Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pierwsze, nie przeszkadzać

Redakcja
Fot. Adam Wojnar
Fot. Adam Wojnar
EURO 2012. Wiceprezydent MAGDALENA SROKA zdradza szczegóły przed imprezą. Dlaczego niekoniecznie liczy na 100 tys. kibiców?

Fot. Adam Wojnar

- Zbliża się czerwiec. Harmonogram ma Pani już napięty?

- Na pewno będzie trochę uroczystości, oficjalnych i nieoficjalnych. Zgodnie z protokołem UEFA będziemy np. witać na lotnisku przylatujące reprezentacje. Oficjalne elementy będą miały też otwarte sesje treningowe.

A czerwiec to przecież, oprócz Euro, miesiąc festiwali i licznych imprez kulturalnych.

- Do nich zaraz wrócimy. A jak będą wyglądać te powitania?

- W każdym przypadku inaczej. Oficjalne powitanie z Włochami odbędzie się przy okazji otwarcia ich miasteczka "Casa azzurri" w Rotundzie. Włosi poprosili nas o zorganizowanie w tym czasie wieczoru krakowskiego, będziemy mogli wprowadzić ich w klimat miasta.

Wieczór powitań z Anglikami będzie w Sukiennicach. W przypadku Holendrów wszystkie wymiany uprzejmości odbędą się przy okazji otwartej sesji treningowej na stadionie Wisły.

- Włosi zapraszają na spotkania kardynała Stanisława Dziwisza?

- Rzeczywiście, kardynał został przez nich zaproszony. Podobnie jak Jerzy Stuhr. Mam nadzieję, że uda się zachęcić kardynała do tego, aby przybył na inaugurację "Casa azzurri" albo wieczór krakowski. Włosi znają go doskonale, bardzo ciepło wspominają i byłoby im miło, gdyby takie zaproszenie przyjął. Dla nich ogromne znaczenie mają związki Jana Pawła II z Krakowem i to, że będą trenować na stadionie Cracovii.

- Bardzo Pani żałuje, że nie udało się ożywić podczas mistrzostw budynku po hotelu Forum, gdzie planowano "Casa azzurri"? Miasto do tego dążyło.

- Wydaje mi się, że to atrakcyjne miejsce. I duża przestrzeń z wyjściem na bulwary wiślane. Do umowy jednak nie doszło.

- Dlaczego?

- Zabrakło porozumienia z właścicielem. Włosi zdecydowali, że w przypadku tak trudnego partnera nie będą tego tam robić za wszelką cenę, i znaleźli inną lokalizację. Najwięcej stracił na tym budynek po Forum.

- 100 tysięcy kibiców na Euro, o których Pani mówiła, może działać na wyobraźnię, choć to i niewiele w porównaniu z liczbą turystów, którzy normalnie przyjeżdżają do Krakowa. Ostatnio nie ma już jednak takiego przekonania do tych szacunków.

- To nie jest dla nas pierwszorzędna sprawa. Przez czas Euro będziemy prowadzić z Uniwersytetem Ekonomicznym badania ankietowe, które określą zarówno bezpośredni przychód dla miasta związany z organizacją mistrzostw, jak i perspektywy w kolejnych latach.

W przypadku Euro najważniejsze jest dla nas to, aby profesjonalnie obsłużyć zagranicznych dziennikarzy, żeby napisali dużo ciekawych tekstów o Krakowie. Nie będziemy dywagować, ile osób tu przyjedzie. W Krakowie w czerwcu jest średnio ok. pół miliona turystów. Czy w związku z mistrzostwami przyjedzie 20, 60 czy 150 tysięcy kibiców, jest bez znaczenia. Poziom obłożenia miejsc w hotelach będzie na standardowym poziomie, czyli 80-90 proc.

- To jednak oznacza, że nie ma zwiększonego zainteresowania z powodu imprezy?

- W niektórych hotelach - szczególnie cztero- albo pięciogwiazdkowych - jest większe. Są jednak też miejsca, gdzie zainteresowanie spadło. Mamy do czynienia z dwoma zjawiskami. Z jednej strony przyjedzie trochę osób w związku z Euro, z drugiej - niektórzy przełożyli przyjazd na inny termin, bo nie chcą wypoczywać w mieście, gdzie będą kibice; np. w maju mamy taką kumulację.
Myślę, że czerwiec wyjdzie na poziomie standardowym.

- A jeśli tak się stanie, nie trzeba będzie przyznać wprost, że to porażka?

- Nie. Dlatego że dla nas wynik czerwcowy nie ma większego znaczenia. Ważne jest co innego. Wzrost ruchu w Balicach od początku roku wynosi obecnie 21 proc. Oznacza to, że informacje, które się pojawiają w międzynarodowych mediach, napędzają koniunkturę na Kraków. Dla rynku turystycznego nie ma znaczenia, czy czerwiec będzie taki sam, trochę lepszy czy trochę gorszy w porównaniu z ubiegłym rokiem. Znaczenie ma liczba notacji medialnych.

Z badań wynika, że po wielkim wydarzeniu, takim jak Euro, mundial czy olimpiada, przez pięć lat ruch w danym kraju średnio wzrasta o 10 procent.

- A ilu turystów przyjechało do Krakowa w ubiegłym roku?

- W sumie 8 mln 600 tys. O 500 tys. więcej niż poprzednio. Patrząc na dynamikę ruchu na Balicach, można więc spodziewać się, że turystów będzie jeszcze więcej. Dlatego dużą wagę przywiązujemy do tego, jaki będzie "efekt po"; żeby utrzymać tę tendencję wzrostową.

- Czyli bardziej liczy Pani na tzw. efekt barceloński, czyli większe zainteresowanie w latach następujących po imprezie - i większe korzyści - a niekoniecznie tylko w czasie jej trwania?

- Zwróćmy uwagę na to, że zarobek podczas mistrzostw ma przede wszystkim UEFA. Sprzedaje swoje licencjonowane produkty, od których nie płaci podatków w Polsce; sprzedaje bilety, od których też nie płaci tutaj podatków. Bezpośrednimi beneficjentami nie są więc ani samorządy, ani polskie państwo.

Dlatego od dawna podkreślam, że ważny jest efekt, jaki daje nam stała obecność w mediach. W prasie brytyjskiej średnio co drugi dzień pojawiają się informacje o Krakowie. Od lutego piszą o nas wszyscy.

- Choć czasem niepochlebnie. Chce nas Pani przekonać, że "nieważne jak, byleby pisali"?

- Ale nawet "The Sun" pisał, że Kraków jest pięknym turystycznym i bardzo atrakcyjnym miastem i dlatego fatalnie, że śpi tu federacja angielska, bo hałas może im przeszkodzić! Nie było nic o tym, że mamy za mało atrakcji, że źle się tu mieszka. Takie informacje trzeba umieć czytać. Nawet w tekście, który wydaje się negatywny, są przemycone pozytywne informacje.

- Wróćmy do potencjalnych zysków. To prawda, że z materialnego punktu widzenia beneficjentem będzie UEFA. Czy taka impreza nie jest jednak dobrą okazją dla władzy lokalnej do rozwinięcia więzi kulturowej wśród mieszkańców? Czegoś takiego, co na poziomie ogólnokrajowym stało się we Francji po mundialu w 1998 roku.

- Przy takich wydarzeniach na pewno bardzo ważne jest budowanie tożsamości lokalnej i dumy mieszkańców. Ta ostatnia może się wiązać z dwiema rzeczami. Po pierwsze, jesteśmy przygotowani i profesjonalni, potrafimy podjąć gości. Po drugie, to u nas odbywa się taka impreza i pozytywnie się o nas pisze.

Do tego dochodzi fakt udziału w wielkim wydarzeniu. Twierdzę, że rozwijamy tę tożsamość lokalną. Krakowianie są zainteresowani Euro.
- Właśnie chodzi nam o ten udział mieszkańców. Myśli Pani, że miasto robi wszystko, aby zintegrować ich wokół imprezy? Czy służy temu strategia, iż tak naprawdę Kraków ma być miastem wolnym od Euro?

- Jestem przekonana, że wielkie wrażenie zrobi dekoracja miasta. Kraków będzie wyglądał odświętnie. Przy czym nie uważam, że Rynek Główny jest dobrym miejscem, aby celebrować oglądanie piłki nożnej. Natomiast znakomicie nadają się do tego Błonia.

Najważniejsze jednak jest dla mnie poszanowanie mieszkańców - że zrobiliśmy wszystko, żeby Euro było dla nich jak najmniej uciążliwe i żeby sami mogli zdecydować, czy włączyć się do zabawy i czy przez ten miesiąc to ma być dla nich najważniejsze wydarzenie. To zostało przemyślane i świadczy o szacunku do mieszkańców.

- Czyli Euro to ma być jedno z wydarzeń, które nawiedzają Kraków, i niekoniecznie będzie nadzwyczajnie celebrowane.

- Będzie celebrowane! Dość powiedzieć, że będzie ukoronowaniem krakowskiego czerwca, ale to nie jest wydarzenie, które powinno zdominować życie w Krakowie na ten czas.

- Już teraz mamy jednak prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że futbol przegra z kulturą. Przynajmniej pod względem liczby uczestników. Na imprezach kulturalnych ma być ok. 700 tys. widzów.

- A może fani futbolu rzucą wyzwanie kulturze i w strefie na Błoniach będzie ich więcej? Choć trochę w to wątpię...

- Miasto chce zainteresować dziennikarzy - którzy przyjadą na Euro - imprezami kulturalnymi. Ale jak sprawić, żeby pisano o tym cykliczne?

- Każdy z nich dostanie "welcome pakiet" (przygotowaliśmy 3 tys.), czyli atrakcje Krakowa i Małopolski, a także specjalne wydanie "Karnetu" i krótkie informacje o związkach Krakowa z danym krajem. Mamy też bezpłatne bilety wstępu.

- Jakie upominki przygotowaliście dla przedstawicieli reprezentacji, które tutaj zamieszkają?

- Wszyscy piłkarze dostaną czapki krakowskie. Oprócz tego każda z federacji otrzyma osobną pamiątkę. Zostaną one dopasowane do charakteru współpracy. Chcemy, aby były to pamiątki niekoniecznie do końca kojarzące się z Krakowem.

- Co konkretnie otrzymają?

- Za wcześnie o tym mówić.

- Na podstawie jakich badań firma, która organizuje strefę na Błoniach, doszła do wniosku, że należy ograniczyć liczbę kibiców do 10-15 tysięcy? Wcześniej było to 30 tysięcy.

- To kwestia zgromadzonego budżetu. W Krakowie sytuacja jest nietypowa, to jedyne miasto w Polsce, które nie finansuje strefy dla kibiców. Fun Kraków dla 15 tys. osób to realny wynik możliwości pozyskania partnerów, a nie tego, że mniej ludzi będzie zainteresowanych.

- Trudno jednak całkowicie to rozdzielać. Większe zainteresowanie to więcej sponsorów.

- Organizatorzy oszacowali, że tyle są w stanie zrobić. Inna sprawa, że sponsorzy są często wyeksploatowani przy innych kampaniach związanych z Euro.

Dla mnie to, że mamy Fun Kraków, a nic za to nie płacimy, jest sukcesem.

Rozmawiali:

PIOTR TYMCZAK, REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski