Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po śladach do celu

Redakcja
Edmund Locard, twórca i pierwszy szef słynnego laboratorium kryminalistycznego w Lyonie, zwykł mawiać, iż wszystko zostawia ślad. Jest tylko kwestią wprawy, cierpliwości i odrobiny szczęścia odnaleźć ten właściwy wśród setek innych nieistotnych, by wskazać sprawcę przestępstwa lub zrekonstruować przebieg wydarzeń.

Dzisiejszego dochodzenia nie sposób wyobrazić sobie bez pracy specjalistycznych laboratoriów

   Jeszcze półtora wieku temu śledczy i sądy zdani byli głównie na zeznania świadków; wiele zbrodni uchodziło bezkarnie, nie sposób było bowiem poszlak i podejrzeń przekuć na niezbite dowody, nie pozostawiające cienia wątpliwości. Stało się to możliwe dopiero wraz z rozwojem nauk przyrodniczych, które walnie wsparły prawo karne.
   Dzisiejszego dochodzenia nie sposób wyobrazić sobie bez pracy specjalistycznych laboratoriów, głos rozstrzygający należy do chemii, biologii, medycyny, fizyki. By jednak analizy te przyniosły spodziewane owoce, dostarczyć trzeba do laboratorium jak najwięcej materiału badawczego. Jego zebranie, ocena - gdzie, czego i jak szukać - nadal pozostaje jednak wyłącznie domeną ludzkiej intuicji, doświadczenia; wymaga "policyjnego nosa".
   Literackim, niedościgłym wzorem tropiciela śladów był Sherlock Holmes, w życiu palma pierwszeństwa w odkryciu i stosowaniu nowych technik należy do wielu, bezimiennych często, praktyków wiedzy kryminalistycznej.
   Najczęściej opisywanym śladem są odciski stóp sprawcy przestępstwa. Najstarsza, zarejestrowana w kronikach kryminalnych identyfikacja śladów obuwia miała miejsce w roku 1786 w Szkocji. W trakcie oględzin miejsca zabójstwa młodej dziewczyny konstabl zlokalizował odciski zakrwawionej podeszwy buta. W miękkiej glebie odwzorowały się wyraźnie łebki gwoździ, którymi but był podkuty, tworząc charakterystyczny, indywidualny wzór. Wykonano odlew najbardziej czytelnego tropu. W dniu pogrzebu ofiary zbrodni kordon policji otoczył cmentarz. Po uroczystościach żałobnych buty każdego ich uczestnika poddano oględzinom. Było to zajęcie pracochłonne i nie dające pewności sukcesu, okazało się jednak skuteczne. Jeden z obecnych na cmentarzu miał na nogach poszukiwane buty. Nazywał się Richardson. Paradoksalne, jego nazwisko zapisano w historii kryminalistyki, ten, kto wpadł na pomysł sporządzenia odlewu śladu buta pozostał bezimienny. Nie wiemy nawet, jakiego materiału użyto do sporządzenia odlewu. Siarki do tego celu użył po raz pierwszy w roku 1850 sądowy medyk Hugo Ulin, a gipsu w roku 1867 także lekarz, Rosjanin Bohrman. W dzisiejszej kryminalistyce takie tropy nazywa się śladami lokomocji, wiedza o nich nosi nazwę traseologii. Stała się bardzo rozległa, gdy do klasycznych śladów piechura doszły, w miarę rozwoju automobilizmu, odciski opon rozmaitych pojazdów.
Najbardziej jednak znanym, dzięki rozmaitym "kryminałom", jest ślad, odcisk linii papilarnych, niepowtarzalny wzór skóry, z którym przychodzimy na świat. Szansa, by dwie osoby miały identyczne linie papilarne, jest praktycznie równa zeru, wzór powtórzyć się może raz na septylion (jedynka z 42 zerami). Od ponad stu lat, gdy Franciszek Galton po raz pierwszy dowiódł niezawodności identyfikacji za pomocą daktyloskopii, jest ona wszędzie stosowana jako podstawowa metoda. Jednak ta niezawodność od samego początku była też kwestionowana, a przekonanie, iż wzór papilarny może się powtórzyć, ma wyjątkowo twardy żywot. Jeszcze w roku 1950 w jednej z niemieckich gazet ukazał się artykuł pod tytułem "Zdradziecki odcisk palca", w którym m.in. czytamy: "W celu wykrycia sprawcy tajemniczego morderstwa w Blackburn, brytyjska policja kryminalna nie zawahała się pobrać odciski palców od wszystkich mężczyzn zamieszkałych w tym mieście. Po 4 tygodniach uzyskano 39557 odcisków linii papilarnych palca, wśród których, jak wykazało badanie, znajdował się też taki odcisk, jaki znaleziono na miejscu przestępstwa. Gdy jednak aresztowano osobnika, od którego ów odcisk pochodził, przedstawił on tak niezawodne alibi, że po raz pierwszy dowód oparty na identyfikacji odcisku palca zawiódł całkowicie. Funkcjonariuszowi Scotland Yardu przyszła w związku z tym myśl, że przypadek ten stanowić może wyjątek od reguły, zbadał więc, czy podejrzany nie ma brata bliźniaka. Przypuszczenie to potwierdziło się, gdyż mordercą był właśnie bliźniaczy brat zatrzymanego. Tylko bliźnięta jednojajowe mają takie same linie papilarne".
   Artykuł ten został również przestudiowany przez policję kryminalną RFN; jej szefowie zwrócili się do swych kolegów brytyjskich o bliższe informacje o tym niezwykłym zdarzeniu. Odpowiedź Scotland Yardu była zwięzła i nie pozostawiała cienia wątpliwości, rewelacje niemieckiej gazety są wyssane z palca, ujęty na podstawie odcisku palca zabójca, Peter Griffiths, ani nie miał alibi, ani brata bliźniaka.
Przy okazji warto wspomnieć w paru słowach o zbrodni w Blackburn, choćby z tego względu, iż wówczas po raz pierwszy w historii kryminalistyki dokonano masowego daktyloskopowania mieszkańców, by odszukać sprawcę wyjątkowo okrutnego morderstwa, którego ofiarą była 3-letnia dziewczynka, przebywająca na dziecięcym oddziale tamtejszego szpitala. Colin Campbell, szef wydziału daktyloskopijnego w Lacashire, przez 15 godzin drobiazgowo badał pomieszczenia szpitalne w poszukiwaniu śladów sprawcy. Były tam dziesiątki odcisków palców, które należało zebrać i porównać z odciskami palców licznego personelu szpitala. Jeden komplet odcisków nie pasował do żadnej z osób zatrudnionych w szpitalu. Campbell założył, iż należą do mordercy.
   Sporządzono listę osób, które w ciągu ostatnich kilku tygodni miały jakikolwiek kontakt ze szpitalem, w sumie 2017 osób, z czego 642 związane było z oddziałem pediatrycznym. Wszystkich zdaktyloskopowano - bez rezultatu. W tej sytuacji inspektor Capstick, prowadzący śledztwo, zdecydował się, pod naciskiem opinii publicznej wstrząśniętej morderstwem dziecka, na krok bez precedensu. Zarządził zebranie odcisków palca od wszystkich zamieszkałych w Blackburn mężczyzn powyżej 16. roku życia. Posłużono się spisami wyborczymi, policjanci chodzili od domu do domu, zebrali odciski palców od blisko 40 tysięcy osób. Ale niestety, żaden z badanych nie był poszukiwanym sprawcą. Albo więc pochodził spoza Blackburn, albo kogoś przeoczono. Wówczas ktoś podsunął pomysł, by spis wyborców zweryfikować z równie powszechnym spisem osób pobierających książeczki żywnościowe, które po wojnie wydawano wobec braków na rynku wszystkim dorosłym Anglikom. Dzięki temu porównaniu ujawniono jeszcze 200 mężczyzn. Jednym z nich był 22-letni pracownik młyna Peter Griffiths. Jego karta daktyloskopijna nr 46523 okazała się identyczna z kartą odcisków znalezionych na butelkach na oddziale szpitalnym.
W roku 1957 w różnych czasopismach RFN pojawiła się kolejna sensacyjna wiadomość. Otóż w Londynie miano aresztować na gorącym uczynku kradzieży auta niejakiego Edwarda Moore’a. Rutynowo pobrano od niego odciski palców i porównano je z odciskami w rejestrze przestępców. Okazało się, iż Moore był już rejestrowany jako oszust działający na terenie Belgii, Holandii i Francji. Przekazane przez Interpol odciski tego przestępcy były identyczne z odciskami Moore’a. On jednak wszystkiemu przeczył. Oczywiście nikt nie dawał mu wiary, ale kilka dni potem z Hagi nadeszła wiadomość, iż winny wspomnianych oszustw został właśnie ujęty i do wszystkiego się przyznał.
   Konkluzja tych rewelacji była jedna - dwaj przestępcy mają te same odciski palców; teoria Galtona idzie do lamusa. Urząd kryminalny RFN zwrócił się do agencji prasowej firmującej tę wiadomość o podanie jej źródła. Agencja zawiadomiła, iż historia Moore’a pochodzi z pewnej gazety francuskiej, ta zaś z kolei twierdziła, iż przedrukowała ją z prasy brytyjskiej. Żaden jednak z tytułów angielskich nie pisał wcześniej o aferze daktyloskopijnej; dziennikarze w Londynie dowiedzieli się o niej z prasy... niemieckiej. Centrala Interpolu w Paryżu poinformowała, iż nie dysponuje żadnymi danymi o Edwardzie Moore i nic nie wie o rzekomo zatrzymanym w Hadze oszuście. Wniosek - prasę czytać należy z zastosowaniem zasady ograniczonego zaufania. Za tydzień o zębach i śladach krwi.

Opracował: Jan RogóŻ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski