Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po raz pierwszy w PRL kolej przestała jeździć

Rozmawiał Artur Jurkowski
Jacek Babicz
Rozmowa z Michałem Kasprzakiem, liderem strajku

- Najbardziej utrwalonym w świadomości społecznej obrazkiem ze strajku w Lokomotywowni jest lokomotywa i wagony przyspawane...

- ... do torów? To mit, z którym walczę od 1980 r. Nic takiego nie miało miejsca. Po co mielibyśmy coś takiego robić? Przecież to byłoby niszczenie taboru: lokomotyw, wagonów. I otwarta droga do interwencji milicji czy ZOMO.

- To kto wymyślił tę, sam Pan przyzna, efektownie brzmiącą bajeczkę?

- Jeden z kolegów przekazał taką relację do Wolnej Europy. I tak już zostało. Słyszałem nawet relacje kolegów, uczestników strajku, którzy przekazywali ją po latach z pełnym przeświadczeniem, że takie zdarzenie miało miejsce. Tory oczywiście były zablokowane przez lokomotywy i wagony, ale nie było żadnego "spawania".

- Kiedy zaczął się strajk?

- 16 lipca. Protest rozpoczęliśmy rano ok. godz. 7. Wcześniej nie było dużych przygotowań. Kilkakrotnie przed 16 lipca rozmawiałem z Czesławem Niezgodą [jeden z liderów strajku w Lokomotywowni, majster w warsztacie spalinowym - przyp. red.] na temat ewentualnego strajku. Może wcześniej Czesio ze swoją grupą na warsztacie w jakiś sposób to przygotowywał. Słyszeliśmy już co nieco o strajkach w WSK czy LZNS [Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w podlubelskim Świdniku i Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów], które zaczęły się parę dni wcześniej. I tu dochodzimy do kolejnego mitu, że strajkował cały lubelski węzeł PKP. To nie tak. Strajkowała tylko Lokomotywownia.

- I to wystarczyło, aby sparaliżować cały lubelski węzeł?

- Lokomotywownia to serce węzła. U nas lokomotywy przechodziły przeglądy, kontrole, naprawy. Na początku zablokowaliśmy wyjazd z Lokomotywowni. Ale to nie zatrzymało ruchu na stacji. Mogliśmy siedzieć miesiącami w Lokomotywowni, a ruch na stacji odbywałby się prawie normalnie. Trzeba było zrobić coś więcej. Po kilku godzinach od rozpoczęcia protestu zablokowaliśmy stację towarową i zatrzymaliśmy pociągi osobowe przed wjazdem na stację osobową. Pociągi jadące od strony Warszawy mogły tym samym dojeżdżać tylko do Motycza, a od Chełma - do stacji Lublin Północny.

- Jak wyglądał sam strajk? Czy podobnie do tego, co przedstawił Andrzej Wajda w "Człowieku z żelaza"?

- U nas nie było płotu (śmiech). Ale na poważnie. To nie był strajk okupacyjny. Pracownicy, którzy przychodzili na swoją zmianę - a były dwie: nocna i dzienna - podpisywali na liście obecności, że biorą udział w strajku. Po 12 godzinach wracali do domu i przychodzili zmiennicy. W strajku brało udział ponad 90 procent załogi. Cały czas pilnowaliśmy terenu, urządzeń, taboru. Na stacji nie było sokistów, za cały majątek odpowiadaliśmy tylko my.

- Baliście się?

- Nie chcę mówić za innych. Ja jednocześnie się bałem i nie bałem. Pamiętajmy, jakie były czasy. Lęk dotyczył przede wszystkim tego, jak to wszystko się skończy. Ale wśród kolegów czułem się bezpieczny. Bardzo baliśmy się prowokacji. Na stacji stały cztery cysterny z benzyną. Dzień i noc ich pilnowaliśmy. Obawialiśmy się, że SB może je podpalić i zrzucić całą winę na nas.

- Kto dowodził strajkiem? Kim był "lubelski" Lech Wałęsa?

- Nie mieliśmy dowódcy. Nie mieliśmy doradców, tak jak np. w Stoczni Gdańskiej. Była wśród nas solidarność, choć o tej związkowej Solidarności jeszcze nikt nie mówił, ta pojawiła się dopiero w sierpniu. Nasz strajk był wstrząsem - po raz pierwszy w Polsce Ludowej stanęła kolej. Tego wcześniej nikt sobie nie wyobrażał.

- Jakie mieliście postulaty? Co chcieliście osiągnąć?
- Tych postulatów na początku było chyba około 200. Każdy formułował je w trakcie wspólnych rozmów. Chodziło m.in. o tak drobne sprawy, jak wymianę, naprawienie zlewów, bo warunki sanitarne były okropne. Później postulaty zostały pogrupowane. Ostatecznie wyszło czternaście. Nie było spisywania ich tak, jak np. w Gdańsku na wielkiej tablicy. Mieliśmy je w swoich dokumentach. Oryginalny dokument, który sam spisałem, przechowuję do dzisiaj. A o co chodziło? Między innymi o podwyżkę pensji o 1300 złotych dla kolejarzy w całej Polsce. Chcieliśmy, aby zaopatrzenie w sklepach było na Lubelszczyźnie takie, jak na Śląsku. Żądaliśmy wolnych wszystkich sobót. Ale były też postulaty polityczne. Chodziło o wybór nowej Rady Zakładowej Związków Zawodowych Kolejarzy.

- A jak wyglądało podpisanie porozumienia z władzami?

- Żadnego podpisania nie było. Wydaje mi się, że wtedy władzy zależało na tym, żeby ten strajk zakończyć jak najszybciej. I zgodzili się na wszystko, czego żądaliśmy. My te obietnice spełnienia postulatów przyjęliśmy jako pełne zwycięstwo. Może było to z naszej strony naiwne i głupie. Ale byliśmy usatysfakcjonowani. W ciągu dwóch godzin od tego momentu cały węzeł był odblokowany i został przywrócony ruch pociągów. Zawyły syreny i strajk się zakończył. Był 19 lipca, godzina 18. Wróciliśmy do pracy.

- Które postulaty zostały spełnione?

- Największym zwycięstwem było przeprowadzenie wolnych wyborów do Rady Zakładowej. Weszli do niej głównie uczestnicy strajku. Nieco później przekształciła się ona w zakładową NSZZ ,,Solidarność". Dostaliśmy też podwyżkę, ale nie było to 1300 złotych. Większość naszych postulatów nie została jednak spełniona.

- Jaką rolę w zmianach w Polsce odegrał Lubelski Lipiec 1980 roku?

- Gdyby nie wydarzenia w Lublinie to, moim zdaniem, nie byłoby wydarzeń z sierpnia na Wybrzeżu i Śląsku. Nasi koledzy, którzy zaczęli strajki w sierpniu, byli bogatsi o doświadczenie wyniesione z naszych protestów. Czuć było, że władza jest słaba, bierna i będzie się dogadywać, a nie próbować rozstrzygnięć siłowych. Żal tylko, że tak niewiele osób pamięta teraz o Lubelskim Lipcu 1980 roku.

- Ze strajku w Lokomotywowni nie ma żadnych zdjęć. Nawet Pan, który pasjonuje się fotografią, nie udokumentował tych wydarzeń. Dlaczego?

- Po pierwsze dlatego, że mało kto miał wówczas do tego głowę. Po drugie, nie chciano przygotowywać "dowodów", które mogłyby być później przejęte przez bezpiekę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski