyby dotychczasowi koalicjanci zebrali w przyszłym Sejmie bardzo niewielką większość. Dr Flis zwraca uwagę, że w politologii funkcjonuje reguła głosząca, iż z punktu widzenia stabilności rządu najlepiej jest, by koalicja dysponowała możliwie najmniejszą większością głosów. PKW podała wczoraj, opierając się na podstawie danych z 99,5 proc. obwodów, że PO posiadałaby 206 posłów, a PSL - 28, PiS - 158, Ruch Palikota - 40, a SLD - 27. Zatem duet PO-PSL dysponowałby w nowym Sejmie 234 "szablami", czyli zaledwie trzema więcej ponad wymaganą większość (231 głosów w 460-osobowej izbie).

- Dla PO i PSL poszerzenie rządu o trzeciego koalicjanta byłoby bardzo niekorzystne - podkreśla dr Flis. - Jedynym możliwym trzecim partnerem byłby SLD. Dobranie Sojuszu do rządu spotkałoby się jednak z oczywistą niechęcią ludowców. Politolog z UJ zwraca też uwagę, że dla PO wygodniejsze byłoby, gdyby SLD i Ruch Palikota znajdowały się w opozycji i rywalizowały ze sobą po tamtej stronie barykady. Dr Flis radzi też pamiętać, że PO zapewne będzie chciała "wyłuskać" część posłów z innych klubów.

W obecnym rządzie PSL ma trzech ministrów: Waldemara Pawlaka (gospodarka), Jolantę Fedak (resort pracy) i Marka Sawickiego (rolnictwo). W nowym ludowcy liczą na jeden resort więcej, choć uzyskali nieco słabszy wynik niż w 2007 r. - Nie sądzę, by poprawił się stan posiadania PSL w nowym gabinecie. Przede wszystkim dlatego, że Platforma - choć ma minimalne pole manewru - to jednak nie jest skazana na PSL - twierdzi dr Jarosław Flis. Prof. Jerzy Mikułowski-Pomorski, socjolog z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, zwraca uwagę, że koalicja PO z PSL oznacza, iż wielu koniecznych reform nie będzie można przeprowadzić, np. reformy ubezpieczeń społecznych, w tym KRUS.

Pawlak przekonuje, że obecni ministrowie z PSL powinni zachować stanowiska. Premier Tusk, gdyby chciał zrealizować ten postulat, miałby kłopoty z wypełnieniem przedwyborczej obietnicy. Zapowiedział bowiem, że w nowym gabinecie miejsce widzi dla co najwyżej 5 dotychczasowych ministrów. Zajęcie trzech miejsc przez polityków PSL ograniczyłoby Tuskowi pole manewru do minimum, tym bardziej że zadeklarował, iż na czele resortu finansów będzie stał ponownie Jacek Rostowski. Byłby zatem czwartym "starym" ministrem. Tymczasem apetyt na kontynuację mają inni. W zasadzie wszyscy, z wyłączeniem chyba tylko Aleksandra Grada, który nie kryje, że ma dość kierowania resortem skarbu. W ocenie dr. Flisa, z marketingowego punktu widzenia, szef rządu powinien wymienić mniej więcej połowę gabinetu. Polacy widzieliby bowiem, że jest szansa na zmianę stylu rządzenia, a jednocześnie byliby zadowoleni, iż rewolucyjnych przetasowań nie ma, bo prawie 50 proc. wyborców opowiedziało się za kontynuacją rządów obecnej ekipy.
Dr Rafał Matyja, politolog z Wyższej Szkoły Biznesu-National Louis University w Nowym Sączu, radzi poczekać z przesądzaniem kształtu przyszłej koalicji do czasu podania oficjalnych wyników. - Może okazać się, że PO i PSL zabraknie jednego mandatu. Koalicja musi się też liczyć z tym, że zmniejszy się jej stan posiadania. Dlatego nie wykluczam, że Donald Tusk będzie szukał trzeciego koalicjanta. Nim na razie może być tylko potężnie osłabiony SLD - mówi dr Matyja. - Być może Tusk będzie chciał sięgnąć po Sojusz w trakcie kadencji.

Dla dr. Matyi nie ma sensu zastanawianie się nad tym, kto powinien wchodzić w skład nowego gabinetu Donalda Tuska, by ten rządził możliwie najsprawniej. Zdaniem politologa kompletowanie nowej ekipy należałoby zacząć od zmiany na stanowisku premiera. - Donald Tusk jest słabym szefem rządu - podkreśla dr Matyja. W jego ocenie przykładów na taki stan rzeczy jest mnóstwo. Jeden z nich to sytuacja sprzed 4 lat, gdy Tusk na czele resortu kultury postawił Bogdana Zdrojewskiego, choć ten przygotowywał się do roli ministra obrony, a Cezarego Grabarczyka uczynił szefem resortu infrastruktury, mimo iż Grabarczyk szykował się do objęcia Ministerstwa Sprawiedliwości. - Teraz ważne jest, by premier zadbał, by ministrami były silne postacie, mające i mocne polityczne umocowanie, i kompetencje - dodaje dr Rafał Matyja.

Włodzimierz Knap

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski