Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po roku nie wiadomo, kto ukradł miliony

Redakcja
Pyzówka, Nowy Targ. Rok temu w Święta Wielkanocne z domów dwóch podhalańskich biznesmenów zniknęła kwota 2,7 miliona złotych. Bandytów nie ujęto.

Niedziela Wielkanocna 2015 roku to data, którą mieszkańcy Podhala długo będą wiązać z jednym tylko wydarzeniem. W ten dzień we wsi Pyzówka doszło do napadu, w czasie którego łupem złodziei padła kwota 2,7 miliona złotych. Bandyci wynieśli ją z domów - a dokładnie z kotłowni - lokalnych biznesmenów. Okradziono ojca i syna. Rok później sprawdzamy, dlaczego nie zatrzymano jeszcze sprawców „podhalańskiego skoku stulecia”.

Zaraz po przestępstwie wydawało się, że złodzieje zostaną ujęci lada dzień. Skala kradzieży - 2,7 miliona złotych w gotówce i w złocie - była tak wielka, że podhalańska policja ściągnęła na Podhale najlepszych specjalistów kryminalistyki z Krakowa. Mieli oni zbadać wszystkie zostawione przez bandytów ślady.

Dodatkowo okradziony biznesmen z branży budowlanej Jacek D. wynajął też do sprawy prywatnego detektywa, Krzysztofa Rutkowskiego. On deklarował, że znalezienie złodziei zajmie mu góra kilka tygodni. Rabusie z Pyzówki do dziś chodzą na wolności.

- Śledztwo faktycznie stanęło w miejscu - mówi detektyw Rutkowski. - Stało się to jednak nie z naszej winy. Moi ludzie już po kilku dniach pracy na Podhalu ustalili potencjalnego szefa szajki, która okradła pana D. Odnoszę wrażenie, że po tym, jak dowiedział się on, kim ta osoba jest, stracił zapał do jej schwytania - mówi Rutkowski.

Sugeruje, że kradzieży mogła dokonać kobieta bardzo blisko związana z poszkodowanym. - Być może to nawet członek rodziny okradzionego - mówi Rutkowski. - Wiele rzeczy na to wskazuje. Złodzieje znali zwyczaje okradzionych. Wiedzieli, gdzie trzymają oni klucze do domów oraz że pieniądze mają ukryte w specjalnej skrytce w kotłowni. Jeśli moje słowa są prawdziwe, to być może poszkodowany sam „rozliczył” się ze złodziejami, a nawet odzyskał pieniądze - spekuluje.

Tej wersji detektywa nie potwierdza nowotarska policja. - Śledztwo w sprawie tej kradzieży w Pyzówce cały czas trwa - mówi Roman Wolski, rzecznik prasowy nowotarskiej komendy. - Niedawno przejęła je komenda wojewódzka. Tam są specjaliści, którzy sobie z tym poradzą- dodaje.

Sam Jacek D. nie chciał natomiast rozmawiać o kradzieży sprzed roku. Wiadomo jednak, że zaraz po napadzie zaoferował nagrodę 50 tys. zł za informacje, które pomogą zatrzymać rabusiów. Podtrzymuje tę ofertę i dziś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski