Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po piorunochronie, po rynnie, po alkoholu

Piotr Subik
Piotr Subik
Poszkodowanego mężczyznę z dachu przybudówki musieli ściągać strażacy
Poszkodowanego mężczyznę z dachu przybudówki musieli ściągać strażacy fot. Facebook/JRG nr1 Kraków
Kontrowersje. Jeden mężczyzna trafił z Wawelu do szpitala, drugi do izby wytrzeźwień.

- Nie zostały naruszone żadne procedury, nie było też żadnego zagrożenia dla zbiorów. Mury wawelskie mają pół kilometra długości, nie da się na każdym kroku ustawić strażnika - mówi „Dziennikowi Polskiemu” Krzysztof Strelau, szef działu ochrony Zamku Królewskiego na Wawelu. To jego komentarz do tego, co na wzgórzu wawelskim wydarzyło się ok. godz. 3 w nocy z soboty na niedzielę.

Dwóch mężczyzn próbowało się przedostać na teren zamku w okolicach Baszty Senatorskiej, od strony ul. Bernardyńskiej. Niestety, pech chciał, że jeden z nich odpadł od muru i spadł na dach przybudówki, znajdującej się w obrębie murów zamkowych. W chwili, w której jego kompan dzwonił po pomoc na policję, patrol pieszy Straży Zamkowej już widział, że doszło do próby wtargnięcia na Wawel.

Na miejsce ściągnięto m.in. samochód z ciężką drabiną mechaniczną o długości prawie 30 metrów. To pozwoliło strażakom z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Krakowie dostać się do poszkodowanego mężczyzny. „Drugi kolega nie ryzykował już (...), tylko grzecznie czekał na podjazd ratownika w koszu” - poinformowali strażacy na swoim profilu na portalu Facebook.

- Mężczyźni byli pod wpływem alkoholu, wspięli się na mur po rynnach i piorunochronie. Takie przypadki się zdarzają, bo mury nie wszędzie są wysokie. Ale jeszcze nigdy nie skończyło się to tak nieszczęśliwie - mówi Krzysztof Strelau. Dodaje, że każdej nocy w sąsiedztwie murów wawelskich pojawiają się dziesiątki osób i trudno przewidzieć, która wpadnie na pomysł wspięcia się na mury wskutek „ludzkiej głupoty czy pijackiego zwidu”. - Nie można do każdego wzywać policji - zauważa Strelau.

Jak mówi nadkomisarz Katarzyna Cisło z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, 23-letni mieszkaniec Gdyni z niegroźnymi obrażeniami odwieziony został do szpitala, a 21-letni mieszkaniec Lublina do izby wytrzeźwień. Miał ok. 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie zostali jeszcze przesłuchani. - Ale wszystko wskazuje na to, że odpowiedzą za nieobyczajny wybryk - mówi nadkom. Katarzyna Cisło. Kodeks wykroczeń przewiduje w takim wypadku karę grzywny w wysokości do 1,5 tys. zł, ale sąd, który zajmie się sprawą, może podnieść ją nawet do 5 tys. złotych.

Przypomnijmy. Najpoważniejszą interwencję Straż Zamkowa na Wawelu odnotowała w maju 2013 r. To wtedy 48-letni Grzegorz Ś., łamiąc zakazy, wjechał na wzgórze wawelskie samochodem, wysiadł z niego, z bagażnika wyciągnął siekierę, zaczął nią wygrażać turystom i interweniującym strażnikom. Ci musieli przestrzelić opony w samochodzie. Do policjantów Grzegorz Ś. wykrzykiwał: „Wawel jest mój!”. Został ujęty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski