MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po Niemcach przyszli Sowieci

Redakcja
Sowieci w Krakowie w styczniu 1945 r. Początkowa radość rychło zmieniła się w rozpacz. FOT. ARCHIWUM
Sowieci w Krakowie w styczniu 1945 r. Początkowa radość rychło zmieniła się w rozpacz. FOT. ARCHIWUM
KRAKOWSKI ODDZIAŁ IPN I "DZIENNIK POLSKI" PRZYPOMINAJĄ.. 1945 * ROK TEN BYŁ DLA POLAKÓW CZASEM ROZCZAROWAŃ * DŁUGO OCZEKIWANE USUNIĘCIE NIEMCÓW Z ZIEM POLSKICH NIE PRZYNIOSŁO WOLNOŚCI * WKRACZAJĄCA ARMIA CZERWONA TRAKTOWAŁA KRAJ JAK TEREN ZDOBYCZNY

Sowieci w Krakowie w styczniu 1945 r. Początkowa radość rychło zmieniła się w rozpacz. FOT. ARCHIWUM

Tylko komuniści i komunistyczna propaganda entuzjastycznie przyjmowała obecność w Polsce Sowietów.

W jednej z małopolskich gazet pisano w lutym 1945 r.: "Armia ta stara się oszczędzać nasz dobytek, naszą ludność, napełnia nas nie tylko podziwem, ale i wdzięcznością. Bez tej Armii, bez jej bohaterskiego ofiarnego wkładu w wojnie, nie wydźwignęlibyśmy się z upadku i niewoli". Rzeczywistość tamtego okresu była jednak zupełnie inna, ponieważ żołnierze Armii Czerwonej nie tylko nie oszczędzali polskiego dobytku, ale niszczyli i kradli to, co udało się ocalić z niemieckiej okupacji, a życie ludzkie nie miało dla nich wartości.

Bohaterowie Czerwonej Armii

Nowa sytuacja nie poprawiła położenia mieszkańców województwa krakowskiego nadal borykających się z problemem wyżywienia rodzin. Beznadzieję potęgowały ciągłe napady wygłodniałych sowieckich żołnierzy rabujących wszystko, co nadawało się do jedzenia. Szerzyło się bezprawie. Ludzie atakowani byli na ulicach miast; niejednokrotnie pod presją przystawionego do głowy pistoletu zdejmowano z nich odzież, biżuterię i zegarki; rekwirowano samochody, konie, dorożki i rowery. Niewielu miało odwagę się sprzeciwić, bo zwykle kończyło się to tragicznie.

W dokumentach z 1945 r. można odnaleźć wiele informacji o gwałceniu kobiet - a nawet kilkuletnich dziewczynek - oraz o niewyjaśnionych mordach, zwłokach ukrytych w zaułkach, porzuconych przy drogach lub wyłowionych z Wisły... Czasem ofiarami byli przypadkowi ludzie, do których sowieccy żołnierze strzelali z jadącego tramwaju lub pociągu. Ogromnym problemem stały się wypadki samochodowe z udziałem pijanych sowieckich kierowców. Często ofiarami były kobiety i dzieci. Poczucie beznadziei wzmagała bezsilności polskich milicjantów, których próby interwencji nie tylko nie odnosiły skutku, ale narażały ich samych na postrzelenie, pobicie lub rozbrojenie i aresztowanie.

Rabowali nawet swoich

To Sowieci byli faktyczną władzą, przed którą kark zginała nawet komunistyczna bezpieka. W Myś-lenicach "grupa »Smierszu« [i] NKWD odebrała nakryte przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego: 18 karabinów, 5 RKM i dużo wojskowych rzeczy", a także samochód. "W Czarnym Dunajcu grupa oper[acyjna] rosyjska zaaresztowała kierownika gminnego UB Frankiewicza wraz z wywiadowcą Tołatychem i wypuściła na wolność aresztowaną przez powyższych konfidentkę gestapo - zabraniając operowania w odległości 250 km od frontu"...

Wieś, z naturalnych powodów traktowana jako zaplecze gospodarcze, była przez Sowietów w barbarzyński sposób eksploatowana. Żołnierze opróżniali obory i kurniki ze zwierząt gospodarczych, stodoły i piwnice ze zgromadzonych zapasów. Zabierano ziarna przeznaczone na zasiewy i ziemniaki do sadzenia w polach, skazując chłopów na głód. Masowo rozbierali drewniane budynki, szopy, stodoły, a nawet ogrodzenia i płoty. Drewno sprzedawali lub wykorzystywali jako opał. Wiosną i latem 1945 r. niszczyli łąki, łany zbóż czy koniczyny, na których wypasane były konie czerwonoarmistów. Dewastowali obsadzone pola, jeżdżąc po nich samochodami i końmi. Polacy skarżyli się na wyrąbywanie drzew w sadach i w parkach. Zarządzający majątkami państwowymi alarmowali o kradzieży drzew z lasów państwowych, o kłusownictwie i nielegalnym polowaniu na zwierzęta w okresach ochronnych czy o głuszeniu granatami i kradzieży ryb ze stawów i rzek.

Niekończący się rabunek

Wobec żołnierzy Armii Czerwonej bezsilni byli dyrektorzy zakładów przemysłowych, w których Sowieci demontowali i wywozili maszyny i urządzenia. Z uruchamianych hoteli zabierano wyposażenie, podobnie było ze sklepami i rozpoczynającymi wówczas działać stołówkami pracowniczymi. W miastach notorycznie kradziono żarówki elektryczne z ulicznych latarni, przerywano linie telefoniczne oraz trakcje tramwajowe.

Ogniska w mieszkaniach

Pobyt Sowietów w Krakowie sprowadził na mieszkańców miasta obowiązek zapewnienia im lokali. Większe budynki należące do różnego typu krakowskich organizacji i szkół, zamiast wrócić w ręce prawowitych właścicieli, zajęte zostały na szpitale Armii Czerwonej. Dowódcy i oficerowie zajmowali mieszkania o wyższym standardzie. Wykorzystywane w ten sposób lokale były dewastowane i okradane. W przypadku zmiany miejsca pobytu krasnoarmiejcy zabierali ze sobą wyposażenie mieszkania. Nie tylko cenne dzieła sztuki, ceramikę, tkaniny, ale nawet materace, dywany i osobiste rzeczy właścicieli.

Bodaj najbardziej rujnowane były lokale zamieszkane przez grupy żołnierzy, w tym pacjentów szpitali sowieckich. Domy takie były niemal zupełnie niszczone. Rozbijano szyby w oknach, wyrywano framugi, drzwi, rozbierano lub rozbijano piece kaflowe; niszczono sanitariaty. Podłogi, meble, drewniane schody były rozbierane - Sowieci wykorzystywali je na opał, często paląc ogniska wewnątrz budynków. W pozbawionych okien lokalach z nadejściem mrozów pękały rury wodociągowe i kanalizacyjne. Niejednokrotnie woda lała się po ścianach, spływając na niższe partie, rujnując piwnice i fundamenty. Zdarzało się, że z różnych przyczyn wybijali ściany - nie zważając, że może to naruszać konstrukcję budynku.

Właściciele zajętych nieruchomości nie dostawali żadnych opłat za użytkowanie mieszkań ani rekompensat za zniszczenia. Sporym problemem było uregulowanie płatności za wykonanie zleconych przez Armię Czerwoną prac remontowych, a zwłaszcza uregulowanie rachunków za energię elektryczną, zużytą wodę czy kanalizację. Wystawiane rachunki w przeważającej części uznane zostały za wadliwe i bezzasadne.

Nieznani sprawcy

W swej bezsilności wobec sowieckiej samowoli mieszkańcy województwa krakowskiego próbowali dochodzić swoich praw za pośrednictwem Biura Zażaleń Urzędu Wojewódzkiego Krakow- skiego, poprzez które pisemnie proszono o interwencję u przedstawiciela Wojennej Rady Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej - ppłk. Strezikozina.

Tą drogą starano się powstrzymać przed rabunkiem gospodarstw, domagano się wyjaśnienia i ukarania winnych gwałtów, pobić i morderstw, w tym także sprawców tragicznych wypadków samochodowych. Proszono o zwrot nieruchomości, które choć zniszczone i wymagające remontu, jeszcze można było uratować. Niestety, większość spraw nigdy nie została wyjaśniona.

Dochodzenia w sprawie szkód poniesionych z winy sowieckich żołnierzy kończyły się zwykle krótką informacją, że podejrzani wyjechali i nie sposób ustalić miejsca ich pobytu lub że nie udowodniono, iż winę za wyrządzone szkody ponoszą czerwonoarmiści. I choć władze początkowo próbowały pomóc, to jednak dowództwo sowieckie miało decydujący głos i pełniło faktycznie rolę zwierzchnią nad wszystkimi urzędami i instytucjami polskimi, a głoszona potrzeba utworzenia zaplecza dla walczących na zachodzie wojsk Armii Czerwonej, a potem konieczność ochrony nowo "wyzwolonych" ziem przed "wrogami ludu" sankcjonowała zaistniałą sytuację.
Z czasem mieszkańcy województwa krakowskiego składali pisma coraz rzadziej, bo osoba interweniująca nie tylko nie uzyskiwała pomocy, ale sama narażała się na przykre konsekwencje jako bezzasadnie szkalująca władze sowieckie.

ELŻBIETA PIETRZYK, historyk, archiwista, pracownik Oddziału IPN w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski