Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po prostu być…

Redakcja
Julia ma niebieskie oczy i blond włosy, jest ubrana w dżinsy i białą bluzę. Siadam obok niej na zielonej kanapie, w dużym, jasnym salonie w Ośrodku dla Narkomanów w Krakowie. Jestem gotowa wysłuchać jej historii życia, nie zdając sobie sprawy, że ta dwudziestoczteroletnia kobieta odkryje przede mną swoją wielką i tragiczną tajemnicę.

Złota klatka
     Julia przez trzy lata chodziła do jednego z częstochowskich profilowanych liceów. Uczyła się dobrze, ale nigdy nie interesowała jej szkoła. To tata chciał, żeby chodziła do tej szkoły i marzył, aby w przyszłości pracowała w biurze.
    Julia jako licealistka rzadko imprezowała, rodzice trzymali ją w złotej klatce, bojąc się, że wpadnie w złe towarzystwo i przez to nie skończy szkoły.
    - Pragnęłam wolności, czegoś, co uwolni mnie od sztywnych reguł, których muszę przestrzegać w domu. Zdałam dobrze maturę i zdecydowałam, że będę uczęszczać do studium hotelarstwa. Byłam już pełnoletnia, egzaminy miałam za sobą i nagle poczułam się wolna, rozpoczęłam nowy rozdział w swoim życiu, ale nie spodziewałam się, co szykuje dla mnie los.

Początek
    Na początku wszystko układało się doskonale, kontakty z rodzicami, przyjaciółmi i po raz pierwszy w życiu Julia zakochała się z wzajemnością.
    - To był mój sąsiad Paweł, dziesięć lat starszy ode mnie. Pamiętam go, miał wtedy swój taki indywidualny styl, kolorowe koszule, spodnie dzwony i co najważniejsze zauważyłam w nim energię do życia, którą mnie oczarował. Nigdy nie spodziewałam się, że będziemy razem, przecież różnica wieku była taka duża…
     Paweł i Julia przez tyle lat mijali się ciągle na ulicy, nie zauważając siebie i nagle siła zawarta w przeznaczeniu nie tylko połączyła ich, ale sprawiła, że później znaleźli się nad taką samą przepaścią dotykającą śmierci.
     Rodzice zaakceptowali Pawła, a nawet go polubili, uważając za dojrzałego i odpowiedzialnego chłopaka. Julia wiedziała, że Paweł od czasu do czasu bierze narkotyki i nie przeszkadzało jej to.
     - Ja tez od czasu do czasu paliłam trawkę i nie było to nic wielkiego, żeby robić z tego jakąś aferę. Teraz większość młodych ludzi coś bierze, ale nie koniecznie dostrzega się to mijając jakąś osobę na ulicy.
     Mijały ostatnie dni lata i tydzień przed rozpoczęciem nauki w studium hotelarstwa Julia po raz pierwszy w życiu sięgnęła po heroinę.
     - Pamiętam, siedzieliśmy wtedy na ławce i była taka piękna pogoda. Powiedziałam wtedy Pawłowi, że chcę spróbować, już wiele razy go o to prosiłam, ale wciąż odmawiał, aż wreszcie dał się namówić. Po pierwszej działce heroiny zwymiotowałam, ręce i nogi zrobiły mi się strasznie ciężkie, a jednocześnie zupełnie lekkie. Jak zaczęłam od tamtej pory ćpać, to nie było końca, brałam narkotyki prawie codziennie. To jak niekończąca się droga, nie myślisz o niczym, jesteś jakby obok wszystkich spraw, wpadasz w wir, który porywa cię w nieznany dotąd krąg swojej mocy. Tego uczucia nikt nie jest w stanie opisać, jak sam tego nie przeżyje, nie poczuje i nie uświadomi sobie, że tak naprawdę jest już pod władaniem tej chemii.

Drogę wytycza się idąc
     W szkole Julia bywała rzadko, aż do momentu kiedy ją rzuciła. Rodzice nic nie wiedzieli o narkotykach, bo Julia wszystko doskonale ukrywała. Tata dowiedziawszy się, że córka zrezygnowała ze szkoły, chciał załatwić jej pracę w urzędzie. Na próżno… Julia zaczęła pracować jako barmanka w jednym z częstochowskich barów.
     To miłość dodawała skrzydeł i była dla Julii i Pawła olbrzymią mocą. Obydwoje razem ukrywali przed rodziną swój nałóg. Kiedy ćpali, to razem, natomiast kiedy nie brali narkotyków to również wspólnie podejmowali tę decyzję.
     Julia poznała znajomych Pawła, zaczęły się wtedy wspólne imprezy, wypady nad morze, nowe szalone pomysły i nic nie potrafiło powstrzymać ich miłości i wzajemnego zaufania. Julia zaczęła powoli chudnąć. Jako barmanka pracowała często w nocy, wtedy od drugiej strony ujrzała świat dyskotekowego życia. Często w pracy, aby powstrzymać głód narkotykowy piła alkohol, aby uciszyć siłę władającą jej duszą i ciałem.
     - Pewnego dnia obudziłam się rano, chciałam z tym wszystkim skończyć, pragnęłam, żebyśmy z Pawłem wyszli z przeklętej pułapki. Czułam się jakbym błądziła w tunelu bez wyjścia, gdzie wciąż na przekór wszystkiemu udowadniam sobie, że istnieje wyjście, wiedząc, że wciąż biorąc narkotyki nigdy nim nie wyjdę. Postanowiłam wrócić do szkoły i skończyć moją drogę z narkotykami, ale nie spodziewałam się, że ta droga nabrała aż tak złego kierunku i że tak naprawdę nie ma już odwrotu do narkotyków.

Wyrok
     - Po półtora roku, jak zaczęłam brać heroinę, coś mnie tknęło, aby pójść do lekarza, zbadać się i zrobić test na obecność wirusa HIV. Weszłam do gabinetu lekarza, było wtedy lato, okna były otwarte, ale wciąż odczuwało się gorące powietrze. Głos lekarza zabrzęczał mi w głowie niczym wyrok śmierci: „Wynik twojego testu jest pozytywny, co oznacza, że jesteś nosicielką wirusa HIV”. Pierwsze co pomyślałam, że to jest już koniec wszystkiego i jedyne co mnie czeka to śmierć.
     W ciągu jednej chwili zawisłam nad przepaścią, krzyczałam i płakałam, ale nikt pośród tłumu ludzi mnie nie słyszał! Biegłam w tunelu mojego życia, przeraźliwie szukając najwspanialszych wspomnień, ulotnych chwil szczęścia i nagle poczułam rozpacz. To okropny ból i uczucie, kiedy krzyczysz, a tak naprawdę nikt cię nie słyszy.

Na ostrych zakrętach
Podczas naszego spotkania schodzę kilka razy z Julią do palarni, znajdującej się w podziemiach Ośrodka dla Narkomanów. Są tam też inne osoby. Wszyscy chętnie rozmawiają i jak widać bardzo lubią Julię. Ona z kolei zapala papierosa i na chwilę zamyśla się.
     - Słyszałam o HIV i AIDS, ale myślałam, że nigdy mnie to nie spotka, zawsze byłam pewna, że zdarza się to raz na milion i nie sądziłam, że ta milionową osobą będę właśnie ja. Julia powiedziała o wynikach Pawłowi, który po kilku dniach poszedł do szpitala i też je zrobił. Wynik był pozytywny i – jak mówi ona – to dlatego, że kochaliśmy się z Pawłem bez zabezpieczeń, nie mogły to być strzykawki, bo przecież każdy z nas miał osobny sprzęt.
       Aby zabić myśli o chorobie Julia ćpała jeszcze więcej, a w przerwach piła alkohol. Droga z pozoru prosta i szczęśliwa, nagle przybrała kształt ostrych i niebezpiecznych zakrętów. Zwolniła się z pracy w barze, wróciła do szkoły, ale już po pierwszym miesiącu zrezygnowała z niej ostatecznie. Ojciec załatwił Julii pracę w urzędzie.
        - Budziłam się rano, wychodziłam do pracy, na rogu ulicy czekał na mnie Paweł z działką, obydwoje od razu braliśmy, następnie rozdzielaliśmy się, on szedł do swojej firmy, a ja do urzędu. Dojeżdżałam do pracy pociągiem, nim też wracałam koło 15 i o tej porze na dworcu czekał na mnie Paweł, a jak go jeszcze nie było, to ja załatwiałam towar, albo on już miał i tak popołudniu znowu braliśmy heroinę. Ona była naszym życiem, łączyła rozbite myśli, sklejając je niczym idealna całość, działała wszędzie, kiedy jej zażywaliśmy. Ręce od brania dożylnie heroiny miałam całe posiniaczone, napuchnięte i w strupach, że czasem nie wiedziałam gdzie mogę jeszcze wkłuć igłę, dlatego też, aby zakryć ten odrażający wygląd, zawsze starałam się nosić bluzki z długim rękawem. Często po zażywaniu narkotyków, jak miałam tylko okazję i nie byłam w pracy to kładłam się do łóżka i spałam, bo na nic nie miałam siły i ochoty.
        W pewnym momencie mojego życia zapomniałam o moich wynikach, rodzice i przyjaciele nadal nic nie wiedzieli, byłam mistrzynią w udawaniu, że wszystko jest ok. Tylko wiedział o tym Paweł i nasz dobry kumpel. Wiele razy w stanach depresyjnych miałam dość wszystkiego. Kilka razy wspólnie z Pawłem próbowaliśmy skończyć z życiem. Kupowaliśmy jakieś mocne tabletki, do tego narkotyki i była niezła mieszanka. Jednak nigdy do końca nie udało nam się tych zamierzeń zrealizować, bo zawsze coś przeszkodziło. Może to był znak…

Rozłąka i nadzieja
       Po kilku tygodniach Julia zdecydowała się pójść do Poradni Profilaktyki i Terapii Monar w Częstochowie. Wszystko to robiła w wielkiej tajemnicy przed rodzicami.
     - Czasem dziwiło mojego brata, że pożyczam od niego dziwne sumy raz 21 zł, niekiedy 53 zł, jak brakowało mi kasy na działkę, a wypłatę miałam dostać za kilka dni, ale na szczęście nic nie podejrzewał.
           Poradnia wspierała Julię. Kolejne kroki w pomocy dla samej sobie skierowała do psychologa. Wizyty te trochę pomogły, bo wreszcie mogła się wygadać przed kimś o tym, co ją dręczy, martwi. W tym samym czasie Paweł przebywał w ośrodku Monaru w Krakowie na terapii. Najgorsza była ta rozłąka, oczekiwanie i wszystko nagle zamarło, ucichło, zbliżał się koniec zimy, powoli nadchodziła wiosna, a z nią nadzieja… Paweł po kilku miesiącach zrezygnował z terapii i wrócił do Częstochowy odmieniony.

Tak dalej żyć nie można
- Wszystko powróciło do normalności, nie chodziłam już na żadne terapie do Częstochowy, bo stwierdziłam, że nie ma to sensu. Tak naprawdę to cieszyłam się, że Paweł już wrócił i to było najważniejsze. To szczęście wybuchające w moim wnętrzu sprawiało, że przez chwilę czułam, jak promieniuje we mnie ogromna energia do życia. Jednak pamiętam moment, kiedy rodzice dowiedzieli się od jakiś znajomych, że Paweł jest na terapii w Krakowie. Tata siedział wtedy w fotelu, mama stała gdzieś w rogu pokoju, a ja uklękłam i zaczęłam płakać, mówiąc: „Ja go naprawdę kocham, on jest całym moim życiem”. Rodzice milczeli, a ja nadal płakałam i mówiłam jak bardzo go kocham. Sprawa po kilku dniach ucichła, Paweł przyjechał i o dziwo, nic się nie zmieniło, i co najważniejsze nasza miłość była coraz silniejsza. Powróciliśmy do narkotyków, znowu zaczęły się imprezy, a moje ręce po raz kolejny stały się sine i napuchnięte od przyjmowania dożylnie heroiny, zaczęłam także jeszcze bardziej chudnąć.
     Kiedyś jak Julia jechała pociągiem opętały ją czarne myśli, stwierdziła, że dalej nie można tak żyć.
    - Paweł miał od dłuższego czasu straszny kaszel, zastanawiałam się czy to nie są już pierwsze oznaki AIDS, lekarze mówią, że przeważnie zaczyna się to od zapalenia płuc. Nie wiem, co mnie skłoniło do tego czynu, co mną kierowało wtedy, że pewnego dnia tak po prostu spakowałam swoje rzeczy, rodzicom powiedziałam, że jadę na kilka dni do Krakowa do koleżanki, a tak naprawdę pojechałam do tego samego ośrodka, co kilka miesięcy temu był tam na terapii Paweł. Staliśmy razem na peronie i panowała cisza, nagle ja powiedziałam, że tak dalej żyć nie można, trzeba coś zrobić, chociaż spróbować pomóc nam, musimy być siłą dla siebie… Paweł milczał, pociąg przyjechał, a ja widziałam już tylko, jak postać jego coraz bardziej się oddalała…
     
Terapia
     To był lipiec ubiegłego roku, jak Julia przekraczała próg ośrodku Monaru w Krakowie, najpierw została skierowana do Ośrodka Leczniczo – Rehabilitacyjnego na odtrucie, była tam dwa tygodnie. To właśnie stamtąd zadzwoniła do taty i powiedziała mu całą prawdę o narkotykach, ale nie wspomniała nic o HIV i – jak mówi – to był jej najtrudniejszy telefon w życiu, jaki musiała wykonać.
- W głosie słuchawki usłyszałam głos taty, powiedziałam, że od pięciu lat jestem narkomanką... Pamiętam nastała cisza, wszystko zamilkło, świat zamarł, moje życie stanęło mi przed oczami, zatrzymał się czas, nie wytrzymałam bólu i zaczęłam płakać przy słuchawce i ponownie usłyszałam głos taty: „To straszne, czemu nic nie powiedziałaś i milczałaś do tej pory…”
     Rodzice dzwonili codziennie, a Julia zamiast dwóch tygodni, do dziś jest na leczeniu w ośrodku Monaru w Krakowie. Po kilku tygodniach na terapię przyjechał Paweł. Julia bardzo się z tego ucieszyła. Widywali się codziennie i obydwoje byli dla siebie siłą i motywacją. Po niecałych dwóch tygodniach od pobytu Pawła, Julia wyjechała na obóz organizowany z ośrodka. Jak przyjechała, jego już nie było…
     - To kolejny ból, tego nikt nie jest w stanie zrozumieć, jeżeli nigdy w życiu nie kochał tak drogiej osoby. Nie wiem, czemu to zrobił… Ja musiałam wytrzymać kolejne miesiące bez niego i bez żadnych wiadomości o nim, ponieważ zabroniono mi kontaktować się z Pawłem, który został uznany za potencjalnego narkomana. Po jakimś czasie przyjechał do ośrodka mój tata, znów był płacz i rozpacz, a ja pośród tych smutnych spraw uczyłam się żyć na nowo, wciąż ukrywając przed rodzicami moją tajemnicę o HIV.

Po prostu być
    Pobyt w ośrodku Monaru w Krakowie dał Julii dużo, odnalazła spokój ducha, poukładała myśli, a co najważniejsze dzięki pomocy terapeutów skierowała swoje kroki na właściwą drogę w swoim życiu.
    - Nauczyłam się w tym ośrodku inaczej żyć. Wszystko przybrało inną barwę. Właśnie rozwinęłam tutaj swoją dawną wielką pasję, jaką jest fotografowanie, poznałam wielu wspaniałych ludzi… Na początku stycznia byłam na przepustce w domu, a dwa tygodnie temu po raz kolejny pojechałam do Częstochowy. Widziałam tam Pawła, przez ostatnie miesiące chorował, miał zapalenie płuc, ale już czuje się lepiej i nawet dobrze wygląda. To on kiedyś nauczył mnie, że ważne jest, aby być nie tylko dla siebie, ale i dla innych ludzi, nie wolno zamykać się tylko na pracę, sławę, pieniądze, bo to daje tylko szczęście chwilowe, a prawdziwa tajemnica radości drzemie w samej otwartości na drugiego człowieka.

Zaczynając od nowa
Siedzę teraz z Julią przed kominkiem, od którego ciepło rozchodzi się na cały salon, za oknem jest pochmurno. Od czasu do czasu podchodzi do nas ktoś z grupy i zaczyna rozmawiać z Julią, ona z uśmiechem na twarzy coś tłumaczy, po czym wraca do rozmowy.
- Chciałabym teraz to powiedzieć, wykrzyczeć, jak bardzo kocham życie, wyrazić swą radość, zatrzymać każdą sekundę szczęścia i sprawić, żeby trwała jak najdłużej. Bowiem każda chwila, minuta, godzina to kolejna szansa, żeby coś zmienić w swoim życiu, rozpocząć coś na nowo i warto pamiętać, że nigdy na taką zmianę nie jest za późno. Mam w planach ułożyć sobie życie tutaj Krakowie i zacząć wszystko od nowa… Wierzę, że uda mi się to zamierzenie zrealizować. To jedyny dla mnie ratunek, żebym więcej nie ćpała. Będę pamiętać, co przeżyłam i z kim, ale los toczy się dalej. Czuję, że pewnego dnia miłość znajdzie mnie sama, a na razie będę robić zdjęcia i poznawać nowych ludzi…
Ewelina Lewandowska
Studentka PAT w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski