Wczesnym popołudniem funkcjonariusze schwytali mężczyznę podejrzewanego o skonstruowanie ładunku wybuchowego i pozostawienie go w ubiegły czwartek w miejskim autobusie. Zatrzymany przyznał się do podłożenia bomby.
Poszukiwany wpadł podczas obławy na os. Lokum di Trevi przy skrzyżowaniu ulic Klimasa i Tarnogajskiej we Wrocławiu. Wczoraj do jednej z bram weszli antyterroryści. Na miejscu zjawili się także policyjni pirotechnicy, a ul. Klimasa została częściowo zamknięta dla ruchu. W całej okolicy wyłączono gaz i prąd.
Osiedle położone jest tuż przy przystanku, na którym w ub. czwartek zamachowiec wsiadł do autobusu linii 145. Zostawił w nim bombę domowej roboty, umieszczoną w metalowym garnku. W środku były śruby i nakrętki oraz substancja wybuchowa.
Policjanci dopadli bombera w mieszkaniu na drugim piętrze. Nie stawiał oporu. Na razie nie wiadomo, czy to on dzwonił pod nr 112, domagając się okupu w postaci 30 kg złota i groził, że we Wrocławiu będą wybuchały bomby. Na razie przyznał się tylko do podłożenia ładunku w autobusie.
Co ciekawe, wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak wyznaczył wczoraj 10 tys. zł nagrody za pomoc w zatrzymaniu zamachowca, a wkrótce potem poinformowano o ujęciu podejrzanego.
Wczoraj odbyło się także spotkanie z kierowcą autobusu, który wyniósł bombę z wozu. Elżbieta Witek, szefowa gabinetu politycznego premier Beaty Szydło, podziękowała panu Dariuszowi i wręczyła mu markowy zegarek.
- Nie czuję się bohaterem. To dla nas wszystkich dobra lekcja i ostrzeżenie na przyszłość - mówił skromnie kierowca. W autobusie przed eksplozją mogło podróżować od 60 do 70 osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?